Ruszyliście przed siebie próbując nie myśleć o tym, co przed momentem zobaczyliście. Minęliście kilka kolejnych korytarzy i zakrętów, gdy klucząc kolejnym natrafiliście nagle na dwójkę ludzi, którzy siedzieli nieopodal was tuż przy murze kanału...Ludzie...tak wam się przynajmniej wydawało na początku. Gdy odwrócili się w waszym kierunku ujrzeliście że kończą właśnie zjadać jakieś ciało i z normalnymi ludźmi nie mają wiele wspólnego. Umorusani we krwi bez wątpienia mieli ochotę na więcej bo dziko zawyli widząc was. Jeden z nich miał troje oczu i wielkie, ostre jak brzytwa zęby. Miał ponadto wielkiego garba na plecach, niczym napęczniałą bańkę. Jego towarzysz, wychudzony typ poruszający się na kozich racicach omiótł posadzkę długim, uzbrojonym w kolce ogonem. Z dzikim krzykiem, w jednej chwili ruszyli na was. |