Wątek: Narrenturm
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2015, 01:41   #12
Dziadek Zielarz
 
Dziadek Zielarz's Avatar
 
Reputacja: 1 Dziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemu
Nie tak to miało wyglądać, zupełnie nie tak. Znaczy się owszem, wygrali, co więcej krasnalowie urządzili we drzwiach jatkę, a długouch dał nadzwyczajny popis strzelania z łuku, no i nikomu zbytnio się nie oberwało, ale kozak zły był na siebie. Jak już nie szło to nie szło na całego. A to strzałę wypuścił o sekundę za wcześnie, a to kichnął i zawadził o nierówny strop, a to jeden z orków z impetem rąbiący we framugę zatrząsł belką i wytrącił go z równowagi, a to wreszcie gdy pocisk sięgnął celu to trafił na wyjątkowo żywotne bydle, które drugiej strzały potrzebowało by się zreflektować i posłusznie wyciągnąć kopyta. Na koniec, gdy dał sobie spokój ze strzelaniem i złapał za topór okazało się, że z zielonych kto żyw ten dał nogę i bić nie ma kogo.

Jedno na co liczył to to, że w ferworze bitki nikt nie zwrócił szczególnej uwagi na jego przeciętną dyspozycję. Nie znał tych osób, ale nie podobałoby mu się, gdyby Ci z tego jednego razu poczytali go sobie za miernego wojownika. Poklepał zatem kilku wojaków poufale po ramieniu i wyszedł na dwór rozejrzeć się za maruderami, dorżnąć niedobitków i pozbierać strzały. Tych pierwszych nie było wcale, drugich znalazło się kilku, natomiast tych ostatnich było pod dostatkiem. Ciosy trzonkiem wystarczyły by ranne orki pożegnały się ze światem, ostatecznie szkoda było bez powodu zafajdać ostrze ciemną krwistą breją.

Moment później dołączył do niego elf. Może i strzelał jak diabeł, ale te jego pociski to chyba były z papieru, bo mimo tego, że wybierał je ostrożnie i z namaszczeniem, to wiele zdatnych do ponownego użycia nie znalazł. Nie zwracali na siebie więcej uwagi niż to konieczne, ot zajęci przeczesywaniem pola bitwy. Elf zakutany był jak na zimowe mrozy, a zbierane przezeń strzały znikały pod przepastnym płaszczem jakby ten ukrywał je w magicznym worku. W ogóle niewiele dało się dostrzec u tego osobnika poza łęczyskiem przewieszonym przez ramię, więc Niedźwiedź zarzucił dalsze próby i wrócił do swego mało wdzięcznego zadania.

Łaził wśród trupów szukając znaków szczególnych, jakichś emblematów, albo innych ozdób, które mogły wskazywać skąd ta banda, czy to zwykli rabusie, czy też służą pomiotom chaosu. Może pośród trupów znajdzie się jakiś martwy wódz? Znaczyłoby to, że prędko orcy tu nie wrócą, chociaż każdy jeden maszkaron wyglądał Niedźwiedziowi tak samo, więc jasnego rozeznania w tej sprawie nie uzyskał. Na końcu interesowało go, czy czego cennego nie zostało przy truchłach. Choć zwykło się gadać: "Pieniądz nie śmierdzi", to nijak ochoty nie miał kozak do przetrząsania kieszeni, toteż ograniczył się do zdawkowego przeszukania zawartości mieszków, albo porzuconych tobołków.
 
Dziadek Zielarz jest offline