Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2015, 15:28   #16
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Kerm & Korbas

Ledwo wszystkie skrzynki znalazły się poza zasięgiem przypływu Ethan-Kerovan zabrał się za otwieranie “swojej” - tej oznaczonej łukiem. Paskudztwo było - ku jego rozczarowaniu - zamknięte na kłódkę.
Mogliby dołączyć klucz, pomyślał.
- Dziewczyny, nie macie czasem spinki do włosów? - spytał. Stojąca najbliżej Amelia tylko prychnęła.
Co prawda Kerovan nigdy nie próbował otwierać kłódek w taki sposób, ale... Ethan smykałkę do mechanizmów miał, co więc szkodziło spróbować.
Zastanawiając się nad sposobem dotarcia do środka (bez rozbijania wszystkiego w drebiezgi) zaczął przeszukiwać kieszenie w poszukiwaniu grzebienia. Włosy, które w zamyśle miały dodawać romantycznego wyglądu, jakoś dziwnie zaczęły przeszkadzać, włażąc w oczy. Przydałoby się je przeczesać czymś lepszym, niż palce.
W kieszeniach było płótno. Płótno. Jeszcze raz płótno.
Kieszenie się kończyły, aż wreszcie w ostatniej palce Kerovana trafiły na kawałek metalu, wygięty w fantazyjny sposób.


Krasnolud obserwował całą akcję wyładowywania towaru z perspektywy plaży. Wstyd się przyznać, ale pływanie nie było jego najmocniejszą stroną, a nowe ciało zdawało się jeszcze cholerniej nieprzystosowane do tego typu przygód. Co by było, gdyby ześlizgnął się do tego wielkiego morza i utopił? Urojenie czy nie urojenie, Adrason nie chciał przedwcześnie się z tego bajko-koszmaru obudzić. Dlatego siedział po turecku na piasku z założonymi na piersi rękoma i podziwiał swoją brodę, zezując na nią, co mogło się wydawać dość komiczne, gdy ktoś obserwował go z boku. Dopiero działania długowłosego człowieka, który jako jeden z pierwszych ruszył do otwierania skrzyń, odwróciło uwagę krępego osobnika od jego brody.
- Wiecie, Panowie… - odchrząknął cicho i podniósł się z piachu. - Postawię Wam piwo za tę skrzynkę… - burknął tylko, klepiąc ciężką łapą w wieko kufra z wymalowaną na środku okrągłą tarczą.
- Piwo? Sadysta... - mruknął Kerovan, który jakoś nie potrafił dojrzeć choćby butelki z piwem, a co dopiero mówić o ich większej ilości.
Gdy tylko Adrason zobaczył, że zamknięta jest na jakiś cztero-obrazkowy szyfr, mina mu zrzedła.
- Jak niby otworzyć to diabelstwo? - zerknął na kłódkę zabezpieczającą kufer towarzysza i zaklął w języku, którego nigdy przedtem nie słyszał.
- O nie, nie zamienię się. - Kerovan pokręcił głową. - Ale pokaż, co tam masz. Może jakoś wymyślimy. Co dwie głowy... Poza tym cztery symbole to niezbyt wielka ilość kombinacji - pocieszył krasnoluda.
- Kto wie czy nie wystarczająca… - odparł Adrason i ponownie opadł na piach, ścierając z czoła kropelki potu, niemal z wysiłkiem wpatrując się w symbole na skrzynce. - Ciekawe czy działa jak kod PIN, po trzech nieudanych próbach trzeba będzie wpisać PUK… - mówiąc to nadal patrzył na wieko, by po sekundzie grzmotnąć czołem w szyfr. Ocknąwszy się z olśniewającego zamroczenia, począł majstrować przy runach, układając je ostrożnie, tak jak gdzieś głęboko w umyśle miał to zakodowane…
- Ciekawa metoda - mruknął cicho Kerovan, po czym zaczął otwierać kłódkę, blokującą mu dostęp do zawartości skrzyni z łukiem na wierzchu.
- Żyrafa, słoń, wielbłąd, tygrys… - mruczał pod nosem krasnolud, kolejno przestawiając obrazki szyfru. Gdy ostatnia z nich trafiła w zatrzask, wieko skrzypnęło, Adrason usłyszał jak zamek wydaje nieznane klekoczące dźwięki, po czym cały mechanizm wystrzelił niczym grzanka z tostera, a skrzynia stała przed krasnoludem otworem. - Nooo, proszę, proszę… Pozwólcie, że się poczęstuję pierwszy! - radośnie zagrzmiał i począł wywracać cały kufer do góry nogami, wysypując ekwipunek na piasek.
Zawartość okazała się zaskakująco bogata, gdyż w środku znajdował się calutki rynsztunek pasujący w sam raz na krępe ciało krasnoluda, a do tego dwa wspaniałe cacuszka - pięknie zdobiony, groźnie wyglądający topór o dwu ostrzach oraz prawdziwa perełka wśród skarbu - bajecznie świecąca w słońcu mithrilowa tarcza i choć gabarytem nie zachwycała to Adrason zakochał się w niej niemal natychmiast. Zanim jednak zaczął nurkować w ciuchach, wzniósł topór, ważąc go w rękach i spojrzał na Kerovana.
- Nie chcę Ci psuć zabawy, przyjacielu, ale ten sposób będzie chyba skuteczniejszy? - znacząco spojrzał na dzierżoną z zadziwiającą łatwością broń.
- Barbarzyńska metoda - mruknął Kerovan. Po co niszczyć coś, co można przeliczyć na srebro?
Przekręcił klucz, a kłódka otworzyła się ze szczękiem.
Wieko kufra podniosło się z cichym skrzypnięciem, ukazując całkiem ciekawą zawartość.
Ku zdziwieniu (a i radości) Kerovana prócz tego, co pracowicie wypisywał na karcie postaci, znalazła się tam ciesząca dłoń swym ciężarem sakiewka.
Srebro i miedź wysypało się z brzękiem na wieko kufra. Pięć sztuk srebra i trzy razy tyle miedziaków. Na kawałek chleba wystarczy - Kerovan próbował sobie przypomnieć cennik, jaki wczoraj (jeśli to było wczoraj, a nie sto lat temu, albo za rok) przedstawił im Tom.
Schował monety do sakiewki, sakiewkę do kieszeni, po czym zabrał się za oglądanie broni - niby znajomej, a jednak obcej.
Miecz leżał w dłoni niczym robiony na zamówienie, zdobiona grawerunkiem tarcza zdawała się być równocześnie i poręczna, i solidna, a łuk...
Kerovan pogładził go delikatnie, podziwiając kunszt rzemieślnika, który w swe dzieło włożył nie tylko długie godziny pracy. Broń była wprost... magiczna.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 20-02-2015 o 16:25.
Kerm jest offline