Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2015, 21:29   #80
czajos
 
czajos's Avatar
 
Reputacja: 1 czajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwu
Anthony siedział na tylnym fotelu Bentleja i bez zainteresowania przyglądał się mijanym na ulicach ludziom. Żałosnym i prostym ludziom, narzędziom właściwie. Marching już dawno utracił swoją więź z człowieczeństwem, był bestią, wilkiem wśród stada cieląt. Samochód podjechał pod posterunek policji stary i szary budynek nawet dla nie posiadającego daru nadludzkiej percepcji Anthonego roztaczał auro szarości i beznadziei, a teraz i delikatną nutkę strachu. Wchodząc do poczekalni jego oczy zalśniły nienaturalnym blaskiem, nie była to jednak budząca przerażenie krwista czerwień którą dawała Dyscyplina Animalizmu, a delikatny nieopisany słowami blask który przyciągał do niego śmiertelników niczym ćmy do wiszącej na ganku lampy. Stoją w pomieszczeniu ludzie ucichli nieco gdy go ujrzeli, kilku co śmielszych próbowało nawet zwrócić się do niego z jakimś pytaniem bo rozsiewana przez niego aura opanowania i autorytetu skłoniła ich do przekonani, że jest kimś znaczącym w tu w siłach porządkowych Omahy. Przelotnie ujrzał też dwóch innych mężczyzn którzy tuż przed nim wkroczyli w obręby posterunku, jeden biały drugi czarnoskóry, odwrócili się na chwilę jakby porażeni prądem i spojrzeli na Marchinga jednak zdołali zerwać pęta uroku i odejść w głąb budynku tylko raz czy dwa razy rzucając przez ramie spojrzenie na Anthonego który właśnie skierował się do okienka gdzie siedziała Jennifer.
- Anthony Marching, witam -powiedział swoim hipnotycznym i uwodzicielskim głosem Anthony.
- Mam pewną informację dla Detektywa Wildflowera, prosił bym by była Pani tak uprzejma i wskazała mi jego biuro -
Policjantka po drugiej stronie szyby zagapiła się na niego i zawiesiła na chwilę jak niczym nastolatka do której właśnie odezwała się jej szkolna miłość.
- Yyyy, tak,tak oczywiście - odpowiedziała nagle wyrywając się z tego zamyślenia i bezwiednie przeczesując blond włosy i uśmiechając się niepewnie w kierunku Anthonego.
- Tutaj do drzwi proszę - powiedział wskazując ręką znajdujące się po lewej drzwi, a następnie wstała od biurka z kluczem w dłoni by otworzyć je i wpuścić Marchinga i Zabydeusza.
- Muszą Panowie iść tu wzdłuż tej ściany do schodów, a następnie wejść na drugie piętro tabliczka z imieniem jest na drzwiach. - mówiła dalej starając się jak najdłużej przykuć na sobie uwagę Marchinga.
- Może kawę ? - zapytała jeszcze gdy dwójka aplikantów podziękowała jej skinieniem głowy, a On obdarował ją nawet chyba lekkim uśmiechem.
- Nie mieli byśmy czelności Panni tym trapić- powiedział Zabydeusz widząc, że kobieta oderwała się trochę od rzeczywistości, a jego Pan zaczyna być lekko znudzony tą błazenadą.
- Z pewnością ma Pani jeszcze mnóstwo innych obowiązków - kontynuował delikatnym ruchem dłoni wskazując kobiecie okienko przy którym przed chwilą siedziała, a w którym gdy tylko Anthony się oddalił znowu zaczęła się tworzyć kolejka. Kobieta zmieszała się lekko i rzuciwszy ostatnie spojrzenie na Marchinga pożegnała się i odeszła.
Anthony zaczął wchodzić po schodach,a Zabydeusz niczym wierny pies kroczył krok w krok za nim. Biuro Wildflower'a nie było trudne do znalezienia, nalepiona na przydymioną szybę nalepka jednak wskazywała, na to ,że biuro dzieli on jeszcze z jednym mężczyznom niejakim Charlsem Soup. Czytając tą karteczkę Anthony lekko zmarszczył brwi, nie przypominał sobie by w którejś z rozmów z Nocollo pojawiało się to nazwisko. Sam Wildflower był wtyką jego potomka w policji Omahy, był on detektywem który zajmował się sprawami prowadzonej przez niego organizacji więc naturalnie Anthony skierował się właśnie do niego, jednakże taki mały problem jak obecność innego śmiertelnego w pomieszczeniu nie miał żadnych szans naruszyć chociażby spokój Wampira.

Wildflower siedział za swoim zdezelowanym biurkiem wpychając właśnie do i tak już przepełnionej popielniczki kolejny niedopałek, nienawidził tej roboty, gdyby nie to że Don Leone łożył kasę która spłacała jego rachunki i spełniała zachcianki już dawno rzucił by to wpizdu, a tak znowu musiał wpatrywać się w scenogramy z przesłuchań by szukać w nich przesłanek o zdarzeniach które nie miały wypłynąć na światło dzienne i musiał redagować swój raport tak by zostały one zignorowane. Wpatrując się w ciąg liter które układały się w pijacki bełkot przesłuchiwanego w pierwszej chwili nawet nie podniósł głowy gdy otworzyły się drzwi do gabinetu. Ale gdy tylko uniósł głowę od razu otrzeźwiał nie lubił takich gości, idealnie ubrany z drogim zegarkiem i wykiwajdłem za plecami, oj niedobrze.

Drzwi otworzyły się pod naciskiem dłoni Zabydeusza i Anthony rzucił spojrzenie na człowieka Nicolla czterdziesto-kilku może nawet piędziesięcio-kilku letni lekko szpakowaty mężczyzna siedział nad jakimiś dokumentami w kłębach tak gęstego papierosowego dymu, że nawet oddychającemu tylko po to by zachować maskaradę Wampirowi zaczęło to przeszkadzać.

Gospodarz nie zearegował natychmiast, ciągle wpatrzony w papiery przez chwilę zignorował gości, jednakże gdy tylko jego oczy łaskawie spojrzały na Marchinga jego postawa natychmiast się zmieniła. Sylwetka wyprostowała się, a całe krzesło odsunęło się od biurka jakby siedzący na nim mężczyzna właśnie miał się rzucić do ucieczki. Tak reakcja detektywa natychmiastowo popsuła Anthonemu humor, miał nadzieję, że Wildflower będzie inteligentną i poważną osobą, a okazał się, jak to zwykle bywa ze sprzedawcami własnych ideałów, kolejnym karaluchem obdarzonym po prostu silnym instynktem przetrwania który wiedział kiedy zamknąć usta.
- Wildflower rozumiem ? - zapytał Anthony stając przed biurkiem detektywa i patrząc na niego z góry. Wcześniej chciał się usadowić na kanapie która stała na przeciwległej ścianie pokoiku niestety wystarczyło jedno spojrzenie, że jest pokryta równomierną warstwą obrzydliwego lepiącego się brudu.
Detektyw przytaknął ale nie zmienił pozycji, a w jego głowie chwila po chwili pojawiały się niepokojące domysły czego to może od niego chcieć ten jegomość.
- Jestem tu od Nicolla, odpowiesz mi teraz na każde zadane przeze mnie pytanie. - powiedział Marching.
- Yyyy, no ale przecież ..... - Bełkotał przez chwilę bez składu detektyw aż nagle w jego oczach zapalił się chytry ognik.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz. Chyba, że masz jakieś informacje wtedy lepiej żebyś... - powiedział z nową werwą Wildflower.
- Milcz - przerwał mu Anthony, a szczęka detektywa zamknęła się z kłapnięciem. Fascynujące obrzydliwe stworzenie z tchórza do twardziela w 3 sekundy.
- Nie będę tu się bawił w żadne hasła potwierdzenia czy gierki ja pytam ty odpowiadasz, rozumiesz ?- Kontynuował Marching.
Detektyw tylko skinął głową usta miał sklejone niczym klejem. Nagle drzwi do pomieszczenia otworzyły się a do środka wszedł wysoki blondyn około trzydziestki niosąc w rękach dwa kubki mętnej cuchnącej chemią lury którą tutaj nazywano kawą.
- Dobry wieczór - powiedział po chwili przerwy patrząc ze zdziwieniem na dwójkę stojącą przed biurkiem jego partnera. Anthony zbadał go spojrzeniem jako taki zegarek całkiem porządna marynarka, może być, a następnie spojrzał pytająco na Wildflowera który jakby za dotykiem magicznej różdżki nagle odzyskał zdolność mówienia.
- Usiądź Charli, mamy gości od naszych znajomych - powiedział lekko łamiącym się głosem Wildflower.
Słysząc te słowa blondyn skierował się do swojego biurka i postawił na nim kawy.
- Detektyw Charls Soup - powiedział nowo przybyły i usiadł.
- Mam ty trochę do zrobienia Panowie i oczekuję waszej współpracy w tym temacie. Powiedzcie mi kto jak i dlaczego trzyma wszystkie sznurki w tym posterunku. - powiedział Anthony i usiadł na kanapie w miejscu które chwile temu Zabydeusz doprowadził trzymaną w marynarce chusteczką do akceptowalnego porządku. Zdanie to napędzane siłą sztuki Dominacji spowodowało, że zasiadający za biurkiem Wildflower zaczął ochoczo dzielić się swoją wiedzą, a siedzący obok niego partner choć wyraźnie zdziwiony rozwojem sytuacji nie miał nic innego do wyboru jak pomóc mu uzupełnić brakujące luki.

****

Cała wizyta na posterunku zajęła Anthonemu dwie godziny. Dwie godziny wytężonej pracy, zaczepiał ludzi na korytarzach wzywał do różnych biur i spotykał w toaletach. Co prawda nie miał jeszcze policji w kieszeni, taki poziom władzy uzyskiwało się przez tygodnie, a nie kilka godzin ale nie było szans by na posterunku zdarzyło się teraz cokolwiek o czym nie poinformowano by, oczywiście pośrednio, Marchinga. Po skończonym oblocie pozostało tylko przyjrzeć się nowo przybyłym, dwójka agentów FBI także kręciła się po posterunku by poznać jego strukturę, tej nocy Anthony nie miał już czasu się nimi zajmować. Jego wampirze zmysły dostrzegały już powoli pojawiającą się na krawędzi horyzontu łuną. Jako Lasombra Marching był wyjątkowo wyczulony na takie szczegóły i gdy tylko powrócił z Zabydeuszem do samochodu założył przyciemniane okulary o modnych w dzisiejszych dniach dużych szkłach przypominających okulary pilotów myśliwców i na powrót skierował się w obręby swojej domeny. Za jakąś godzinę powinna się tu zjawić jego goście. Telefony które próbował wykonać z samochodu Marching do swojego potomka pozostawały głuche, widać blokada łączności ciągle funkcjonowała więc dzisiejszego wieczora nie będzie w stanie zapewnić gościom świeżej Vitae ale na szczęście w jego piwnicach pozostawało dość zasobów by zorganizować jeszcze jedno czy dwa przyjęcia, będzie się też mógł pochwalić szerszą paletą smaków.

Margarita i Paulo spisali się wyśmienicie, oświetlenie podjazdu zmieniło go w świetlistą promenadę i ujawniło skryte w mroku detale idealnie utrzymanego ogrodu. Na wejściu Anthonego przywitały wszystkie jego kobiety odziane w odświętne stroje, a także dwójka jego Ghuli, która zachęcona skinieniem dłoni swego Pana zaprowadziła go do sali balowej. Długie wyłożone marmurem pomieszczenie mogło by pomieścić dwa korty tenisowe, a na centralnie umieszczonym stole można by było grać w curling, piękno dębowego drewna układało się w naturalne ciągnące się wzory na jego powierzchni, a otaczające krawędź delikatne zdobienia same w sobie były dziełem sztuki. Ściany pokrywały najróżniejsze obrazy, płaskorzeźby i arrasy przedstawiające głównie sceny biblijne. W najdalszym krańcu sali stało za to gigantyczne palenisko które zostało ustylizowane w taki sposób, że na myśl przychodziły człowiekowi wrota do piekieł, wewnątrz szalała burza płomieni i zapewne gdyby nie odległość dzieląca je od stołu nie była tak duża, a samych nie izolowała od otoczenia pancerna szyba Anthony nigdy nie odważył by się zasiąść u szczytu stołu w wielkim fotelu. Fotel ten miał jedno zadanie, podkreślić pozycję zasiadającego w nim, w swej domenie Anthony był jedynym i niekwestionowanym władcą, a wszyscy pozostali, co najwyżej, gośćmi domu.
 
__________________
Nowa sesja dark sci-fi w planach zapraszam do sondy

Ostatnio edytowane przez czajos : 21-02-2015 o 11:36.
czajos jest offline