Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2015, 20:38   #24
Korbas
 
Korbas's Avatar
 
Reputacja: 1 Korbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłość
Amelia, która przestała już użalać się nad swoją prawą ręką i teraz lewą energicznie płukała zapiaszczone krabie mięso w morzu tylko łypnęła na niego ponuro. Z niesprawną prawą dłonią o strzelaniu ze swojego łuku mogła zapomnieć; przynajmniej na jakiś czas. Dobrze, że w walce mieczami była oburęczna.
- A ruszamy? - spytała. Chłopak spojrzał na ścieżkę, która wiodła w górę klifu. - I robimy jakiś spis inwentarza przed spotkaniem z tutejszą cywilizacją? Wiedza o naszych zasobach na pewno się nam przyda - dodała, wypuszczając na żer praktyczną stronę swojej osobowości. - Oczywiście, jeśli nie okaże się, że na czubku klifu stoją kamerzyści, fotografowie i dziennikarze, którzy krzykną “Niespodzianka!!” - zakończyła sarkastycznie.
- Tudzież dekoracje studyjne - dorzucił Ethan.
Ava pojawiła się tuż obok Ethana, tak niespodziewanie, jakby wyrosła z piasku, przyciskając do piersi swój łuk. Zaczęła przysłuchiwać się rozmowie z zaciekawieniem.
- Spis to chyba za wiele powiedziane. Ale jeżeli kupiliście magiczne przedmioty lub takie bardzo praktyczne jak Amy, dobrze byłoby coś o nich wiedzieć. - Michał podszedł do Amelii i zaczął odbierać od niej wypłukane kawałki śniadania, po czym układał je na wypłukanym płaskim kamieniu znalezionym niedaleko. - Ponadto, jeżeli zamierzamy w tym składzie ruszyć w nieznane, to myślę, że dobrym pomysłem byłoby zacząć zachowywać się i mówić tak jak na stworzone przez nas postacie przystało. Cała ta sytuacja jest bardzo niezrozumiała i kompletnie irracjonalna i dopóki czegoś nie odkryjemy, chyba lepiej będzie zachowywać się jak najbardziej incognito.
- Niegłupie - pochwaliła go Amelia. - Z rzeczy, które mogą się przydać wszystkim to prócz tego co już widzieliście, broni i zbroi mam jeszcze sztylet, więc ten znaleźny mogę komuś oddać; podobnie jak koc ze statku - wskazała na rozłożony na ziemi materiał. Sama miała i koc, i posłanie. Dodawszy żeliwny kociołek zaczęła się zastanawiać jak to wszystko udźwignie. - Mam pochodnie, oliwę, linę, haczyki na ryby i dratwę. A, i zestaw do konserwacji broni i zbroi - mydło przemilczała; miała dziwne wrażenie, że byłoby na nie zbyt wielu amatorów. - Na statku znalazłam też trochę srebra. W sumie moglibyśmy poczekać do odpływu; może jest go tam więcej? Kiedy powinien być, bo się nie znam - wieczorem? Broń mam niemagiczną, ale ponoć porządną. A wy co macie?
- W normalnym świecie przypływy są dwa razy w ciągu dnia. Doby - poprawił się Ethan. - No ale tutaj... Nawet nie wiemy, czy tu jest księżyc. A może tutaj wielki potwór na dnie oceanu połyka i wypluwa wodę zgodnie ze swoją fantazją. Ale masz rację co do tego odpływu. Może jeszcze coś znajdziemy ciekawego we wraku.
- A broń to ja mam dobrą, czyli miecz, i magiczną, czyli łuk - dodał. - Jeśli działa zgodnie z zamówieniem, to łatwiej z niego trafić do celu.
- I co, tyle? - spytała Amelia.
- Wystarczająco jak na jednostrzałówkę w nieznanym świecie - odparł Ethan. - A co do wraku... - Spojrzał z wyraźną pretensją w stronę brzegu morza. - To chyba była papierowa łódka - mruknął. - Widziałaś kiedyś, żeby fale robiły coś takiego z porządnym statkiem? Przecież on był pełen ciężkiego śmiecia? Jakim cudem próbuje się wywrócić na burtę?
- Ja mam zwyczajny ekwipunek. Broń jest porządnej jakości, tarcza zaś mithrilowa. Na nic więcej godnego uwagi stać mnie już nie było… - zwrócił się do Amelii krasnolud, częstując drużynę przepłukanym śniadaniem.

Kane zorientował się, że patrzą na niego z wyczekiwaniem. Skoro wszyscy dzielili się głośno zawartością swoich skrzyń czyli tak zwanym ekwipunkiem startowym jaki sobie na kartach postaci zapisali. W najśmielszych snach pewnie nie przypuszczali, że przyjdzie im go dotykać i używać na żywo. Podszedł jeszcze raz do swojej skrzyni i wygrzebując resztę ekwipunku zaczał wyliczankę.
- Ja również nie mam magicznej broni bo kasy startowej było mało jak wiecie czyli posiadam zwykły miecz półtoraręczny ale za to dobrej jakości. Do tego sztylet w bucie i mały wyważony toporek do rzucania. Plecak podróżny za zapasem żywności na trzy dni plus lina, hubka i krzesiwo. - Pacnął się w głowę i powiedział przepraszająco. - Sorry zapomniałem. Jako wisienkę na torcie za to dobrałem sobie jakąś magiczną rękawicę pewnego chwytu. I jeszcze mam jakieś mikstury, widzenia w ciemności, leczenia lekkich ran oraz jakieś antidotum na najpopularniejsze trucizny. Mam nadzieję, że mikstury są na tyle realne co reszta sprzętu i będą działały zamiast zafundować nam kolejny odlot.
- Widzicie! Da się! - ucieszyła się Amelia, po czym zwróciła do Kane’a. - Z tymi rękawicami to lepiej uważaj - widzisz jak ja przez nie skończyłam - wymownie pokazała zraniony nadgarstek.
- No a my jesteśmy w tej samej sytuacji - uśmiechnął się Ethan do krasnoluda.
- Wy poważnie mówicie? - Amelia ze zdumieniem wytrzeszczyła oczy na “doświadczonych graczy”. - No to jak tak, to pomożecie mi nosić te graty! - zakomenderowała wskazując na najcięższe elementy swojego wyposażenia.
- Amelio... Jak do ciebie w zasadzie mówić? Bo “Amelio” to brzmi niczym w szkole dobrych manier - stwierdził Ethan.
- Goń się - uprzejmie odparła Amelia. - Możesz Amy, jak ci się nie podoba. Albo Lorelai, skoro mamy się posługiwać tutejszą nomenklaturą. Aczkolwiek skoro nie wiemy kim powinniśmy w tym świecie być to nie jestem przekonana, czy to dobry pomysł.
- No dobrze. Lorelai... Albo lepiej Amy. A nuż się okaże, że Lorelai czy Kerovan są poszukiwani listami gończymi. - Ethan się uśmiechnął. - Ale, jak mówiłem, to miała być krótka sesja. Za to porządne ubranie sobie kupiłem - dodał. Amelia wywróciła oczami; ona miała nawet zapasowe, z butami włącznie.
- Dzięki - skinął głową krasnoludowi, biorąc do ręki skąpanego w morskiej wodzie kraba.
- W ramach zadośćuczynienia mogę zostać Twoim tragarzem, Amy, ale tylko do chwili, gdy wyzdrowiejesz! - skomentował Mike, oceniając ciężar jej gratów.
- Z kociołka skorzystamy wszyscy! - z lekką pretensją zawołała dziewczyna, ale w zasadzie nie wypadało się kłócić. Michał po sekundzie jakby skinął głową i zdecydował, nie wiedząc jeszcze w co się pakuje.
- Co się tyczy odgrywania ról - imiona jak imiona, ale Twoje nowe ciało i tak Cię identyfikuje.
- To zależy od ilości elfów w tym świecie - skomentował wypowiedź krasnoluda Ethan. - Co prawda nie wiem, czy wszystkie wyglądają, jakby właśnie wyszły z plakatu filmu fantasy.
- Jeśli przypadkiem zdarzyło Ci się wcielić w mordercę to i tak zawiśniesz. - dość drastycznie podsumował Mike.
- A wymyśliłeś sobie taki życiorys? - spytał Ethan. - Bo ja nie. I tego mam zamiar się trzymać.
- Szczęściem nie, ale z drugiej strony dysponuję tylko koncepcją… Dużo zależy od tego w jaki sposób “powstał” ten świat w związku z naszym pojawieniem się tutaj… Czy to świat dostosował się do pewnego stopnia do nas, czy może został takim, jakim wymyślił go Tom. Jego z nami nie ma… - urwał, zdając sobie sprawę z tego, że i tak do niczego w tym zakresie nie dojdą. - Sądzę, że powinniśmy przynajmniej zachować pozory “normalności” tego świata. W końcu to świat fantasy taki sam jak i cała reszta wymyślonych przez ludzkość światów. Panują pewne schematy i mechanizmy, które znamy i powinniśmy to wykorzystać. A z biegiem czasu, gdy będziemy mieli coraz więcej wiedzy, będziemy mogli lepiej wcielić się w swoje role.
Amelia skinęła głową.
- Też nie miałam historii. Ale z imionami może jednak się nie afiszujmy… póki co.

Kane jako ten żółtodziób w większości przysłuchiwał się próbując wyrobić sobie jakieś własne zdanie na temat tego co się stało i co się im przydarzyło. Postanowił dostosować się do nazwijmy to rytmu drużyny oraz bardziej doświadczonych od niego graczy. Chociaż patrząc na nich to wyglądało na to, że częściowo grali bardziej mężnych niż chcieli to na zewnątrz pokazać. Wszystkich ich wybiło z równowagi psychicznej to co się stało, ale przecież trudno się temu dziwić.
- Co do imion może rzeczywiście się nie afiszujmy z nimi na razie, ale z drugiej strony skoro nikt z nas nie stworzył postaci poszukiwanej listem gończym ani w konflikcie z prawem to chyba nie powinno być problemu. Poza tym mam jeszcze jedną sugestię. Nie znając jeszcze realiów świata, w którym się znaleźliśmy spróbujmy może ograniczyć używanie pewnych zwrotów i wyrażeń z XXI wieku, żeby się nie rzucać od razy w oczy, a raczej w uszy.
- Fakt - skinęła głową Amelia-Lorelai.
- Między innymi właśnie to miałem na myśli, popieram. - dodał Mike.
- Jaka zgoda w rodzinie. - nieco ironicznie zakończył dyskusję Ethan.
 
__________________
Wyłącz się!
Ctrl+W
Korbas jest offline