Lamia próbowała skupić się na zaklęciu, jednak ciągle zerkała na Blitza, zastanawiając się, co on do stu czortów robi. Najpierw zbierał miecze, nawet te połamane, a później patroszył szopa. Miał swoje odchyły, może to normalne u jego gatunku?
Nie przejęłaby się, kiedy zaczął na kogoś krzyczeć, gdyby z jego ust nie padło słowo „Rifraf”. Wyjrzała zza zwoju, ale zielonego koleżki już nie było.
Pogoń była równie krótka, co mało ekscytująca. Ork gnał znacznie szybciej od uciekiniera, który do wolnych nie należał. Dogonił go, zanim tamten był w stanie sprawdzić, czy gubi ogon. Na pytanie, czy napije się piwa, odpowiedział:
― Do broni! Gobliny atakują! ― Facet zaczął drzeć się, jakby obdzierali go ze skóry.
Jegomość, co to niedawno drapał się po tyłku, zamotał się i prawie upadł w trakcie swojego ataku paniki. Blitz gdyby chciał, od dobrych kilku sekund mógł go pomacać, jednak dobrze dla niego, że tego nie zrobił.
Pogoda na to nie wskazywała, ale grzmotnęło tak, że po panikarzu zostały tylko dymiące buty. Po błyskawicy, która wzięła się znikąd, rozbrzmiał głos tego, którego zwali Szalonym:
― Ups. Nie w niego celowałem.
Wysoki może na metr sześćdziesiąt, zarośnięty błyszczącą jak ogień brodą, stał z wyciągniętą ku niebu ręką. Nie pasował zupełnie do otoczenia, jakby nieudolnie został wklejony w postprodukcji - jego szaty uszyte z drogiego materiały, pozłacane ozdoby, do tego nie wyglądał tak, jakby przed chwilą taplał się w bajorze. Stanowił ikonę klasy i stylu w porównaniu z parodią eks żołdaka, czy też umorusanym krwią szopa Blitzem.
― To nie jest goblin, durniu! ― Skarcił resztki roznoszonego na wietrze strażnika ― Co sprowadza Cię do domeny Rifrafa!? ― Zwrócił się do orka, wystrzeliwując reprezentacyjne strugi iskier z dłoni.
― Coś taki chudy? W ogóle jesteś orkiem? Rozumiesz co mówię? Sie verstehen, was ich meine? Érted, mire gondolok?
[media]http://archive.wizards.com/magic/images/mtgcom/arcana1000/PlaneswalkersMirth.jpg[/media]