Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2015, 00:35   #23
Azrael1022
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
W hotelu było tłoczno, gwarno i niespokojnie. Wyczuwało się ogólne napięcie, mimo tego, że większość osób przybrała fachową pozę stoickiego spokoju – czy byli to zaprawieni w bojach politycy, doświadczeni dziennikarze czy dowódcy wojskowi – wszyscy starali się wyglądać na zimnokrwistych. Lance nie miał zbyt wiele do powiedzenia – już na bramkach przy wejściu do lobby usłyszał „Zostawiasz broń, albo nie idziesz dalej” – decyzja była prosta. Lance nie czuł potrzeby pokazywania się w telewizji w towarzystwie dyplomatów.

- Mark, rozejrzę się wokół hotelu. W środku mamy już zbyt wielu wojskowych, dodatkowy karabin nie zrobi nikomu różnicy. Wrócę zanim skończą gadać. Będę w kontakcie – poinformował partnera i udał się do wyjścia. Po drodze postarał się, żeby jak najwięcej wojskowych zapamiętało jego zarośniętą głowę, gdyż w przypadku jakichkolwiek kłopotów, niepokoju, wybuchu ajdika, przypadkowej strzelaniny czy nawet huku korków od szampana, mógł łatwo zostać wzięty za rebelianta/bandytę przez jakiegoś krewkiego żołnierza. Kontraktor wyszedł na zewnątrz, gdzie mimo wieczornej pory wciąż było parno i duszno. Wyjście poza klimatyzowaną strefę sprawiło, że momentalnie po plecach pociekły mu strużki potu. Przed hotelem pomachał miejscowym ochroniarzom, pogadał chwilę z Marines, zagadnął o wspólnych znajomych, popytał co u Cambella, posłuchał kilku plotek. Następnie zabrał się do właściwej roboty.

Kamery były rozmieszczone tak, żeby objąć wejście i okolicę. Nic nadzwyczajnego, ale lepsze to niż nic. Na hotelowym dziedzińcu było sporo kwietników, jakichś białych murków, zadbane trawniki i ławki dla gości. Najważniejsze było jednak to, że całość była wyżej niż ulica, dzięki temu przez frontowe drzwi nie dało się wjechać wypełnionym trotylem samochodem-pułapką. Lance zszedł na ulicę, skręcił w stronę centrum biznesowego. Prowadząca między budynkami droga była wąska i można było na nią łatwo wjechać. Jednak żeby zaszkodzić ludziom wewnątrz, trzeba by było użyć naprawdę potężnego ładunku. Albo detonować cysternę z ciekłym chlorem, aby otruć jak najwięcej osób. Vernon pamiętał, że takie ataki miały miejsce w Afganistanie i Iraku. Rozejrzał się dokładnie i ocenił jaką drogę musiałby pokonać autem samobójca przed odpaleniem niespodzianki. Całe szczęście musiałby zwolnić na zakręcie, a wtedy żołnierze z Ameryki, Chin i Rosji zrobiliby z niego sito. O ile dobrze strzelają.

Po odbyciu rekonesansu kontraktor wrócił na dziedziniec, pokręcił się jeszcze przy amerykańskich żołnierzach dopóki jakiś krewki sierżant nie powiedział mu w krótkich acz dobitnych słowach co myśli o jemu podobnych "psach wojny". Nie było na niego rady, może miłą jakieś złe doświadczenia z pracy z kontraktorami z przeszłości i nie dał się przekonać, że Lance jest tu w tym samym celu co on. W końcu kontraktor wyszedł na ulicę i zaczął oglądać samochody – jeden po drugim szukając niezwykłości. Dziury po kulach, zbyt nowoczesne bryki, które nie stały w garażu, wszelkie podejrzane pickupy, pojazdy z ludźmi w środku, maszyny przy których był ktoś rozmawiający przez komórkę. A przede wszystkim BMW i Audi z silnikami o dużej mocy – samochody uwielbiane przez rebeliantów/bandytów, służące zarówno do pokazania się na mieście jak i do ścigania swoich ofiar na drogach ekspresowych.

Po oględzinach Vernon ruszył powrotem do hotelu. Zapowiadało się trochę nudnego oczekiwania a następnie droga powrotna. W myślach zaczął układać trasę do ambasady i ewentualne objazdy w razie nieprzewidzianych wypadków, o które przecież nie było trudno.
 

Ostatnio edytowane przez Azrael1022 : 05-03-2015 o 23:39.
Azrael1022 jest offline