Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-02-2015, 12:07   #700
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Karl, cyrulik z powołania i alchemik z zamiłowania spędził ostatnie godziny w krasnoludzkiej twierdzy na kupczeniu z górnikami i handlarzami. Nie było to łatwe zadanie, ale pierwsze lody dało radę przełamać kiedy odezwał się w ich rodzimym języku którym to całkiem sprawnie, choć nie idealnie, się posługiwał.

Szczęściem było to, że znał się na swoich materiałach i nie raz ich używał. Toteż zakupił oczyszczone formy, wbrew temu co pragnęli mu sprzedać, surową mieszankę, nieoczyszczoną. Nie mógł ich winić, sam by inaczej nie postąpił. Nie mniej targowanie się było częścią jego życia. Zaledwie sprytnym sposobem i szybkością myślenia udało mu się nabyć po okazyjnej cenie bryłę Realgaru. Cudownego środka wzmacniającego organizm przeciwko chorobom wszelakim.



Widać Randal, pan losu i Heindritch pokłonili się nad nim kiedy od znudzonego górnika spijającego kolejną kolejkę ciemnego piwa w karczmie zakupił przepiękny egzemplarz arsenopirytu za śmieszne pieniądze kiedy to w rozmowie nad piwem i talię kart gry w Czkającego Goblina którego zasady poznawał w trakcie rozgrywki poruszył nurtujący go temat. Takim sposobem, dwa kufelki później zakupił cenny minerał będący niemalże bazą dla wszelkich mikstur regenerujących. Arsenopiryt wszak, podobnie jak Antymonit pełniły funkcję katalizatora i wzbogacały mieszanki o cenne właściwości krzepnięcia krwi i wzmagające odbudowę tkanek.



Kiedy był już okupiony w cudowne minerały, a było ich o wiele więcej i więcej można by pisać o sposobności ich nabycia, bo niemalże każdy miał swoją unikalną historię przyszło zbierać się w drogę. Co począć? Czekała go długa pełna poszukiwań podróż powrotna i tak też się stało. Owoce kasztanowca i jeżyny, kłącza pokrzywy, arcydzięgla, czarciego ziela czy tataraku, a nawet kora oczaru wirgińskiego. To wszystko, a nawet i więcej trafiło do wielkiego worka na surowce alchemiczne i aptekarskie.

Biedny asystent oprawcy ubolewał jednak nad spokojnym przebiegiem podróży. Ile by dał za potyczkę z zwerzoludźmi chaosu, lub wilkami tego samego pokroju! Wiedział, a raczej spekulował, jak cenne dla procesu alchemicznego są rogi i kopyta pierwszych, oraz śledziona drugich. Nie mniej, dotarli spokojnie do Baroni Falcao, a Karl był zadowolony z przebiegu podróży. Niestety, nowego barona nie było widać, a laboratorium jeszcze nie osiągnęło stanu użyteczności. Ruszył więc zostawić zapasy składników i odczynników przez dłuższą chwilę przyglądając się niewielkiej, acz słusznej wagi, bryle Vanadynitu.



Kochany Vanadynit którego kolor przywoływał mu na pamięć słodko Rosalie która gdzieś tutaj w baronii mignęła mu przez chwilę. Tak, był pewny, zdecydowany ją odwiedzić i opowiedzieć o nowych historiach i spędzić z nią upojną noc. Lecz niestety, les chciał inaczej. I nie dane mu było spoglądać w jej cudne malachitowe oczy. Egzemplarz minerału który z ociąganiem odłożył na półkę...



Czas gonił, a groźba otwarcia bramy napawała obawą. Trzeba było się zbierać i sprawdzić czy wrota pozostawały zamknięte. Choć niewiele wiedział o całym problemie, miał co do niego złe przeczucie. Przeczucie które kazało mu wyruszać. Nie mniej, najpierw udał się do Wolfa, dowiedzieć się co planuje. Nie miał zamiaru wyruszać sam. W dłoni natomiast ściskał Sigmarycki różaniec w niemej modlitwie o siły i przewodnictwo jego boskiego patrona.

 
Dhratlach jest offline