Żył, a to było dość optymistyczne.
Tamci nie żyli - to było jeszcze lepsze.
Gdyby tak go nie bolała ręka, to by było całkiem dobrze. Ale to, miał nadzieję, minie. Nie ucięli, to była szansa, że minie.
- Jochen. Jochen Leonhardt - przedstawił się. - Miło poznać - dodał idąc w ślady Thurina. - I dziękuję za wsparcie.
Na ile egoistyczne były motywy tego wsparcia, to go nie obchodziło. Najważniejsze było to, że w sumie odsiecz zjawiła się w porę.
Mniej więcej.
***
Po przybyciu do Nonnweiler Jochen nie zamierzał się zbytnio odzywać. Ani komentować różnych zdarzeń.
Chciał odpocząć i tyle.
I wykurować się.
Posłanie i dobry medyk - to były jego priorytety.
Eugen i jego karawana musieli poczekać.