Lamia nie miała pojęcia, kim byli miecznicy ani dlaczego pobierali tak abstrakcyjną zapłatę za przejazd. Nawet Ventus prychnął ze zdziwieniem.
― Cieszy nas niezmiernie, że dojechaliśmy do ziem Rifrafa zwanego szalonym oraz, że jego granice są strzeżone, ale… Czy posiadanie jakieś potwierdzenie swoich słów?
― Że co? ― Lekko zdezorientowani, miecznicy wymienili się błyskotliwym spostrzeżeniem.
― Glejt, pismo wydane przez władzę. ― Pochyliła się do przodu, uśmiechając złośliwie ― Takie, które świadczy o waszym prawie do pobierania myta.
Popatrzyli się na siebie, jeden w drugim szukając chociaż trochę pomocy i odpowiedzi na trapiące pytania. Na swoje nieszczęście, niewiele znaleźli. Najmłodszy z nich szepnął do grupy.
― To my jesteśmy tutaj nielegalnie?
― Cicho bądź, głupcze ~ ! ― Najwyższy pacnął go w głowę.
― Jakiś problem? ― Zapytała Lamia.
― Posłuchaj, Panienko, my tutaj jesteśmy od zadawania pytań. ― Czarnowłosy pozbierał się w sobie ― Jaka zniżka? Macie to tysiąc sztuk złota, czy nie?
― A jaki miecz? ― Wypalił entuzjastycznie pierwszy w rzędzie, szybko wracając do pionu po skarceniu wzrokiem ze strony kompanów.