Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2015, 21:44   #636
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Pod wieczór gdy wszyscy którzy zostali, zebrali się przy ognisku w jaskini , po raz pierwszy od dawna będąc zarówno syci jak i napojeni, po raz pierwszy od długiego czasu bez smętnych myśli że znaleźli się w pułapce bez wyjścia. Przyszła pora na omówienie dalszych planów i wybraniu nowego dowódcy - choć racjonalne było wybranie najpierw drogi potem dowódcy, bo sam dowódca mógłby mieć inne plany, niezgodne z wola większości. Pierwszy głos zabrał Thorin, tym razem miał pod ręką karty , atrament i pióro, zamierzał bowiem spisać co najmniej wyniki narady, a być może i formalnie zebrać podpisy pod decyzją kompanów określając jasno wybór dowódcy, czas lub cel do którego miał obowiązywać oraz inne ważniejsze postanowienia. W podziemiach sprawa była jasna, trzeba było się z nich wydostać i nie było czasu na niuanse, efektem jednak był pewien rozgardiasz który szybko się uwydatnił. Tym razem mieli okazję zrobić to poprawnie.

- Droga z Azgal do Azul zajęła mi 10 dni, ale wówczas byłem zdrowy, poruszałem się na wozach, drogi były przejezdne… Nie wiadomo jak jest teraz, można jednak spokojnie zakładać , że będzie to dłuższa wyprawa. Gdybyśmy byli na nieco innej drodze prowadzącej do Azgal to juz po pięciu dniach powinniśmy trafić na osadę, ale mówiąc szczerze to nie wiem nawet jak mamy się stąd dostać na tamtą ścieżkę, więc chyba lepiej po prostu iść obecną trasą licząc że i na niej po drodze znajda się jakieś osady, kopalnie, czy wartownie… Jak już mówiłem wcześniej mój klan należy w Smoczej Skale do liczących się, jestem przekonany że wraz ze mną ugoszczą moich przyjaciół za jakich was mam. Jeśli w ramach rewanżu za darmowe noclegi i strawę zechcecie po nabraniu sił wyruszyć na małą wyprawę po skarby - Thorin uśmiechnął się wyraźnie - wówczas będzie to z pewnością dobrze przyjęte. Jeśli zaś zdecydujecie się wyruszyć do runmistrza bez zbędnej zwłoki - to i to będzie dobrze przyjęte , wszak dopomożecie mi w wypełnieniu przysięgi złożonej w Azul. Która wciąż wiąże kilku z nas.

Thorin na moment omiótł spojrzeniem Galeba, Rorana Detlefa i Grundiego. [/i]- Być może warto zaznaczyć że ten który miał prawo i moc, zwolnić nas z danej przysięgi względem króla Azul, ma z pewnością prawo i moc zdjąć z naszych barków wszelkich prześladowców, agentów i innych zbirów którym się wydaje że jesteśmy im coś dłużni. Ci którzy będą chcieli pozostać lub ruszyć w inną drogę , z tymi zapewne przyjdzie się mi pożegnać. Dlatego już teraz może warto zaznaczyć przyszłemu thazorowi, że jeśli miałby inna wizję docelową dla naszej grupy, niż wypełnienie obowiązku i przysięgi złożonej publicznie to przyjdzie nam się prędzej czy później rozstać. Być może właśnie warto będzie zapisać w umowie podróż do Karaz a Karak jako powinność thazora względem oddziału. Sposób i czas na wykonanie będzie już leżał w gestii dowódcy. Jeśli ktoś nie chce podjąć się tego zadania i nie zamierza ciągnąć tam oddziału, niech lepiej powie o tym przed głosowaniem, żeby sprawa była jasna. [/i]

Thoirn wieczorem po raz kolejny nabił fajkę z ostatków już tytoniu. Teraz raczył się nim w spokoju, nie znanym od dłuższego czasu. - Co prawda wybór dowódcy jeszcze przed nami, ale myślę że to właśnie dobra okazja Kyanie byś przyłączył się do naszej gromady. Wiedz iż jeśli przyjdzie nam dotrzeć do Azgal będziesz tam dla mnie miłym gościem nie mniej niż pozostali moi kompani. Jeśli zdecydujesz się pozostać z nami , masz już teraz prawo do głosu nad nowym thazorem. Jeśli zdecydujesz się z nami podróżować do samego Runkaraki Sverrissona wiedz, iż będzie ci dane pod nim służyć, jeśli taka będzie twoja wola i chęć. A przynajmniej dołożę wszelkich starań by tak się właśnie stało. - Thorin zakończył, czekając na opinie innych.

- Ja chciałbym dowiedzieć się wreszcie, dlaczego uważacie, że wciąż wiąże nas przysięga wobec runkaraki? - Włączył się Detlef. - Przysięgaliśmy ze swej nieprzymuszonej woli królowi Azul. Pominę nawet fakt, że żaden z nas nie wypowiedział słów przysięgi, a sama ceremonia była zwykłą farsą. Uznajmy, że milczenie było zgodą na zaproponowane warunki. Bo o warunki tu chodzi. - Thorvaldsson podkreślił to, co uważał za najbardziej istotne w rozważaniu ważności przysięgi. - A jakież one były? Ano takie, że zapłacono nam za wzięcie na siebie obowiązków synów możnych rodów Azul, a także mieliśmy dostawać żołd jako żołnierze w służbie króla. - Popatrzył na tych, którzy z nim byli wtedy na placu. - W dalszym ciągu uważam, że przeniesienie obowiązków wobec innej osoby, w tym wypadku runkaraki, nie było tym, na co się zgodziliśmy. Do tego przypomnijcie mi, kiedy ostatnio wypłacono wam jakikolwiek żołd? Podróż do runkaraki będzie kosztowała niemało i nie wiem jak wy, ale ja na to złota nie mam.

- Zostaliśmy zwolnieni spod służby nadrzędnym pismem Pana nad Azkarh, jak słusznie zauwazyłeś, milczenie traktuje się jako zgodę. Jak pamiętam nikt wówczas nie wystąpił z szeregu, nie rwał szat, że przysięgę składał królowi Azul a nie runmistrzowi, nikt włosów z głowy nie wyrywał. A jakie były obowiązki , czy też warunki o których mówisz względem runkarakiego? - zapytał zasadniczo retorycznie Thorin. - Zasadniczo nieokreślone - kontynuował dalej - dość , że w poczet tej właśnie służby zostały przyjęte i zaliczone grube sztaby złota, które z pewnością na owa podróż by starczyły, to że wykorzystaliśmy je inaczej to już nasza sprawa i nikt też nie powiedział, że żołd nam się jakiś nie należy. Zasadniczo nie wiemy co nam się należy, bo to jeszcze z runkaraki nie zostało ustalone. Poza tym nikt nie kaze nam tam jechać zupełnie za darmo, możemy się przeciez nająć jako ochroniarze karawany zmierzającej w tamtym kierunku. - stwierdził Thorin.

- Złoto dostaliśmy za przysługę oddaną możnym. Mieliśmy zastąpić ich synów w Czarnym Sztandarze i to zrobiliśmy. Za tę służbę w Czarnym Sztandarze płacono nam żołd i było tak do czasu, aż formację rozwiązano. - Odparł Detlef. - Następnie utworzono oddział milicji politycznej pod komendą Vareka, na co przystaliśmy i najważniejsze - za co również nam płacono. Od czasu rozwiązania milicji nie jesteśmy winni nic nikomu. Zwolniono nas ze służby. Nie płaci się nam. A pomysł, że mamy wykonywać obowiązki wobec runkaraki za darmo jest dla mnie śmieszny. Jeśli runkaraki będzie chciał, żebyś polował na trolla gołymi rękami, to zrobisz to Thorinie? Ja w żadnym wypadku.

- Zostalismy przyjęci na 10 letnią służbę Detlefie, i w tej 10 letniej służbie mieliśmy być pod rozkazami runkaraki Sverrissona, chwilowo, zastępczo pozostaliśmy pod komendą Kazadora. zauważył Thorin

- Nie dla runkaraki, a dla króla. To różnica. Poza tym jakoś mojej sakiewki nie wypycha żołd płacony przez runkarakę. Gdzie jest złoto na utrzymanie oddziału, którego zechciał mieć na rozkazy? Nie będę - NIGDY nie będę pracował dla kogoś wbrew swej woli. Nie jest obca mi profesja najemnika, ale każdy najemnik otrzymuje zapłatę za swoje usługi. Jeśli nie ma złota, nie ma umowy. Dlatego właśnie twierdzę, że nie wiąże nas już żadna przysięga. - Zhufbarczyk nie dawał się przekonać.

Thorin otworzył kronikę, chcąc przytoczyć zapis z tych wydarzeń. - Herold powiedział : Cóż, okazuje się że zaszły pewne zmiany, które musimy uaktualnić w księgach. Nadrzędne pismo od od Pana na Azkarh, zwalnia was od służby królowi Kazadorowi....zanosi się na to że będziecie odpowiadać pośrednio rozkazom Runkaraki Sverrissona. Jednak na razie macie pozostać pod komendą Kazadora, króla Azul. Thorin przez chwile trzymał jeszcze kronikę otwartą na wypadek gdyby ktos chciał do niej zajrzeć.

- Masz tam fragment o warunkach, na których mieliśmy złożyć przysięgę? - zapytał Thorvaldsson.

- Oczywiście, tyle że warunki nie dotyczą runkarakiego , dotyczyły służby w Azul, pod komendą króla kazadora , co się zmieniło i na co nikt z nas nie protestował. Odrzekł Thorin

- Zgodziłbyś się pracować dla kogoś za darmo, ryzykując życiem i nie mając od niego żadnych rozkazów? - powątpiewał Detlef.

- Jak mówiłem nikt z nas nie zareagował na owe pismo od runkarakiego, co oznacza milcząca zgodę. Poza tym była i wciąż trwa właściwie wojna, na wojnie zasady są inne niż w czasie pokoju. Niczym nowym jest powoływanie do służby czy oddelegowanie żołnierzy, nawet bez żołdu , z powodu konieczności. Rzecz jasna może to tworzyć nawet i zamieszki w armii której się nie płaci i rozumiem doskonale dlaczego sprzeciwiasz się wypełnieniu z naszej strony umowy do końca uważając, że cię ona już nie wiąże bo ci nie płacą. Nie wiemy jednak czy gdybyśmy byli u runharakiego czy ociągałby się on z zapłatą żołdu. Nie wiemy , bo Roran wyciągnął nas z Azul, z odbywania 10 letniej służby w różnych formacjach. Zasadniczo bowiem ani rozwiązanie Czarnych Sztandarów ani rozwiązanie milicji, przysięgi naszej nie przerwało. Dlatego porozrzucali nas po różnych jednostkach, bo służba nasz i przysięga trwa. gdybyśmy zostali na posterunkach, zapewne po miesiącu otrzymalibyśmy jakiś żołd. To nie nas wyrzucono, lecz sami odeszliśmy , chcąc wydostać się z Azul. Naszą powinnością jest teraz udać się do runkarakiego i ustalić czy i jak będzie przebiegać dalej nasz służba. Jak mówiłem nikt nie każe nam tam iść natychmiast, nawet nie dalibyśmy rady. Ba może w ogóle moglibyśmy zaoszczędzić sobie drogi, posyłając doń gońca z prośbą o określenie dalszych rozkazów i warunków służby. Nie zamierzam jednak traktować przysięgi jako niebyłej czy nie ważnej, Galeb ma podobne zdanie w tej kwestii, być może to dobra pora by i reszta wypowiedziała się zamierza uhonorować publiczną przysięgę - spojrzał na tych którzy przysięgali - czy tez zwyczajnie towarzyszyć nam w tej podróży i byc może na odrębnych warunkach zaciągnąć się do służby, lub nie , u Pana na Azkarh. - tłumaczył dalej Thorin.

- Bo i nie było kiedy się sprzeciwić! - Thorvaldsson wybuchnął. - Zaraz po tej farsie z przysięgą dla króla odczytali ten świstek od runkaraki i już. Koniec. Zapraszamy do wyjścia. Nikt nie mówił, że już nie obowiązują nas warunki, na które przystaliśmy. I masz rację - jeśli w czasie wojny ktoś siłą wcieliłby mnie do armii, to uciekłbym przy pierwszej okazji. Mogę walczyć tylko wtedy, jeśli JA zechcę. Jeśli JA zechcę, to zrobię to za darmo. Ale to JA o tym decyduję, a nie jakaś lewa przysięga której nie składałem wobec kogoś, kogo nawet nie widziałem na oczy. Dlatego uważam, że nie mam zobowiązań wobec Azul, ani wobec runkaraki. Mógłbym wykonywać czyjeś polecenia, ale jakoś nikt mi za to nie płaci. Nawet nie wiem, czy ten runkaraki istnieje, a jeśli nawet, to czy wciąż żyje.

Długie milczenie przerwa i Roran -Czegóż sie nie spodziewałem to tego że się z Detlefem zgodzę...W tym momencie co prawda więcej niż skomplikowało sie to wszystko, nie uznaję jednak by runrarka miał jakiekolwiek prawa do naszej służby. Przyszedł, rzucił pismo...jak uznaje przysiegę jaką złożyłem Cierniowi…. ta dla runrarki to farsa i nic mnie nie obchodzi. Ważniejsze jest to że cała trasa zachodnia ku tilei jest niemal na pewno zablokowana. I to nie tylko orczymi patrolami jak zapewne rpzełęcz śmierci, najdogodniejsza z tras ale cały zachód od od wysokości Thesssos i Barak Varr po pozostałe linie graniczne Tileańskich księstw. Niemal to pewne...sądzę że wiem kto wkroczył w te ziemie… i nie odwala on fuszerki…Azgal może będzie prostszą drogą niż Karak ale nie dam głowy że i tak nie napotkamy tileańskich kompani. Acz wydaje sie najlepszym póki co pomysłem

- Cisza. - rzucił Galeb siedząc przy ogniu z młotem na kolanach, uniósł z niego wzrok - Wrobiono nas w farsę. To prawda. Wyszarpnięto nas raz i drugi z władzy to jednego to drugiego. Jest jednak jeden argument, którego nawet Thorin mając wszystko zapisane nie przedstawił, ani żaden z was. - runiarz zapauzował i nachylił się do wszystkich - Sverrisson jest jedyną osobą jaka może nam udzielić odpowiedzi na pytania odnośnie tego co dzieje się w Azul i czemu zostaliśmy w to wszystko wpakowani oraz jak kręci się ten majdan. Pytałem Kowala Wielu. Runmistrz miał zatarg z Królem, przez co nie jest poważany w Stalowym Szczycie i od dawna tutaj nie bywał. Według mnie sama możliwość poznania odpowiedzi na te pytania jest niemało warta… a jeżeli chodzi o złoto Detlefie to nie masz chyba nas za pazernych drani. Spłacamy swoje długi, płacimy ile trzeba, nagradzamy hojnie, bo złoto nie ma dla nas tej wartości jaką ma dla innych krasnoludów.

Dirk w ciszy się przysłuchiwał, zapalił fajkę, którą nabił resztkami tytoniu. W końcu postanowił przerwać milczenie. - Niewiele mnie tyczy ta sprawa, bo ani tu ani tam nie składałem przysięgi. Te, które złożyłem zostałem z nich zwolniony. Jednak na chwilę obecną to właśnie runkaraki Sverrisson mógłby, jak powiada Galeb, rzucić światło na naszą sytuację. A jeśli o złoto chodzi, sądzę Detlefie, że runkaraki Sverrisson wyrówna rachunek i spłaci każdego z was, którzy złożyli mu przysięgę. Co się zaś tyczy złota, Galebie. - Dirk zrobił na chwilę pauzę, obracał w palcach rudę złota. - Złoto to tylko metal, jeden z wielu, mający ciekawe właściwości alchemiczne, ale są inne metale pod tym względem ciekawsze. Wiedz, że nie tylko runiarze nie popadają w obłęd na punkcie złota. Jest coś znacznie cenniejszego dla alchemików niż złoto, choć wciąż bezceny jest honorowe życie.

- Tak czy tak. Podróż do Karaz-a-Karak aby zapytać się grzecznie, czemu zostaliśmy tak srodze… - - Galeb skrzywił się zauważalnie nawet przez bandaże -... wychujani to daleka perspektywa. Póki co w mojej opinii pomysł na udanie się do Smoczej Skały dla kurażu i zarobienia na przyszłe wojaże, jest chyba najrozsądniejszy i w naszym stanie wykonalny. Czasem bowiem trzeba się zatrzymać… albo nawet i cofnąć, aby można było pójść do przodu.

Thorin skinął w milczeniu głową obu przedmówcą na znak , że się z nimi zgadza.

- W końcu jakiś konkret. - Detlef spuścił z tonu. - Jestem skłonny rozważyć taką możliwość, ale rzeczywiście tak odległa podróż musi na razie poczekać. Potrzebujemy odpoczynku, naprawienia pancerzy i broni, zebrania zapasów i całkiem sensownego planu - bo samymi chęciami do Karaz-A-Karak nie dotrzemy. Te góry są pełne zielonoskórych, a thagorraki jak widać też nie brakuje. O ile łatwiejsza przeprawa będzie wzdłuż gór, o tyle znacznie niebezpieczniejsza. Orkowie, gobasy, rabusie i zamieszkujące te tereny istoty, których wcale możemy nie chcieć spotkać. Moglibyśmy ruszyć dalej na zachód chociażby jako ochrona karawany z urobkiem z kopalń, albo porządnego krasnoludzkiego piwa! Ha! Taką podróż to rozumiem! - rozpromienił się.

- To może ruszmy do osady Hurana? Tam uzupełnimy zapasy, tam z pomocą Thorina narobię leków, które w tydzień lub dwa postawią Galeba i Rorana na nogi. Naprawimy pancerze, dopiero wtedy ruszymy w kolejne miejsce. - Dirk wciąż obracał w palcach grudę rudy złota.

- Zanim jednak gdziekolwiek wyruszymy ustalmy plan, jak zdobędziemy na to pieniądze. Sądzę, że po naprawie ekwipunku nie zostanie nam zbyt wiele, do tego prowiant i inne sprawy. Jak już będzie złoto, to możemy sobie planować podróż po świecie.

- Pieniądze na maści, tego wiele nie trzeba, a maści można odsprzedać, oczywiście nadmiar. Na samego Galeba zejdzie ze sto porcji, za które mógłbym uzyskać z trzy setki złotych koron, natomiast koszt uważenia maści jest znacznie niższy. Tajemnicą jest przepis Klanu Lisa. - Odparł Dirk.

- Chcesz otworzyć laboratorium, warzyć maści, a potem wędrować po wsiach i je sprzedawać? - zdziwił się Detlef.

- Nie. Detlefie jesteś mężnym khazadem i bijesz się jak demon, ale na alchemii to się nie znasz. Do Litworu potrzebne mi laboratorium. Maści mogę uważyć nawet tu, w tej jaskini, mając za narzędzia to co tu jest. Nie mam jedynie wszystkich składników. Choć wiadomo jest, że w kuchni będę miał lepsze warunki, w laboratorium wręcz idealne. Sprzedanie maści, które regenerują ciało to nie problem, nie musimy sprzedawać ich chamom. Klan Lisa sprzedaje swe wyroby tylko szlachcie, ja mogę zmienić tą regułę i moglibyśmy sprzedawać je po drodze lub wymieniać za potrzebne produkty. - Dirk patrzył na Detlefa oceniając po jego mimice co myśli na ten temat.

- Każdy robi to, co potrafi. - Odciął się Thorvaldsson. - Wolę skupić się na tym, by nie musieć korzystać z żadnych maści i lekarstw. - Dodał. - W każdym razie nie planuję zostawania kupcem i handlowania czymkolwiek. Moim rzemiosłem jest wojaczka i na tym będę złoto zarabiał.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 22-02-2015 o 21:47.
Eliasz jest offline