Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-02-2015, 16:23   #641
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Rankiem Thorin obszedł ciężko rannych by udzielić im codziennej dawki pomocy , gdy pracował nad Galebem rzekł:

- Myślę, że warto przypomnieć kilka ważnych faktów dotyczących okolicy, których w Azul nie poruszałem gdyż i tak nie było możliwości cokolwiek z tym zrobić. Jako nasz dowódca możesz jednak uznać którąś z tych informacji za ważną. Nie wiem ile z nich znasz, ile pamiętasz, więc przypomnę wszystkie o których sam pamiętam. Thorin nie spieszył się zanadto z przekazywaniem informacji, z Galebem miał sporo roboty i widać było, że jeszcze nie czas na zupełne pozbycie się bandaży. Tylko Dirk miał to szczęście, czy raczej mikstury , które pozwoliły na dobre pozbyć się męczących okowów płótna. - W tunelach przy pierwszej grupie Bonarges z jaką się napotkaliśmy, znaleźliśmy kartkę , list właściwie z ważnymi informacjami , dotyczącymi południowego fortu i nie tylko. Mowa w niej jest o tym, że czterech najemników Bonarges tam stacjonowało w tym forcie nie dawali jednak oznak życia. To zresztą była nie jedyna placówka Bonarges na około Azul, zaznaczone na zielono punkty na mapie najemników wskazywały różne miejsca w tym i kopalnie w której spotkaliśmy khazadów z Wieprzej Góry. Być może warto zahaczyć o któryś jeśli droga będzie ku temu sprzyjała. - Stwierdził Thorin zamierzając tuz po rozmowie z Galebem okazać mapę Kyanowi by podpytać go o zielone punkty na niej. - Jest jeszcze sprawa khazadzkiego wynalazcy autorem szkicu kostki jaki znaleźliśmy przy bandzie kulawca jest Hebur, syn Dibura, zwany także Czarnoczaszkim. W zasadzie to poczekaj proszę, mam na jego temat spisane notatki, będzie łatwiej gdy je przeczytam niż gdybym miał wszystko z pamięci przytaczać. Thorin potrzymał jeszcze trochę Galeba w niepewności dopóki nie skończył procesu medycznych prac , a niestety było tego trochę. Wycieki spod spalonej skóry trzeba było oczyszczać, spalone zrogowacenia obcinać, zmienić bandaże które nie nadawały się już do niczego. Dopiero po tym wyciągnął jeden z zapisków którego nawet nie musiał specjalnie szukać. Znalawszy go przeczytał :

- “Hebur był jednym z inżynierów gildii, dokładnie pięćdziesiąt osiem lat wcześniej został on pozbawiony tytułu endrinkuli, potem wygnany z miasta, a wszystko to zawdzięczał swej chęci do pracy nad zakazanymi dziełami, przez które zyskał swój ponury przydomek. Czarnoczaszki... każdemu ze swych asystentów ponoć płacił krocie, każdy z nich zginął tragiczną śmiercią, każdy pozostawił po sobie jedynie oczernioną czaszkę, efekt prób ujarzmienia mocy bogów jaką były błyskawice przecinające nieboskłon nad Stalowym Szczytem. “
Schowawszy kartkę na miejsce dodał: - Pamiętasz, że gdy wracaliśmy do Azul z nieba w jasny słoneczny dzień, waliły pioruny? Jestem przekonany że to sprawka Hebura i że gdzieś tu wciąż prowadzi swoje zakazane badania. Jest to sprawa ciekawa i ważna zarazem, zarówno dla Azul, jak i dla całej społeczności khazadów, niezależnie bowiem od metod jakimi się w badaniach posłużył i od tego jak potraktowany został przez Gildie, wynik jego prac może być niepomiernie korzystny dla naszej rasy. Gdyby tak rzeczywiście udało się okiełznać moc piorunów ?! - Thorinowi błyszczały niemal oczy , widać było pewną ekscytacje, typową dla młodzików w jego wieku którzy stykali się z czymś ważnym. - Tak czy inaczej uznałem że powinieneś wiedzieć, pozyskanie takiego urządzenia czy choćby wiedzy o nim, mogłoby z nawiązką wynagrodzić nam wszystkie trudy, znoje i poświęcenia jakie Azul nam przyniosło. Korzyści z takiego wynalazku byłyby przeogromne dla całej rasy, choć zapewne dobrze by było gdyby były one przeznaczone do wiedzy i użycia runmistrzów. Wystarczająco się naoglądałem wydarzeń w Azul, by się domyślać co z takim urządzeniem zrobiliby źli królowie, przekupione czy zdeprawowane rody czy też organizacje pokroju Bonarges. - zakończył Thorin czekając na odpowiedź Galeba i nie zapominając o chęci omówienia zielonych punktów z mapy z Kyanem.

Z głębokim zastanowieniem Galeb wysłuchał słów Thorina. W końcu odrzekł głosem niemało sceptycznym.
- Thorinie… jeżeli to prawda to ma ten wynalazca na sumieniu wielu swoich uczniów. Gildia Inżynierów jest skostniała niebywale, ale wiele eksperymentów i machin których użycia zakazali… nie zrobili tego bezpodstawnie. Jeżeli rzeczywiście Południowy Fort może skrywać jakieś tajemnice związane z Heburem Diburssonem i Bonagres niewątpliwie przydałoby nam się sprawę zbadać i wyciągnąć z niej jakieś profity... - Galeb milczał rozważając coś jeszcze - Zachowaj rozwagę Thorinie i nie nakręcaj się jak sprężyna. Sprawa jest szemrana, pamiętaj o tym. Póki co powiedz mi jaka jest twoja ocena naszego stanu zdrowia i kondycji.

Thorin skinął głową zgadzając się z Galebem - Wiem, wiem samo znalezienie Hebura to wyzwanie a co dopiero szansa na to że podzieli się z nami jakąkolwiek wiedzą, lub że sami będziemy w stanie opanować moc urządzenia... Poza tym masz racje nie wiadomo tak naprawdę jakie siły nią napędzają, śmierć każdego z asystentów mówi sama za siebie… Thorin szybko ostudził emocje, profesjonalna ciekawość nie przesłaniała mu najczęściej zdrowego rozsądku - Co do rannych cóż. Ja jestem raczej zdrów, może nieco zmęczony , ale zdrów, podobnie Detlef, Grundi i Ergan, za dzień czy dwa w zasadzie będzie można zapomnieć że braliśmy udział w jakiejkolwiek potyczce. Przy dobrych wiatrach za ów dzień , dwa Dirk mógłby już dzierżyć broń i walczyć, pewnie nawet wcześniej jeśli zmusi go do tego sytuacja. Poparzenia będą pewnie jeszcze nieco uciążliwe, ale ogólna kondycja jest u niego dobra. Gorzej ma się Kyan, ale jeśli Valaya pozwoli za dzień czy dwa rozpocznę na nim kuracje Litworem i w ciągu dwóch , trzech dni powinien być w pełni sił. Tak, w pełni sił, miał szczęście że niczego nie złamał przy tym upadku dzięki czemu kuracja przebiegnie szybciej. Swój stan ogólnie znasz, jeszcze nie mogę zdjąć na stałe tych bandaży, ale już niebawem, niebawem… W ogóle dobrze by było dorobić tej maści Dirka na poparzenia , naprawdę czyni cuda, powinna to być pierwsza rzecz którą się zajmiemy po dotarciu do jakiejś osady. Stan Rorana jest wciąż najgorszy, choć te kilka dni niewątpliwie mu pomogło ustabilizować organizm. Wciąż jednak nie jest do niczego zdolny i przez jakiś czas nie będzie. Bez maści to ogólnie kiepsko to widzę, ale powinien przynajmniej przeżyć. - Stwierdził oględnie Thorin. - Tak naprawdę czworo z tych co odeszło było ciężko rannych, nadających się prędzej do opieki niż do walki, tym samym ogólny stan naszej grupy zasadniczo się poprawił. - dodał jeszcze po chwili.
Galeb pokiwał głową na słowa Thorina.
- Oby Bogowie Przodkowie bezpiecznie ich przeprowadzili do osady Hurana. Realnie jednak mniej jest osób między które trzeba dzielić zasoby medyczne. Razem z Dirkiem zbierajcie odpowiednie składniki i produkujcie medykamentów ile uznacie za stosowne. Jeżeli będzie trzeba coś zakupić, a brak będzie wam pieniędzy powiedzcie... tylko bez przesady. Wybijcie sobie póki co przenośne laboratoria i inne bzdety. - runiarz obejrzał na nowo zabandażowaną dłoń - Czterech Starych, Czterech Nowych, Czterech Sprawnych, Czterech Chorych. - wymamrotał - Zjedzmy, napijmy się i zwińmy obóz. Znów będziemy iść po górach, ważne, aby nie forsować się za nadto i odpowiednie miejsce na nocleg znaleźć. Zobaczę jaka pogoda jest na zewnątrz. Ech… przez ten ogień będę musiał się przyodziać w jakieś orcze łachy czy inne paskudztwo.

- Pacjentów może i jest mniej, nie zmienia to jednak faktu że pozostało tylko kilka bandaży i resztki spirytusu. To nic, poradzimy sobie z tym co mamy , najwyżej skończy się luksus leczenia w doborowych warunkach - Thorin aż sam się uśmiechnął świadom, że polowe warunki pełne brudu pyłu i ciemnicy ciężko było nazwać doborowymi. Przynajmniej jednak miał czym leczyć, a to powoli się zmieniało. - Przydałoby się też pomyśleć o zabezpieczeniu wszystkich linami. Najlepiej tak by każdy był uwiązany , ale na taką pętlę którą można by w razie czego zwolnić. Z jednej strony siła nas w grupie i jeśli jeden się pośliźnie, lub wdepnie w zdradziecki śnieg który się pod nim zarwie, wówczas reszta powinna go z łatwością utrzymać. Gorzej jak posypie się cała grupa, wówczas ci którzy mają szanse ocaleć powinni się po prostu odwiązać. Kyan powinien znać odpowiedni węzeł

W odpowiedzi runotwórca skinął głową. Spoglądał na wyjście z jamy z którego napływało świeże i zimne powietrze.

- Ci którym brak ciepłego odzienia założą na siebie koce i zdobyczne szmaty. Jeszcze nam brakuje, abyśmy się powyziębiali.

Kyan wskazal róg jaskini gdzie spoczywały orcze futra - Mialem je spalic po nalacie jednak jeseli chcecie to biescie. Jest pocatek lata, mocniej maltwią mnie lawiny, topniejacy i lusny snieg. Elgan z Tholinem powinni plowacić jako miejscowi jako se snaja tlasy, nie las pewnikiem je psemiesali. Wieca gcie cai sie najwiekse saglosenie.

- Dlatego myślę że powinniśmy się powiązać linami, z takimi węzłami które będzie można w razie czego łatwo rozwiązać. Z wyziebieniem nie ma jednak żartów, zwłaszcza w stanie Rorana, Galeba czy Dirka. Chciałbym też abyś rzucił okiem na mapę. Są na niej zaznaczone punkty, jeśli będą ci coś mówić to dobrze, przydałaby się nam wiedza o nich, jeśli nie, to przynajmniej zwróć uwagę podczas drogi czy nie dałoby rady do któregoś z nich dotrzeć. - powiedział Thorin po czym okazał Kyanowi mapę zdobytą na najemnikach Bonarges.

Kyan pokiwał głową twierdząco, wziął mapę od medyka i rozwinął ją zagłębiając się w jej zawartości. Wspólnie z towarzyszami zaplanowali trasę jaką obiorą, biorąc szczególny wzgląd na znajmość terenów jaką posiadałi Thorin i Ergan. Resztę dnia spędzili na odpoczynku, szykowaniu się do porannego wymarszu, następnie ułożyli się do snu, który przyszedł błyskawicznie, jakby sama góra w której się znajdowali otoczyła ich cieplym kocem i utuliła na pożegnanie. Tropiciel przed spoczynkiem, skończył piec mięsiwo, przepatrzył swój ekwipunek, sprawdził jak trzyma ciepło i chroni od wiatru niedźwiedzie futro z kapturem wychodząc na zewnątrz i chwilę tam spędzając. Jeżeli stwierdził iż ochrona jest nie wystarczająca i przemarznie do szpiku kości, odciął parę pasów orkowego futra, które obwiązał wokół ud oraz upchał trochę w cholewy butów dając im dodatkową ochronę. Nie zapomniał także o dłoniach ze względu iż nie posiadał rękawic użył skrawków materiału by zabezpieczyć ich górną cześć. Zgodnie z wolą drużyny zajął się szykowaniem lin ubezpieczających z których będą korzystać podczas drogi.
 
Eliasz jest offline