Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2015, 23:29   #30
echidna
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Meriel nie czuła się kompetentna, by pertraktować z diabłem. Prawdę powiedziawszy niewiele wiedziała o podobnych mu istotach i miejscu, skąd pochodziły. Co prawda kiedyś, dawno temu ten stary piernik, jak zwykła w myślach nazywać poczciwego papcia Salaraza, opowiadał jej o nich, ale prawdę powiedziawszy niewiele go wtedy słuchała, jak zresztą zawsze. Teraz chyba zaczynała powoli tego żałować.

Nie mniej jednak nie znając przeciwnika Meriel postanowiła się nie odzywać. Nie chciała nieprzemyślanym słowem popsuć ich pozycji w negocjacjach. Tak jej nakazywało wojskowe przeszkolenie i zdrowy rozsądek.

Diabeł znów zaprezentował Awilumie i Meriel jeden ze swoich wyćwiczonych uśmiechów, widać jednak było, że wymiana zdań zaczyna go powoli nudzić.
- W zasadzie pół wieku nie jest znowu aż tak wielkim odwleczeniem nieuniknionego. Mogę na to przystać, śmiertelniczko. Uwolnijcie mnie więc, a ja obiecuję zaspokoić wasz głód informacji na tyle, na ile perspektywa z zamknięcia pozwoliła mi zobaczyć na własne oczy.

- Uwalnianie diabła nie jest rozsądne - odezwał się Jagan - bestia rozsmaruje nas na miazgę tak samo jak tych orków tutaj.

- Nie tak szybko. Najpierw przyrzekniesz, że nie bedziesz szkodził ani nam ani naszym interesom. A potem opowiesz wszystko ze szczegółami i rozstaniemy się. - Niecierpliwość diabła, o ile nie była udawana, mogła jeszcze zadziałać na ich korzyść, więc Awiluma nie miała zamiaru rezygnować z okazji do zdobycia przysięgi baatezu. - I jeszcze kwestia drobnego wynagrodzenia za ten jakże naganny uczynek, którego zamierzam się dopuścić. Obiecaj, że pomożesz mi w przyszłości kiedy cię wezwę, tylko jeden raz. Tak jak ja pomogę teraz tobie.

- Chyba sobie kpisz - odpowiedział diabeł nie siląc się nawet na uśmieszki, grę aktorską i inne zbędne w tej chwili rzeczy.
- Przysięgam, że nie zaszkodzę waszym interesom. To wszystko, co mogę obiecać. Jako drobne wynagrodzenie potraktuj fakt, że nie rozsmaruję cię po całej szerokości wioski za impertynencję.

Awiluma nic nie odrzekła na tą deklarację diabła, zamiast tego zbliżyła się jeszcze bardziej i jakby od niechcenia spacerowała dookoła kręgu. W rzeczywistości jednak badała symbole i zaklęcia, które więziły czarta. Zastanawiała się przy czy można je wzmocnić, więżąc bestię na długie lata. Gróźb obawiała się tylko trochę, ostatecznie zawsze mogła poprosić Karnaxa o przywołanie silnego tanar’ri. To zajęło by oba biesy na długo, o ile nie na wieczność.

- Dziwny z ciebie czart. - Zaczęła w końcu. - Mogłabym się spodziewać, że z ochotą podejmiesz negocjacje. Tymczasem tobie się śpieszy? Widzisz, tamten półork z ochotą odrąbałby Ci głowę, a ja jestem pewna, że nasza mała grupka byłaby w stanie mu w tym pomóc. - Przystaneła i przywołała swoją księgę. Otworzyła na przypadkowej stronie po czym przewertowawszy kilka innych stron zamknęła i odwołała. Wyraźnie grała na zwłokę przed podjęciem decyzji. - Więc… jak się w ogóle nazywasz?

Oględziny psioniczki nie zdały się na wiele. Fachowe oko co prawda szybko wyłapało kilka luk w inskrypcjach kręgu, zaś wiedza pozwalała przypuszczać, że przywoływaczka byłaby w stanie je uzupełnić nie tracąc tutaj całego dnia, jednak brakowało jej jednej, podstawowej rzeczy - składników. Początkujący mag mógłby potrzebować całej fury ingredientów, ktoś na tyle zaawansowany w sztuce co Awiluma wiedział zaś, że operacja wzmocnienia takich pieczęci będzie wymagać krwi dobrej istoty, dość sporej jej ilości. Krwi której psioniczka nie bardzo miała możliwości w chwili obecnej upuścić.

- Tamten półork? - Zapytał diabeł wypowiadając każde słowo bardzo wyraźnie i powoli.
- Odrąbać mi głowę? Zarżnąłbym go tak samo, jak wyrżnąłem całe jego plemię - powiedział na tyle głośno, by Blod’whun mógł to usłyszeć. Berserker drgnął niepokojąco, jego mięśnie znów napięły się do granic możliwości, Vade szybko ocenił, że sugestia narzucona przez niego półorkowi jest na granicy przełamania.
- Widzisz? Twój zielonoskóry kolega jest bardziej skory do uwolnienia mnie, może to z nim powinienem rozmawiać? Nie odbieraj błędnie tej sytuacji, śmiertelniczko. Nie trafiłaś na smocze jajo i nie wyniesiesz z tej rozmowy bogactw. Za uwolnienie mnie otrzymasz wiedzę, ale widzę że nie to cię interesuje. Interesuje cię pozyskanie moich piekielnych mocy. Niech i tak będzie, jeżeli wydasz mi półorka, zezwolę ci na zawiązanie ze mną paktu - powiedział Cornugon ciągle spoglądając na Blod’whuna. Awiluma nie musiała się nawet trudzić żeby domyślić się, co planuje diabeł na wypadek fiaska negocjacji.
- Moje imię to Azerdeus, o ile pytasz o imię, którego używam zazwyczaj - przedstawił się na koniec, dając do zrozumienia psioniczce. że wyciągnięcie od niego prawdziwego imienia nie będzie takie łatwe.
- Awilumo! - Vade podbiegł do kobiety i chwycił ją za łokieć. - Pozwól, proszę - delikatnie, acz stanowczo odciągnął ją od kręgu przywołań.
- Zostawmy diabła. Nie widzisz do czego on zmierza? Każda sekunda gra na jego korzyść. Zdołałem uspokoić Blodwhuna, ale moje uroki nie będą działać przez wieczność. Proszę cie, odstąp od negocjacji. Jeżeli półork wpadnie w szał… Wolę nie myśleć co może się zdarzyć po uwolnieniu tak potężnego potwora.

- W końcu i tak sam się uwolni, nie odważę się wyrokować jak długo pieczęcie wytrzymają. - Psioniczka bez skrupułów rozwiała nadzieje Vadea na uniknięcie konfrontacji. - Albo zapewnimy sobie bezpieczeństwo albo będzie trzeba go zabić. Sam zdecyduj, która opcja lepsza.

- Paktowanie z taką istotą nie przyniesie nam nic dobrego. - wtrącił się Jagan, który starał się mieć na oku półorka, jednocześnie nie stając plecami do diabła. Uwięzionego, czy nie.
- Mówisz, że nie wiesz ile pieczęcie wytrzymają, ale chyba jesteś w stanie ocenić, czy to kilka dni, czy kilkanaście lat? - zapytał szczerze zaciekawiony. Po pominął podsłuchaną informacje o tym, że Awiluma nie jest człowiekiem kontynuując - Jeśli pieczęć miałaby wytrzymać lat kilkadziesiąt, to nas już wszystkich dawno nie będzie, więc co nas to obchodzi? -

- Szacować mogę… - Prychnęła niezadowolona psioniczka. - Jeśli mamy szczęście kilka dni, jeśli nie… kilka godzin. Pieczęć może uszkodzić cokolwiek, w dodatku mógł nie kłamać w sprawie kultystów. W końcu on już nas zna. - Uśmiechnęła się wrednie. - Z pewnością nie odpuści.

- Z jakiej odległości nie będzie mógł nas podsłuchiwać? - Jagan wciąż miał wąpliwości i wolał przedyskutować sprawę bez podsłuchujacego i wtrącającego się biesa.

- Pieczęcie blokują jego moc więc zostają mu tylko zmysły, nie wiele lepsze niż nasze. - Awiluma wzruszyła ramionami, jej akurat było wszystko jedno czy bies będzie słyszał naradę.
- Ja nie mam takich zdolności, by mówić bezpośrednio do Twojej głowy - uśmiechnął się pół-Shou, jednak wzruszył ramionami. - Jeśli jednak czeka nas konfrontacja, to lepiej mieć ją za soba, kiedy będziemy przygotowani. Jeśli on nas podsłuchuje, będzie to niemożliwe. - mężczyzna spojrzał na stojącego w kręgu potwora oceniając jego możliwości bojowe.
- Ustawianie się z taką istotą to samobójstwo -

- Z nim? - Elanka ruchem głowy wskazała w stronę biesa.
- Przecież nie ze mną - wtrącił się Jagan.
- Jemu akurat można zaufać, że dotrzyma umowy. Nie ma za bardzo innego wyjścia, taka jest natura jemu podobnych.
- Może jak sama powiedziałaś poczekać aż pieczęcie same odpuszczą i wtedy nas powybijać. Sama powiedziałaś, że pieczęć może uszkodzić cokolwiek. Nie musi się z nami układać.
- Kontynuuj.
- Tam skąd pochodzę mamy takie powiedzenie na tych, którzy próbują układać się z takimi istotami licząc, że je przechytrzą. Problem w tym, że to się po prostu nie udaje. Nasze legendy mówią o trzech rodzajach biesów. Jedne po wypuszczeniu rozrywają na strzępy nie przejmując się przysięgami, drugie wypełniają przysięgi, ale człowiek z racji swego ograniczonego spojrzenia na świat nie jest w stanie przewidzieć konsekwencji swojego kontraktu.
No i są jeszcze te trzecie, które w zależności od humoru robią tak, albo tak. Morał jest natomiast taki, że nieważne na którego z nich trafisz, nie wygrasz. -
zakończył Jagan patrząc na grono czarodzejów. Nie czuł się bynajmniej komfortowo, ponieważ nie wiedział kompletnie nic o naturze tego z czym się zetknęli i opowiadał o jakiś starych legendach Shou, które równie dobrze mogą mieć tyle wspólnego z prawdą co ten diabeł z altruizmem.
- Tam skąd ja pochodze tez mieliśmy powiedzenie. “Prawdziwe zwyciestwo to takie które odnosisz bez walki.” - Zacytowała psioniczka. - Wolę się z nim rozstać w pokoju niż spotkać kiedy nie będę przygotowana.
- Tylko czy jesteśmy w stanie wygrać bez walki? -
- Owszem, zmniejszając grono wrogów.
Jagan spojrzał na pozostałą dwójkę - Vade’a i Meriel. - A co wy sądzicie? -

Vade był absolutnie przeciwny negocjacjom i walce. Uważał, że najlepiej zostawić diabła, wszak mieli swoje interesy. Meriel z kolei była gotowa pertraktować, o ile nie wiązało się to z podpisywanie cyrografu. Na zaprzedawanie duszy nie miała ochoty. Nie mniej jednak zostawianie za sobą przeciwnika było bardzo złym pomysłem. Zwłaszcza takiego, którego więzienie lada chwila mogło runąć.
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.
echidna jest offline