Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2015, 20:49   #25
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Nie da się ukryć, że Ethan należał do tych, którzy mieli do noszenia stosunkowo mało. No i ktoś w końcu musiał sprawdzić, czy na szczycie klifu kryje się grupa kamerzystów i dziennikarzy, czy też nowy, wspaniały świat.
Łucznik przypasał miecz, zarzucił na plecy tarczę i przewiesiwszy przez ramię łuk ruszył w górę klifu.
- Jak oni sobie dają radę - pomyślał, wspominając obładowanych jak muły bohaterów, którzy pod taką górkę wchodzili jakby szli po równej drodze. - Nic dziwnego, że co dowcipniejsi łażą z nożami w zębach, skoro im rąk nie starcza.
Skórzana zbroja w zasadzie nie krępowała ruchów, ale Ethan stale nie potrafił się do niej przyzwyczaić. Jeszcze nie do końca został Kerovanem.

W jednym czy dwóch miejscach musiał się przytrzymać rękoma, raz kamień usunął mu się spod nóg (nie było krzyku, więc raczej nikt nie oberwał), ale ogólnie biorąc nie było tak źle.
W połowie drogi zatrzymał się i spojrzał w dół.
Było to mało rozsądne, ale na szczęście jego ciało nie miało lęku wysokości. Towarzysze z drużyny byli... no... niezbyt duzi, a resztki statku wyglądały wprost żałośnie.
Pomachał tym, co zostali na dole, a potem ruszył dalej.

Ścieżka była dziwnie kręta, i gdy ponownie spojrzał w dół, nie zauważył żadnego ze swoich towarzyszy. Widział co prawda kawałek plaży, ale ich - nie. Najwyraźniej musiał się znaleźć za jakimś garbem, który przesłonił mu widok.

Zatrzymał się ponownie parę metrów poniżej szczytu, uważnie nasłuchując.
Zdecydowanie nie chciał natknąć się na kogoś, kto zadałby mu najbardziej oczywiste na świecie pytanie - “Co tu robisz?”
Zamieniony w słuch tkwił tak przez chwilę.
Cisza. Wszędzie cisza, zakłócana tylko szumem wiatru. Zdecydowanie brakowało jednej rzeczy - śpiew ptaków. Niepewne popiskiwania paru przedstawicieli tego gatunku nie zasługiwało na miano śpiewu.
Ethan skrzywił się.
Oprócz mew coś tu jeszcze powinno być. Brak zwykłych ptaków mógł świadczyć o czyjejś obecności. Albo, ogólnie, o istnieniu czegoś, bo je przestraszyło.
Ale to i tak trzeba było sprawdzić. Nie mógł tkwić w tym miejscu bez końca.

Zrobił kilka kroków i ostrożnie wystawił głowę.
Ostrożny rekonesans nie przyniósł żadnego efektu, co skłoniło Ethana do opuszczenia kryjówki i spojrzenia na świat z wysokości swoich niepełnych sześciu stóp wzrostu.
Niemal wszędzie jak okiem sięgnąć piasek i skały. Z jednym istotnym wyjątkiem. Gdzieś hen na wschodzie, blisko morza zarysowało się miasto. Z tej odległości nie można było rozróżnić szczegółów, ale gdyby wytężyć wzrok można by dostrzec mury obronne i parę strzelistych wież zakończonych kopułami. Gdzieś na morzu coś wyraźnie błyskało w słońcu.

- Niech to diabli - zaklął Ethan. Co prawda miasto stwarzało wiele możliwości, ale na początek wolałby małą gospodę małej wiosce. Zwykle przy bramach stali strażnicy, zadający mnóstwo niewygodnych pytań. Nawet jeśli to miasto portowe.
Pytanie tylko, co tak błyszczało, jak szkło czy odbijające światło lustro..
Góra lodowa? Szklana wieża wyrastająca z morza?
Ale w tej chwili nie warto było się nad tym zastanawiać. Trzeba było dać znać pozostałym, żeby weszli do góry.

Ethan przespacerował się kawałek skrajem brzegu, a gdy wreszcie dojrzał swoich towarzyszy zaczął na nich gwałtownie machać, wzywając ich do wejścia na górę.
 
Kerm jest offline