Bertram - Ojej, poważnie? – przejęła się dziewczyna w mantinkach – to trzeba wezwać pogotowie, dzwoniłeś po nich? – odruchowo sięgnęła po komórkę do kieszeni i zrobiła dwa kroki w kierunku, który wskazał Bertram. - Gdzie lecisz Beth?! – szarpnęła ją za rękę długowłosa dziewczyna – i tak mu nie pomożesz, głupia! – skarciła ją tonem starszej siostry, i chyba faktycznie była trochę starsza. Spojrzała surowo na obcego. - Słuchaj no, nie znamy Cię i nigdzie z Tobą nie pójdziemy, jak chcesz to przyciągnij go do naszej klatki, zostawimy otwarte drzwi. To ten blok, numer 215. –
W jej głosie Bertram wyczuł napięcie, podenerwowanie i lęk. Była taka młoda, nie znała świata ani troszkę, zwłaszcza jego świata. Usłyszał jej dziewicze serce walące w piersi jak oszalałe, jakby jej podświadomość odkryła już prawdę, której umysł jeszcze nie był pewien – powiew śmierci.
Krew szumiała w jej żyłach najpiękniejszą z pieśni – rozmarzył się na chwilę na samo wyobrażenie smaku jej krwi. Tętnica na jej smukłej szyi, nabrzmiała nektarem płynącym w jej wnętrzu, zdała mu się zdrojem rozkoszy i piękna… Bertram apetycznie oblizał usta. - Chodź Beth, matka stoi w oknie, nie możemy dłużej rozmawiać, sorry. – pociągnęła siostrę w bok za rękę próbując go ominąć. Spotkanie Bertrama tak ja usztywniło, że nie mogła spuścić z niego wzroku. Odchodziła patrząc nieustannie przez ramię. - Przykro mi, musimy iść. Pa! – powiedziała smutno ta druga, ponownie pomachała mu mantinką i poszła spokojnie za siostrą.
Ostatnio edytowane przez Lorn : 29-03-2007 o 19:43.
|