Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2015, 09:02   #23
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Mały pokaz w posługiwaniu się bronią białą, w wykonaniu Amelii i Michała, nieco zniechęcił Ehtana do przetestowania swych umiejętności w tej właśnie dziedzinie. Jakoś wydało mu się, że na początek łuk będzie bronią nieco bardziej bezpieczną. Przynajmniej dla niego. Kerovan co prawda nie przejawiał takich obaw, ale w tym przypadku zdanie Ethana liczyło się bardziej.
Pierwszą sprawą było skonstruowanie jakiejś tarczy. Oczywiście, można było strzelać na prawo i lewo, a potem twierdzić, że to cel był właśnie tam, gdzie się trafiło, ale po co?
Najlepszy byłby, prawdę mówiąc, manekin. ale Ethan nie sądził, by ktoś z członków tej wspaniałej drużyny zechciał poświęcić dla takiego szczytnego celu własną koszulę. I Ethana to wcale nie dziwiło.
W końcu tarczę-manekin utworzyły cztery kawałki drewna, umocowane w piaszczystym zboczu klifu. Dzięki temu strzały miały w co się wbijać, zaś pechowy strzelec nie musiałby biegać zbyt daleko.

Łuk nie do końca przypominał tych, do jakich Ethan był przyzwyczajony, ale dłonie Kerovana nie miały żadnych wątpliwości i błyskawicznie naciągnęły cięciwę.
Strzały były przedniej jakości, łuk wspaniały - wszystko zależało tylko od strzelca. Można było błysnąć talentem, a można też było błysnąć... jak Ava. Tyle tylko, że nieco mniej efektownie.

Ethan stanął naprzeciw celu. Nałożył strzałę, naciągnął cięciwę... Uspokoił oddech...
Strzała przecięła powietrze i, ku pewnemu zaskoczeniu Ethana, wylądowała w tarczy.
- A byłem pewien, że chybię - mruknął.
Drugi strzał, podobnie jak pierwszy, prawie chybił. Z tym jednak, że ewentualny przeciwnik bardzo byłby niezadowolony. I z pewnością nieprędko mógłby się cieszyć towarzystwem jakiejś panienki. Kerovan zachichotał w duchu, ale Ethan szczerze musiał przyznać, że bynajmniej nie leżało to w jego planach.
- Opsss, sorry... - Skrzywił się.

Ostatnie dwie strzały nie sprawiły zawodu Ethanowi. A może to on nie sprawił zawodu swojemu drugiemu ja - Kerovanowi. W każdym razie cel - gdyby był człowiekiem - nie pożyłby długo. Pod warunkiem, oczywiście, że nie ochroniłaby go tarcza czy zbroja. I że Ethanowi nie zadrżałaby ręka, bo że Kerovan z pewnością nie miałby żadnych wątpliwości.
Dla niego dobry wróg, to martwy wróg.
Z pewnego punktu widzenia było to nawet słuszne, ale co innego podczas sesji wysyłać setki wrogów do Ogrodów Morra czy w objęcia Kelemvora, a co innego zrobić to z żywym człowiekiem.

Odsuwając rozważania na dużo późniejsze “później” Ethan podszedł do tarczy i wyciągnął wszystkie strzały. Oczyścił groty i sprawdził, czy lotki nie uległy czasem uszkodzeniu.

- Chce ktoś spróbować? - spytał. - Zanim ruszymy w świat?
 
Kerm jest offline