Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2015, 13:47   #637
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- Odnośnie zarobku. Mam prawie sześćdziesiąt złociszy zachwanych przy sobie, nie licząc grudek. - oznajmił Galeb - Jeżeli trafimy po drodze do Smoczej Skały kopalnię czy strażnicę powinniśmy być w stanie kupić coś co urozmaici dietę złożoną z mięsa i wody. W Karak Azgal możemy dojść do siebie u rodziny Thorina i spróbować coś z twierdzy uszczknąć, jako że to główna “atrakcja” tamtej okolicy. Kiedy doposażymy się odpowiednio i zgromadzimy oszczędności będzie można przedsięwziąć drogę na zachód, tak jak mówił Detlef jako ochrona karawany, najlepiej do Barak Varr. Wiadomo po drodze będą gobliny i zieloni, ale jeżeli już ma jakaś karawana iść to właśnie tam. Varr ma ten plus że choć jest między Księstwami Granicznymi, a Złoziemiami, to stamtąd możemy wyruszyć gdzie tylko zechcemy. Góry Czarny, Szare, Końca Świata lub cały świat. Droga stamtąd do Karaz-a-Karak będzie dużo prostsza, szczególnie… - tu Galeb zatrzymał się na chwilę bujając się nieznacznie w pozycji siedzącej - szczególnie że... w tamtych regionach moja rodzina prowadzi interesy. Mój ojciec ma własny browar, dziadek zaś… jest thanem klanu prowadzącego faktorię handlową przy Przełęczy Czarnego Ognia, więc robota i transport znajdzie się bez problemu.



Kyan siedzał w kręgu wraz z dyskutującymi towarzyszami, przysłuchiwał się im uważnie pykając spokojnie fajkę. Tuż obok spoczywał jego młot z masywną głowicą, którą nieświadomie gładził po prostych runicznych zdobieniach.

- Cynis mi sascyt Tholinie Aliksson uwasając mnie sa swego psyjaciela i saplaszając do własnego domu - rzekł ognistobrody krasnolud lekko chyląc głowę na znak podzięki - Mimo se selce lwie się do Asul by wspomóc blaci w tej sajadłej bitwie, niestety mój samotny powlót stanął pod snakiem zapytania. Leguły gly się smieniły i sytuacja takse, utknąłbym na miesiące w tych tunelach nim przedalłbym się ponownie sa bespiecne muly twielcy. Mosliwym jest nawet iż Asul jest jus supełnie odcięte od świata, a walka sasalta... - sapnął ciężko,a jakby na potwierdzenie jego słów doszły ich echa wystrzałów z wielu armat.

Krasnolud zamilkł i spojrzał odruchowo do góry gdy poczuli lekkie drżenie skał,- Bonccie dielni blacia… - szepnął cicho pod nosem, obawiając się o los twierdzy i przyjaciół z którymi stawał ramie w ramię, pewnikiem nawet w tym momencie wałczyli o swój byt. Odczuwał wyrzuty sumienia że nie ma go tam z nimi. Wiedział że jednak nic już na to nie może poradzić, gdy po chwili uspokoiło się kontynuował…

- Chciałbym się dowiecieć dlacego blat blata nasywa slajcą? To powasne oskalsenie i takich słów saden klasnolud nie sucałby na wiatl. - spojrzał pytająco na towarzyszy

Na to pytanie odpowiedział Galeb spokojnie wiodąc wzrokiem po zebranych.

- Może ja odpowiem na to pytanie, zanim znów dojdzie do jakiejś burdy. - rzekł runiarz - Jak usłyszałeś już zapewne Kyanie wraz z Roranem, Detlefem i Thorinem oraz paroma innymi krasnoludami zostaliśmy podstępem wcieleni do oddziału Czarnego Sztandaru. Ot taki oddział straceńców. Zostaliśmy wcieleni tam za synów szlachciców… ale to już bardziej zawiła sprawa. Póki byliśmy Czarnym Sztandarem byliśmy żołnierzami. Dostaliśmy zadanie. Sądzono że uciekniemy albo zginiemy. Nie zrobiliśmy tego. Powróciliśmy i zdaliśmy raport. Rozwiązano nasz oddział i zawiązano z niego oddział Milicji. Mieliśmy być funkcjonariuszami politycznymi którzy by kontrowali wszelkie działania mające w mieście powodować niepokoje. Nie trudno się domyślić, że wpadliśmy w bagno po same uszy. Roran wtedy nami dowodził… i co tu dużo kryć. Przystąpił do gry z wrogiem, którego nie widział, na zasadach których nie znał. Próbował to wszystko ogarnąć, ale zwyczajnie nie zdołał. A nam dawkował minimum informacji mając nadzieję, że jeżeli przetrwamy jako milicja do końca… to kiedy przyjdzie czas szukania kozłów ofiarnych to jak przystało na dowódcę on podłoży głowę, a nas puszczą wolno, bo po co mieliby sobie bardziej brudzić ręce. A kto? Królewscy zapewne, choć dzisiaj już sam tego nie jestem pewien. Tak czy tak trzymanie nas niedoinformowanych sprawdzało się póki wszystko szło jako tako i odnosiliśmy pewne sukcesy. Łajno trafiło do kanału wentylacyjnego, kiedy na Rorana przeprowadzono zamach, a on powiódł nas potem kierowany intuicją do młyna. Wyprawa ta okazała się katastrofą. Nie jesteśmy żołnierzami Kyan. Bliżej nam do bandy zabijaków… i w roli wojaków się dobrze sprawdzaliśmy… ale tutaj. Nikt nie lubi ginąć bez wiedzy o co się bije. Kiedy lizaliśmy rany przyszedł czas urodzin Grundiego. Na urodzinach wynikła wtedy burda, bo wszyscy chcieli się dowiedzieć o co właściwie chodziło. Stanąłem wtedy o stronie Długobrodego, bo choć sam chciałem wiedzieć o co chodzi nagonka jaką mu zgotowano była straszliwa. Tak czy tak dowiedzeliśmy się że mamy kontrować działania organizacji zwanej Bonagres. To tajne stowarzyszenie ras nieludzi, głównie krasnoludów i elfów, mające na celu ocalenie kultury i cywilizacji Starszych Ras przed ekspansją ludzi. Tak czy tak, tak miało wyglądać to na początku. Teraz organizacja ta jest olbrzymia i bardzo wpływowa. Wiadomo że pod tym względem dorównują władcom, a nawet wynajmują ludzi do brudnej roboty. Czemu? Bo pierwotny cel został wypaczony. Teraz po prostu gromadzą bogactwa i manipulują gdzie się da dla własnych celów i korzyści pod płaszczykiem dobra Starszych Ras. Ale wracając do wątku. Widzisz Kyanie, jakie szambo? Grupa krasnoludów z przypadku, a tu intrygi na skalę królestw. Wkrótce jak po tym wyzdrowieliśmy ja miałem pomóc Kowalowi Wielu - runmistrzowi rezydentowi w Azul w pewnej misji, zaś reszta została wysłana na zbieranie z królewskimi od sklepikarzy zasobów i towarów. Ohydna robota i z tego co mi mówili wszystko było ukartowane, aby wjebać milicję po uszy. Plus rewizja na komisariace kiedy byłem tam tylko ja, kucharka i jeden strażnik. Tak czy tak. Milicja została udupiona, a jej członków rozesłano po Azul do różnych zajęć. Rorana wzięto do aresztu. Sprawdził się jego scenariusz, jednak nie do końca. Torturowano go, a potem przymuszono do pewnego układu, bowiem wobec każdego z nas przedstawiono zarzuty… czy to prawdziwe czy wyssane z palca. Ważne że były dowody, które choć niepewne po odpowiednim podrasowaniu i wyłożeniu posłały by nas do lochu jeżeli nie na szafot. Przykazano więc Roranowi że ma wszystkich zgromadzić, wziąć wspominaną nie raz tubę czy tuleję i zanieść do Południowego Fortu. Co tam było nie wiadomo, bo próba otwarcia bez szyfru skończyła by się zniszczeniem wiadomości w środku. Wiadomo tylko że nieznajomy, który przedstawił się jako “żelazny fundusz”, był prawdopodobnie z którejś frakcji Bonagres, bo na takie organizacja ta się podzieliła i każda dąży innymi środkami do innych rzeczy. Wszystkie mają potężne wpływy, a nieznajomy wyskoczył z tym że nawet z ksiąg Azul winy nasze prawdziwe czy wyimaginowane wymarzą. - Galeb zakończył mówić i odetchnął - W wielkim skrócie… Roran postanowił podźwignąć cały ten bajzel na własnym grzbiecie, ale nie podołał, przejechał się na tym i utracił nasze zaufanie. Mnie samego nie dziwi że Dirk ma mu za złe to wszystko. Jak sam powiedziałem Roranowi… w ostatecznym rozrachunku gównianie rozegrał tą partię szachów.

Kyan słuchał uważnie co jakiś czas kręcąc głową zaskoczony
- Niesły buldel cholelnie śliska splawa od lasu śmieldzi mi elfem s daleka, sastanawia mnie fakt se tak seloko saklojona akcja na was była, mose miecy wami jest ktoś wasniejszy nis mose wam się na pielwsy sut oka wydawać? Nie chce ulągać wasym statutom ale psedstawicielami błękitnej klwi to wy nie jesteście. To wymagało wielu ślodków, miesięcy planowania, manipulacji na wielu sceblach włacy, losumiałbym jakby polowali na Lunowładnych ale to... - dziwował się

- Wiemy parę rzeczy. Bonagres są podzieleni na frakcje, bardziej ekstremistyczne i mniej. Zwalczają się nie raz wzajemnie. Mają wpływy nawet wśród arystokracji. Posiadają bardzo wiele tajemnic. Większość z nich w oko kolą Kowale Run, bo jesteśmy poza strukturami społecznymi i nie mogą nami tak łatwo manipulować. Co zaś tyczy się udupienia nas… nie tylko Bonagres tego chcieli, ale w pewnym momencie zapewne też królewscy. Wiemy również że arystokracja zanim podkuliła ogony i spierdoliła z Azul również na nas dybała. Wpakowaliśmy się w gniazdo żmij i już w bardzo szeroko zakrojoną aferę. Tak naprawdę wykończyć nas nie było trudno. Prościej niż mogło się zdawać… szczególnie dla wytrawnych graczy na przeciw którym stanęliśmy. Plus kopanie w wiadomościach o Twierdzy Skaz… zakazanym miejscu pod Azul, a część z nas naprawdę chciała się dowiedzieć co tam się dzieje, bo wszystkie sznurki tam prowadzą. Tak czy tak… grzebanie w przeszłości tego miejsca jest surowo karane przez Króla. - odpowiedział.

- Mose ten cały Svellisson wam da jakieś odpowieci? A co s Tholgunem, Khaidal, Dollinem? Myślicie se ich posostawią w spokoju jako se posucili was w niedoli? W tym momencie ich decysje nabielają całkowicie innego wyćwięku. Jak do kulwy nęcy mosna w takiej sytuacji posucić towasysy bloni? Kurwas! banda chujolisców, ublucili noski w tunelach stlacili sapał i ochotę na dalse perlulbacje, podwinęli ogony i spieldolili na najdalse sadupie gól lisać się po jajcach. Oby Glungni sniósł na nich salasę, jak mój ojciec mawiał ...Nie topól cyni klasnoluda, a słotem nie odkupią utlaconego honolu ni sadne semiosło go nie naplawi… i to iście plawciwe stwielcenie. Nie wycofujes się w połowie bitwy bo się smęcyłeś posostawiając na placu boju towasysy... - splunął Kyan na ziemie z odrazą

Galeb gapił się na Kyana jakby ten postradał rozum. Ta grupa dostała po łapach za maczanie palców w rzeczach przerastających ich najśmielsze oczekiwania. Byli ranni, wycieńczeni, kalecy… Galeb oparł głowę o swoją dłoń i zaczął nią kręcić.

- Cós dołącenie do was to plaktycnie samobójstwo, banicja i pewne potępienie, w tak nielicnej glupie stawać pseciwko slachcie, kaltelowi Bonagles, a być może nawet klólom… ja pieldole… nawet bes sadnych sojusników - pykał nerwowo fajkę podekscytowany - W syć to wsystko! A więc na co jesce cekamy? Jeseli wsyscy tu oto sebrani blacia, wylasą sgodę jednomyślnie, macie mój młot, któly bęcie lasił wasych wlogów, macie moją talcę, któla bęcie was osłaniać, macie we mnie blata. I ja was nie sostawię nawet w najmlocniejsej gocinie wasych sywotów… tego mosecie być pewni. - cmoknął twierdząco tropiciel

Śmiech poniósł się po jaskinii. Runiarz trząsł się rechocząc i trzymając się za czoło. Spieczone usta ułożyły się w karykaturę uśmiechu, a temu atakowi wesołości nie było końca. Kyan. Umęczony, połamany, ranny, będący z nimi zaledwie od paru dni wykazywał się zapałem i krasnoludzkością większą niż połowa tej nieszczęsnej ekipy. Bez zważania na sieci intryg, animozji, jadu czy czegokolwiek. Po prostu “a kij z tym, jestem z wami”. Runiarza prawie ze śmiechu rozbolał brzuch.

- Kyanie… siedzisz tutaj poturbowany, ranny, ledwie żywy, a jednak chcesz się dołączyć do bandy, która sama się nie może dogadać, jest zgorzkniała po paskudztwach jakie się jej przytrafiły przez ostatnie kilka miesięcy i zapowiada ci w przyszłości bycie ściganym przez jakąś tajną Grupę Trzymającą Władzę. - Galeb złapał się za brzuch i uspokoił - Niech mnie Thungni do kowadła przykuje i młotem członki połamie… Jestem za. Chyba właśnie takiego kompana nam brakowało w tej drużynie. I takiego ducha.

-Przynajmniej nie będzie nas mało...nawykłem do tlumu, musze przyznać dodał Roran krótko rozglądając sie po zebranych -Dajmy spokój tym durnym kłótniom. Usiłowałem Was w to nie mieszać, wy usiłowaliście się dowiedzieć o co chodzi… Gdy wyzdrowiejemy kto chce da mi w mordę a i ja kilku w ryj strzelę za brak szacunku dla mojej starej brody i skończmy to na tym. Chciałem żebyście zyli, jeśli sposób sie nie podobał, przepraszam i zapamietajcie tą chwile bo watpie byście kolejny raz usłyszeli to słowo od jakiegos długobrodego...w tym stuleciu odparł kończąc nędznym ale jednak żartem. Nastepnie podszedł do Kyana i wymienili przyjacielski uścisk dłoni dodając -Witamy...i dziękujemy za pomoc

Dirk kiwał potakująco głową, wesołość Galeba i jemu się udzieliła, wykrzywiając twarz Dirka w uśmiechu. Dirk uścisnął prawicę Kyana.
- Wybornie. - Rzekł Dirk ironicznie. - Pogadaliście i ponownie brak informacji, które są nam potrzebne aby cokolwiek zaplanować. Roranie, przestań ukrywać informacje, podziel się nimi, nie oceniaj która jest ważna a która nie. Powiedz wszystko co wiesz, a nie co myślisz, że mogłoby być dla nas ważne. Każdy niech podzieli się tym co wie. - Dirk gestem wskazał zebranych. - Mówicie, że mało nas, że walczymy z kolosem. Niech nie upada w was duch walki. Zawsze jest nadzieja, zawsze można znaleźć przewagi. Ja takie dostrzegam. Jako mały oddział możemy przemieszczać się szybko i niezauważeni. Poza tym teraz nie mają pewności czy żyjemy czy nie, więc nie powinniśmy się ujawniać jak najdłużej. Wiemy co dla Bonargers jest ważne i tam możemy uderzyć, gdy spłoną im magazyny pełne towaru, to powinno ich zaboleć. Członkowie Bonargers stali się pazerni, tym samym mają słabości w które możemy celnie wymierzać ciosy. Wewnątrz organizacji tworzą się frakcje, to daje nam znacznie większe pole do popisu, możemy zadawać ciosy udając przeciwną frakcję. To już jest nasz atut, jeśli dobrze rozegramy tą partyjkę szachów możemy wygrać. A że my jesteśmy pionami na szachownicy, musimy rozważnie wykonywać ruchy. Aby podjąć najlepsze decyzje musimy wiedzieć wszystko. Dlatego, proszę, poukładajcie w głowach informacje, informacje, które należy spisać, Thorinie. I jeszcze na koniec. Galebie, mówisz, że nie mamy sojuszników. Ja dostrzegam sojuszników, synowie i córy Sigmara Młotodzierżcy są oficjalnymi wrogami każdej z frakcji Bonargers. Dawkując im informacje, ludzie będą mogli poważnie utrudnić działalność naszych wrogów. -

Dirk zrobił na chwilę pauzę - Aby pozbyć się chaosu panującego w naszej grupie, podzielmy obowiązki. Przykładowo: Kyan jest zwiadowcą i jeśli powie coś jako zwiadowca kto kolwiek będzie głową oddziału ma słuchać i uwzględniać Kyana porady. Thorin - Medykiem, i tak samo jest autorytetem w swej dziedzinie i jak mówi że ma coś być tak jak powiedział to tak ma być. Ja sprawdzam się nie tylko w Alchemii, ta dziedzina nauki wymusza bycie dokładnym, w oddziałach kapitana Kurgana pełniłem funkcję zaopatrzeniowca i logistyka. Dodatkowo dajcie mi trochę czasu, trochę składników, a postawię was wszystkich na nogi. Ci co są teraz zjarani, za kilka miesięcy będą zaplatać swe gęste brody w warkocze, a śladu po oparzeniach próżno będzie się doszukiwać. Detlef, jesteś chyba najlepszym z naszej grupy wojem, co nie raz dowiodłeś, czyni to z ciebie experta bitwy, lecz nie strategii. Grundi jest nie tylko wyśmienitym siepaczem, ale również biegłym rzemieślnikiem. Ergan jest inżynierem i w tej materii jest autorytetem. Twoja pomoc Erganie będzie mi potrzebna. Planuję narobić ładunków, jednak potrzebny lepszy zapalnik tak aby nikt więcej nie został objęty przez płomienie Klanu Lisa. Roran, knucie ci bardzo źle wychodzi, więc przestań to praktykować. Na koniec Galeb. To ty spajasz nas, to ty znasz prastare sekrety, to ty reprezentujesz dawną chwałę Khazadów. W mojej ocenie to ty powinieneś być tym który rozstrzyga spory. - Dirk na chwile zamilkł, - czekam waszej opinii, bracia w niedoli. -

- Jeden problem na raz. - rzekł poważnie runiarz po słowach Dirka - Jeden na raz.

Kyan spojrzał po twarzach towarzyszy
- Sajmiemy się i tym Dilku sa chwile jak i chętnymi do objęcia dowóctwa. Co do dlogi popieram ploposycje by skosystać s goscinnosci Tholina i na tym bym popsestał, lóbmy jeden klok na las gdys sycie mose nase plany swelyfikować. Docelowym miejscem jest Kalas a kalak wydaje mi się se do tych dwoch miejsc wsyscy sa sgodni. Jaka dloge obiesemy by tam dotsec podejmijmy posniej. Dlacego? Spytacie... Klan Tholina mose miec aktualne infolmacje na temat sytuacji w okolicy tseba becie spojsec na mapy i sasiegnac jesyka. Mose otwosa sie psed nami opcje, ktolych nawet nie blalismy pod uwage.Tak mala glupa ma wiele mosliwosci bo mose psemiescac sie plaktycnie niesauwasenie.
Co do Bonagles wydaje mi sie ze tak potesny kaltel musi miec swoich pseciwnikow w nasej lasie, ktos kto wie, kogos kto jest w stanie im sie opsec w innym wypadku sybko doslo by do psewlotu i psejecia wlacy pses nich. Mysle se duso jest saklyte psed nasymi ocami,a to wsystko losglywa sie w kulualach. Konspilacja w jakiej sa jest nie bes powodu i ktos musi im saglasac.Jestem pewnien se nie jestesmy jedyni. Nie wice jednak mosliwosci by lacej bes checi dlugiej stlony odnalesc ich. Dlatego powinno sie o nas srobic glosno, a mose ktos sie s nami skontaktuje i mose tlafi sie nam spsymieseniec..
- zakonczyl

-Jeśli, jak mówisz, stanie sie o nas głosno w kuluarach to i Bonarges odkryje nasz los. Zapewne i tak go odkryje a wtedy zacznie sie polowanie. Nie przyspieszałbym tego jednak..biorac pod uwage w jakim stanie ejsteśmy tym bardziej zalezeć nam powinno by nie burzyc tafli wody odpał Roran. Gadanie Dirka zignorował, dośc było kótni na jeden dzień...acz krasnolud ten poważnie go irytował. Zbyt wiele lat jednak miał (i zbyt wiele bandaży na sobie zwłąszcza) by dac cos po sobie poznać.
 
Stalowy jest offline