Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-02-2015, 09:20   #86
Ereb
 
Ereb's Avatar
 
Reputacja: 1 Ereb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodze
I rozeszły się nasze drogi
Kolejne powiewy fenu zawiewały tumany piachu na spokojne zazwyczaj o tej porze roku północne wybrzeże Zakhary. Wprost z Postrzępionych Szczytów ku bezkresnemu Bahr al-Kibar, wiał gorący niosący ze sobą nie tylko zmianę pogody, ale jak mawiali uliczni prorocy w Muluk, także wielkie zmiany w świecie ludzi i dżinów.
Być może to właśnie ten wiatr sprawił, że zjednoczono nie tak dawno przez szejka Abdula il-Salun al-Makhariiniego grupa awanturników, rozdzieliła się. Tak właśnie na pewno myślał sobie Yat. Dla niego wyroki Przeznaczenia były jasne i klarowne niczym nocne niebo nad Muluk.
Co innego zapewne sądzili Janos i Aria. Mimo, że coraz bardziej wyczuwali klimat i wierzenia Zakhary, to i tak bardziej ufali temu, że to oni kształtują sami swój .
Niezależnie od przyczyn rozdzielenie się awanturników stało się faktem. Jedni dalej podążali na wschód ku sanktuarium Suhail min Zanna, a drudzy wrócili do Muluk.

Nocna wędrówka
Shamal, Yat, Malik

Obozowisko pełne śmierci i złej magii nie było dobrym miejscem na nocleg. Shamal, który znał pustynię najlepiej z obecnych zadecydował, że ich mała karawana ruszy dalej i jak najszybciej opuści to przeklęte miejsce.
Awanturnicy zebrali wszelkie możliwe informacje o napastnikach, ale nie zamierzali ruszać ich tropem. Mieli swój cel i nie zamierzali zbaczać z drogi.
Za radą Shamala grupa wędrowała cała noc. Tak było po prostu bezpieczniej. Im dalej od miejsc tajemniczej tragedii tym lepiej. Drużyna miała dość własnych kłopotów, aby jeszcze szukać nowych. A przecież i tak zabranie ze sobą siedmioletniej dziewczynki można było uznać za kolejny problem. Sumienie nie pozwalało jednak zostawić jej na pastwę losu.

Choć widmo zagrożenia nie zniknęło, to nikt nie pozostał obojętny na uroki natury. Noc na pustyni była wręcz olśniewająca. Po spędzeniu kilku nocy w ciasnym mieście Królów można było ławo zapomnieć, jak zachwycające jest nocne niebo Zakhary.
Nie tylko Shamal patrząc na nocną iluminację gwiazd poczuł zew wolności i swobody.
Barwne chmury gnane przez wiatr malowały na niebie przecudne obrazy, które przy niewielkiej dozie wyobraźni ożywały i żyły własnym życiem.
Bezkresna przestrzeń rozświetlona przez blask gwiazd i księżyca, mimo zmęczenia, zachęcała do wędrówki.

Bogowie i Przeznaczenie sprzyjali awanturnikom, gdyż przez całą noc nie wydarzyło się nic niepokojącego. Adil, choć nadal wyczerpany powtarzającymi się atakami, spał kołysząc się spokojnie na grzbiecie wielbłąda. Podobnie mistrz Hasim i trójka dzieci, które także niejako stały się członkami drużyny. Także Yat i Malik przysypiali w siodle. Oni jednak budzili się co kilka chwil. Wychodził tutaj ich brak wprawy w jeździe na grzbiecie garbatego wierzchowca. Jedynie Shamala całą noc nie zmrużył oka. Cały czas prowadził karawanę. Kierując się doskonalonym przez lata instynktem i znajomością nieba.

Świt przyszedł szybko. Gdy tylko jasny, słoneczny dysk, zaczął wynurzać się zza horyzontu, powietrze niemal natychmiast stało się gorące. Z każdą kolejną upływającą minutą robiło się coraz cieplej.
Shamal wiedział, że wszyscy muszą odpocząć. Zwierzęta być może dałby radę wędrować jeszcze kilka godzin, ale ludzie niewątpliwie potrzebowali snu.

Bogowie i Przeznaczenie ponownie im sprzyjali. Gdy słońce stało już ponad horyzontem, po lewej stronie zamajaczyły zarysy ludzkiej osady. Nie namyślając się wiele Shamal właśnie tam skierował karawanę.
Była to niewielka osada, składająca się z kilku lepianek krytych strzechą. Shamal i Yat już z daleka dostrzegli, że wioska jest opuszczona. Ściany domów i wejścia do nich przysypane były grubymi zwałami piasku i nawianej roślinności.
Shamal choć znał tutejsze szlaki nie pamiętał, aby słyszał o takiej osadzie. Mimo to wydawało się to doskonałe miejsce na odpoczynek.

Drużyna rozbiła obóz w jednej z chat. Ulokowani pod ścianami raczyli się chłodem cienia i chwilą spokoju. Wielbłądy zostały ukryte w chacie naprzeciwko. Rozsądek nakazywał wystawienie warty, ale nikt łącznie z Shamalem nie miał na to siły.

Potężne wstrząsy i huk obudziły wszystkich. Ziemia trzęsła się w posadach, a z sufitu leciały gęste strugi kurzu. Gdzieś pomiędzy kolejnymi wstrząsami dało się słyszeć przejmujący jęk wielbłądów. Strach zwierząt udzielił się także dzieciom. Zarówno mała Aisha, jak i starsi od niej Wadim i Ismael zaczęli krzyczeć i płakać. Mistrz Hasim próbował je uspokoić, ale z bardzo mizernym skutkiem.
Na szczęście trzęsienie ziemi szybko ustąpiło.
Cisza, jaka zapadła była porażająca. Ucichł nawet wiatr. Członkowie drużyny ostrożnie jeden po drugim wychodzili z lepianki, aby zobaczyć jakie zniszczenia zostały poczynione.
Ziemia mocno się osunęła i większość domów znajdowała się w połowie pod grubą warstwą piasku.
Malik dostrzegł ich pierwszy. Pokraczne stwory o suchej popękanej skórze wygrzebywały się z piasku i powoli zmierzały w stronę drużyny. Ich żółte ślepia ziały wręcz nienawiścią. Wychudzone ciała przypominały szkielety pokryte skórą. Każdy ze stworów oprócz długich pazurów i wystających zębów, uzbrojony był w maczugę wykonaną z kości goleniowej jakiegoś dużego zwierzęcia.
Mistrz Hasim trącił w bok Shamala i szepnął:
- Spójrz. Tam - wskazał palcem miejsce po prawej stronie.
W odległości około stu metrów od wioski na niewielkiej wydmie stał samotny mężczyzna. Ubrany był w długą dżellabę o czarnej, niemal smolistej barwie. Nie było widać jego twarzy, gdyż skrywał ją obszerny kaptur.


Poranna wizyta wysłannika Wielkiego Kalifa
Janos, Aria, Kumalu, Akbar

Noc w Muluk minęła spokojnie. Ugoszczeni w domu zaufanego ponoć człowieka, członkowie drużyny odpoczęli i nabrali sił. Mieszkanie może nie było luksusowe, ale zapewniało zaspokojenie podstawowych potrzeb.
Gdy tylko ulice Muluk wypełnił głos wzywający na poranną modlitwę do tylnych drzwi ktoś zapukał. Uprzedzeni o tym, że może to być wysłannik Wielkiego Kalifa, awanturnicy ruszyli do drzwi.
Na progu stał znajomy już im Rashid Bin Haslim, a za nim mężczyzna w podartych łachmanach. Gdyby nie okoliczności zapewne został by wzięty za żebraka proszącego o jałmużnę. Rashid pokłonił się i wraz z drugim mężczyzną wszedł do środka.

- Oto mój pan - rzekł Rashid, gdy wszyscy zebrali się w jednym miejscu - Iliash al Umaru wysłannik Wielkiego Kalifa, niech bogowie strzegą go i prowadzą, a Przeznaczeni ma dla niego tylko proste ścieżki, niech potęga kalifatu rośnie pod jego rządami.
Mężczyzna w łachmanach zdjął kaptur, który skrywał jego twarz i z kurtuazją skłonił się przed obecnymi.
- Witajcie - rzekł głębokim i pełnym mocy głosem, zdejmując jednocześnie kaptur.
- Cieszę się, że przyjęliście moją propozycję. Jest w was coś, co każe mi przypuszczać, że odegracie znaczącą rolę w historii naszej świętej ziemi. Ty - Iliash wskazał na Janosa - już to zrobiłeś w pewien sposób. Od dawna tak wiele nie mówiono o smokach. Zapewne w tej kwestii będziemy musieli porozmawiać na osobności, ale teraz zajmijmy się ważniejszymi sprawami.
Sługa wysłannika udał się do kuchni i zaparzył wszystkim mocnej i aromatycznej kawy. Racząc się gęstym, jak smoła trunkiem omawiano plany działania.
- Jak wiecie przybyłem z polecenia naszego pana, aby zbadać niepokojące wieści jakie dochodziły do stolicy. Ponoć w Muluk szerzyła się korupcja i przestępczość. Władza nie tylko z nią nie walczy, ale wręcz sama jest odpowiedzialna za wiele przestępstw. Sieć spisków, jaka oplata to miasto jest porażająca. Przypuszczałem, że wystarczy mi kilka dni, aby zebrać informacje i je rozwikłać. Wtedy to planowałem wjechać do miasta oficjalnie i zrobić porządek w majestacie prawa. Niestety okazało się, że jest tego zbyt wiele, aby tak szybko się z tym uporać. Sami znacie tylko część całej układanki. To, co robiliście do tej pory niewątpliwie było dobre, ale tak jak ja zlekceważyliście wroga. Trzeba działać tak, jak on. Skrycie, ostrożnie i bardzo przebiegle. Z tego, co udało mi się ustalić, to znaczna część nici spisków splata się w osobie, kapitana milicji. Przypuszczam, że ten człowiek działa na kilku frontach. Nie wiem komu jest lojalny tak naprawdę, wiec trudno przewidzieć jego działania. Być może zależy mu tylko na pieniądzach i sam próbuje oszukać wszystkich, którzy się do niego zwracają. Ryzykowne, bardzo ryzykowne i Jednooki Abdul najwyraźniej zdaje sobie z tego sprawę, gdyż jest niezwykle ostrożny i czujny. Na szczęście tego nie można powiedzieć o jego zastępcy, Iblisie. To człowiek, który o wiele mniej uważa na swoje czyny i słowa. Chciałbym, abyście to właśnie nim zajęli się w pierwszej kolejności. Trzeba go śledzić i zebrać jak najwięcej informacji o nim i jego kontaktach. Wiem, że ma spotkać się jakimś przedstawicielem gildii kupieckiej. Zatrzymajcie go i przepytajcie ostrożnie. A jeden z was niech porozmawia z Iblisem podając się za członka gildii. Pozwoli to nam zebrać informacje i przygotować się na kolejny krok naszych wrogów.
- Tutaj macie dwie mikstury kamuflażu oraz jeden eliksir zapomnienia. Mikstura kamuflażu sprawia, że po jej wypiciu każdy przechodzień będzie widział w was kogoś innego. Eliksir zapomnienia wymazuje wspomnienia z ostatnich kilku godzin. Używajcie ich z rozwagą. - wtrącił Rashid stawiając na stole trzy magiczne mikstury.
- Jeżeli się czegoś dowiecie - dodał Iliash - to w oknie na piętrze zapalcie kaganek. To będzie dla mnie znak, że chcecie się spotkać. Pojawię się, jak najszybciej będe mógł. Czy macie jakieś pytania?
 
__________________
"Kupię 0,7, to leczenie paliatywne i pójdę spać, bo w końcu sam sobie zbrzydnę" AJKS
Ereb jest offline