Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2015, 20:26   #225
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Poranek… przynosił różne pokusy.


A wśród nich nieznaną dotąd Leiko pokusę zapomnienia. Otoczona przez intrygi wykraczające poza znane jej dobrze układy władzy żądzy oraz chciwości w których czuła się jak ryba w strumieniu, traciła grunt pod nogami. Maruiken źle bowiem się czuła w obecnej roli, pionka sił których natury nie pojmowała. Wiedziała już że mnisi ją potrzebują do realizacji swych planów, ale jakie były szczegóły owych planów?Czy jej siostrzyczka uwięziona w zamku nie była przypadkiem przynętą na nią ?
Przerażająca perspektywa.

Czy przyjdzie Leiko wieść żywot zaszczutego lisa, na którego będą polować słudzy mnichów? Czy dano jej wybór? Dotąd była snem, pojawiającym się nagle i znikającym równie szybko. Czasem słodkim snem zapomnienia, czasem zimnym snem śmierci. Zawsze jednak w cieniu, zawsze z boku… teraz, wystawiona na spojrzenia czuła się nieswojo. Czuła się bezbronna.
Ale nie w jego ramionach. Otulona przez swego yojimbo czuła się bezpieczna. On oddzielał ją od zagrożeń, on oddzielał ją od zmartwień, on oddzielał ją od rosnącej potęgi jej oka.
Przy nim była tylko Leiko, łowczynią. Choć nie mogła wątpić iż ronin domyślał się więcej niż okazywał, to jednak Sasaki Kojiro wydawał się tym nie przejmować. Może nie miało to znaczenia dla niego.
Może wystarczała mu świadomość trzymania w jej swoich ramionach i rozkoszowania jej nocnym towarzystwem.
Sam z poplątaną przeszłością, akceptował taką Tsuki no musume, jaką mu odsłaniała nie zagłębiając się jej prawdziwą przeszłość i prawdziwą naturę.
Była to pokusa. Udawać przed nim i przed sobą, zwyczajną kobietę.


Zapomnieć o Oku, zapomnieć o mateczce, obowiązkach, przeszłości. Zostać Tsuki no musume z jego wyobrażeń. Dla Maruiken osaczanej przez implikacje wynikające z niechcianego dziedzictwa, była to pokusa trudna do zwalczenia, zwłaszcza wczesnym porankiem, gdy w jej tygrysie budził się apetyt, który mógł być zaspokojony jej wężowym splotem ciała łączącym oboje w jeden pulsujący rytmem miłości organizm.

Sen jednak nie mógł trwać wiecznie.

W końcu musieli wyruszyć porzucając za sobą góry i ich tajemnice. I wątpliwości. Przytulona do ramienia swego obrońcy i zadumana. Ostatnia noc pozwoliła rozproszyć nieco lęki, dzisiejszy poranek całkowicie je stłumił… szkoda, że tak samo nie pozwolił stłumić głodu. Z drugiej strony rozmyślania o wczorajszej rozmowie wlały nieco otuchy w serce Leiko.

“Nie jest jednak demonem. Jest człowiekiem… jak każde z nas.”


Tak powiedział starzec o złotowłosym Oni. A skoro jest człowiekiem, a nie potworem ze świata duchów to łowczyni miała szansę na zwycięstwo. Wszak na naturze ludzkiej, a zwłaszcza na męskich namiętnościach znała się bardzo dobrze. Mogła z nim nie wygrać bezpośredniej konfrontacji na miecze… ale wystarczyło wszak zmienić zasady pojedynku na bardziej wygodne dla niej, ne? Wszak i tak zawsze wolała korzystać ze swego wakizashi jedynie w ostateczności.

Ruszyli do Maedy… Nie było wszak na razie potrzeby podążania tuż za grupą z palankinem. Wiedzieli dokąd zmierza. Mogli ich dogonić, gdyż tamci poruszali się wolniej i nie mogli wybierać najkrótszych szlaków. W Maedzie mogli się kryć potencjalni sojusznicy, więc warto tam było zajrzeć. Nie mówią już o tym, że w Maedzie można było kupić ciepły posiłek, co było dodatkową motywacją do wyruszenia właśnie tam. Miała wszak sporo monet zarobionych u Hachisuka i paradoksalnie nie miała ich gdzie wydać. Pierwszy raz łowczyni zetknęła się taką sytuacją.
Podróży ku temu miastu towarzyszył miły ciepły blask słońca. Ganriki milczało, więc podróż w towarzystwie jej osobistego tygrysa zapowiadała się przyjemnie. Tym bardziej, że kolejne niespodzianki również były równie przyjemne.

Trop tygrysa jaki przeciął ich drogę i prowadził w podobnym co ich kierunku. Trop olbrzymiego tygrysa… co pozwalało łatwo zgadnąć do kogo ów trop należał. Niestety dość szybko ów trop gubił się wśród traw, więc nie byli w stanie go śledzić. To jednak był kolejny promyczek otuchy wlany w serce Leiko. Bo czyż ktokolwiek mógł mierzyć się z tą olbrzymią bestią , która potrafiła urywać głowy jednym kłapnięciem paszczy? A która była jej sojusznikiem?
Nic więc dziwnego, że Mauriken towarzyszył dobry humor. Ale gdy zbliżali się do Maedy, poczuła zimno przeszywające jej ciało do kości. Strach który pojawił się znikąd sprawił, że bardziej przytuliła się do Kojiro.
Czuła że coś jest nie tak, czuła zagrożenie, czuła jak ganriki się w niej budzi i… nie potrafiła zlokalizować zagrożenia, choć miała wrażenie, że z każdym krokiem zbliża się ku niemu.

I że bez względu, gdzie by ruszyła i tak by go nie uniknęła. Karma… z którą musiała się zmierzyć.
Zbliżali się do Maedy… ukrytej pomiędzy dwoma zboczami wioski, której pola ryżowe schodziły kolejnymi terasami do jeziora.
Idealne miejsce na sielskie życie… kiedyś. Teraz Maeda była ruiną pozbawioną życia.


Brama była uszkodzona, budynki zniszczone. Maeda nie przetrwała wojny. Jej mieszkańcy uciekli lub zginęli. Czy na pewno?


Choć wyglądała na pustą i zapomnianą, to łowczyni nie ufała temu pozornemu spokojowi. I sięgnęła po swe własne sztuczki. Naimenteki joukei ujawniło przed nią prawdę. W tej wiosce były Oni, duże i liczne. Aż sześć sporych okazów wręcz błyszczących w jej spojrzeniu. Kryły się w starych chatkach, najwyraźniej na nią oczekując… albo kogoś innego, choć w to Maruiken wątpiła.
Był tu też człowiek, ale kto?

Pozostało to sprawdzić. Bądź co bądź, Maruiken była też i ciekawa sytuacji panującej w tej osadzie. Teraz gdy wiedziała o pułapce, mogła wykorzystać tę wiedzę przeciw napastników. Mogła się tam podkraść niezauważona wraz z Kojiro, którego talentom w tej dziedzinie mogła zaufać na równi ze swoimi.
Więc powoli i cicho zbliżali się do osady, łącząc się z cieniami rzucanymi przez zachodzące słońce.
Dotarli niepostrzeżenie pod bramę, prześlizgnęli się pod ścianę najbliższego zabudowania i wtedy łowczyni wreszcie mogła się przyjrzeć człowiekowi oczekującego na nich.


Hirami Kasan… stał oparty o ścianę rozpadającego się domostwa pogrążony w rozmyślaniach nad niestałością świata lub parszywych powodach, dla których tkwił w tym miejscu. Iye… po dłuższym przyglądaniu się Leiko stwierdziła, że się myliła. Wcale nie był zamyślony. Wyraźnie na kogoś oczekiwał.
Po chwili w cieniu zburzonego domostwa dostrzegła ukrytą w mroku sylwetkę szerokiej w barach rogatej istoty wysokiej na trzy metry. Oni… duży i pewnie potężny. Nie jedyny. W tym miejscu było ich jeszcze pięć. Nie kryli się przed Kasanem, niewątpliwie samuraj musiał o nich wiedział.
W końcu i Hirami i Oni byli częścią pułapki.
Czekali. Tak jak on. Czekali na kogoś. Czekali na nią.
Tak czuła w sercu i dlatego zadrżała zaskoczona, gdy Kasan w końcu się odezwał oblizując lubieżnie wargi. - Wyjdź ze swej kryjówki, wraz ze swym towarzyszem o znajomym zapachu. Nie ma się co ukrywać. I tak cię znajdę Maruiken-san.
Skąd... wiedział?Przecież jej nie mógł zobaczyć.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem