Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2015, 10:10   #47
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Nad jeziorem
Powziął decyzję pod wpływem chwili. Schował pieniądze do kieszeni.

- Szefie? - Damien O’hare zamykał już interes pobrzekując pękiem kluczy.

- Tak Steve?.

- Potrzebuję kilka dni wolnego. Dwa, może trzy… - odchrząknął. - Muszę pozałatwiać kilka spraw. Ostatnie dni, nie były łatwe.

- Tak… No cóż… - podrapał się, po zaroście. - Nie powiem, żeby mi to było na rękę. Dwa dni Steve. Uporaj się z tym w dwa dni, inaczej będę zmuszony poszukać kogoś innego. Rozumiesz?

- Jasne szef! Dzięki.

Motel.
Był na prawdę zmęczony. Na widok Maddie uśmiechnął się słabo. Cieszył się, że tutaj była, cała i zdrowa.

- Dobrze cię widzieć - bąknął, - całą i zdrową. Padam z nóg. Wezmę prysznic a później…

Nie dokończył co później. Zniknął w łazience. Wyszedł po kilkunastu minutach, odświeżony i w nieco lepszym humorze.

- Działo się coś? - spytał, rzucając się na tapczan i sięgając po pilot telewizora.

Nie trwało długo jak z kanapy rozległo się ciche chrapanie.

Rezydencja Cravenów.
Pojechali do domu w dobrych chumorach, po przespanej. Tym bardziej, że informacje otrzymane przez telefon wskazywały na to, że u ojca i dziadka wszystko w porządku. Może upiór, czy jak go tam nazwać dał sobie spokój? Może wygrali rundę?

Ojciec rozwiał jego nadzieję. Maudite - Przeklęty! Ktoś ich próbował ostrzec? Wróg czy przyjaciel? Musieli walczyć. Musieli dowiedzieć się dlaczego. Inaczej…

Popołudnie w bibliotece zaowocowało nowymi informacjami. Postanowili pójść za ciosem…

Sklepik wędkarski
W drodze do sklepu wędkarskiego Maddie zerknęła na kierującego samochodem brata.
- Steve… możemy najpierw obskoczyć parę miejsc? Chciałabym znajleźć przyjaciela. Ma na imię Joel i jest tutejszy, jego obecność mogłaby pomóc. Kto wie, może nawet zna Indianina, właściciela sklepu?

- Bo ja wiem... - najwyraźniej nie był przekonany. - Znasz tego Joela dobrze? Ufasz mu? Wiesz jak to wygląda. Para nowoprzybyłych wypytuje o kruki i mówi o nawiedzonym domu. Nie chciałbym w to angażować nikogo obcego jeśli nie musimy. Wiesz co powie na to opieka społeczna gdy… A czy to nie ten sam gość, który? - nie dokończył. - Ojciec byłby wściekły gdyby się dowiedział! Mógłby przedłużyć ci szlaban. Spróbujmy najpierw co sami wskóramy.


Sklepik znajdował się po drugiej stronie jeziora, nad którym stała “Nad Jeziorem”, właściwie już poza miastem, niedaleko przystani. Taka lokacja miała swoją zaletę. Bliskość wody i cisza. W równych odstępach na brzegu porozstawiane były krzesełka, na których siedzieli miejscowi, ale również przyjezdni, mocząc kija. Jak się później okazało sklep za przystępną cenę oferował też wypożyczenie sprzętu wędkarskiego.

Sama buda nie reprezentowała się szczególnie. Kanciasty kontener z odłażącą farbą. W środku było duszno i, co zaskoczyło Cravenów, tłoczno. Wyraźnie wyglądem odstawali od towarzystwa. Mimo tego ustawili się grzecznie w kolejce. Właściciel był starszym mężczyzną o pobrużdżonej zmarszczkami twarzy i orlim nosie.

- W czym mogę pomóc? - spytał gdy przyszła ich kolej, spoglądał na nich ciemnymi, inteligentnymi oczami. Na twarzy gościł, lekki, niewymuszony uśmiech. - Chyba nie przyszliście łowić? Chcecie wynająć przyczepę? Łódź?

- Właściwie nie - zaczął Steven. - Chcieliśmy o coś zapytać.

- Słucham, służę pomocą.

- Chcieliśmy spytać o kruki - postanowił przejść do sedna aby nie przeciągać sprawy - o ich symbolikę w wierzeniach…

- Nie rozumiem - twarz właściciela ściągnęła się, uśmiech znikł. - Dlaczego was to interesuje?

- W domu Hortonów…

- Przepraszam - przerwał mu ostro. - Nie mam czasu na opowiadania. Mam dużo klientów.

- Ale to zajmie dosłownie chwilę… - nie dawał za wygraną.

- Przykro mi ale muszę was prosić o opuszczenie mojego sklepu. Harry? - zwrocił się do stojącego za nimi mężczyzny zupełnie już ich ignorując. - To samo co zwykle? Jak poszło ostatnim razem?

Mężczyźni wdali się w dyskusję na temat wędkowania i łowieniu gruntówką z koszyczkiem zanętowym. Indianin zdawał się nie zwracać na nich zupełnie uwagi, chociaż chłopakowi nie umknęły ukradkowe spojrzenia kierowane w ich stronę. Nie pozostało im nic innego niż wyjść i zastanowić się co dalej.

Steven był wściekły i wściekłość malowała mu się na twarzy. Indianiec z całą pewnością coś wiedział. Jego zmiana postawy była oczywista. Chłopak był zdeterminowany czekać pod sklepem aż nadarzy się sposobność porozmawiania z nim w cztery oczy. A jeśli nie będzie chciał nic powiedzieć... Zacisnął dłoń w pięść.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline