Wątek: Narrenturm
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2015, 16:19   #13
piotrek.ghost
 
piotrek.ghost's Avatar
 
Reputacja: 1 piotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie coś
- No panie kozaku, żeś sie pan sprawił lepiej niż sie zapowiadało wprzódy - Powiedział Wolfgrimm podchodząc wraz z Helvgrimem do dyskutującej pary strzelców, nie zwrócił uwagi na to, których strzał było więcej w zielonych truchłach, znaczenia wielkiego to nie miało, trup jest trup.

- Ty elfie też o dziwo żeś się przydał, spodziewałem się, że odwagi ci nie starczy i się z babami schowasz i dziatwą. - Dodał z przekąsem, spoglądając na milczącego Sverrissona.
Podejrzewał co ten myśli, krasnoludzka niechęć do elfów była znana w całym starym świecie, ale niechęć do orków była większa toteż Helv pewnie uznał za niewarte komentowania poczynania elfa. Jak to mówią, wróg mojego wroga jest moim sprzymierzeńcem - przyjacielem ciężko nazwać kogoś kogo się dopiero poznało, a co dopiero długouchego leśnika. Wolfgrimm w trakcie swoich podróży zasłyszał kiedyś historię śpiewaną przez barda jakoby kiedyś elf i krasnolud zostali przyjaciółmi podczas walki z chaosem i razem z człekiem jakimś podróżowali coby świat i swoich przyjaciół uratować, ale każdy wie, że co bardowie gadają, a co naprawdę, to jak niebo a ziemia.

-Niedługo będziesz mógł się odwdzięczyć, kiedy te bestie ruszą spod lasu - odparł bezbarwnym tonem Elastir, dość miał doświadczeń z krasnoludami by wiedzieć jak dużo gadają… Wciąż pamiętał to pokurczowate źródło problemów, z którym podróżował swego czasu. Dużo gadania o krasnoludzkim honorze, ale tylko gadania. Chciwość to główna motywacja tej skarlałej rasy...

- Panowie, koniec prężenia muskułów i poklepywania po plecach, spać z trupami nikt nie lubi a i smród niemiłosierny z tego parszywego ścierwa. Idź tam elfie sprawdź czy nie ma jakiegoś wózka coby szybciej przenieść truchła kawałek od naszego apartamentu - Powiedział do długouchego. - a my - wskazał na swojego kamrata i na Jaromira - zaczniemy już znosić ciała. Potem je podpalimy, korzyść będzie dwojaka ciał się pozbędziemy i smrodu a i rozświetlimy przedpole to wartownicy lepiej widzieć będą co się tam dzieje. Orki głupie są i bać się długo nie będą to i wrócić mogą. Parę głów można zawiesić na jakimś palu tak ku przestrodze.

Elf postanowił zignorować gadanie krasnoluda, choć brzmiało dla niego obraźliwie i rozejrzał się za jakimś wolnym wozem, smród orków był wystarczająco nieznośny gdy byli żywi, jak zaczną gnić, to szkoda gadać...
- W ozdabianie chałupki bawił się nie będę, ja nie barbarzyńca. A dawanie honorów zielonym bestiom tyż mnie się nie podoba. Najlepiej by było wrzucić truchła do rowu i oddalić się na staję, albo dwie, ot co.
- stwierdził Kislevita
-Palić będziem nie coby honory im oddać tylko coby ziemi nie plugawić - Powiedział milczący do te pory Sverrisson. - Wolfgrimm ma racje do południa conajmniej tu zabawimy, widziałżeś tego wojaka w środku co mu brzuch sie rozlazł, a i o samicach i dzieciach trza pamiętać, jak zobaczą nawet martwe pokraki to w gacie gotowi narobić i do drogi mniej chetni być. A preparowanie trofeów to nie barbarzyństwo tylko zaznaczanie terenu i znak ostrzegawczy. Widać wiele z krasnoludzkiej madrości ci się przyda kozaku.

- Taaa… Co jeden to mądrzejszy i bardziej honorny niż królewicz, a rżnięcie głów to zasługa. - Skwitował sprawę Jaromir, pomału przyzwyczajając się do mędrkującego tonu brodatego duetu. - Dawajta te trupy, z głowami czy nie, mają stąd zniknąć. Patrzeć się na nie nie da.

- A coby sobie nie kadzić, per Kozaku. Jaromir Gniewisz z Kislevu, albo Niedźwiedź, jak taka wola. - Rzekł wąsacz stając przed towarzyszami z bożej łaski.

-Helvgrim Torvaldur Sverrisson - powiedział wyciągając ręke w stronę Kislevity starszy z krasnoludów - a to mój kuzyn daleki Wolfgrimm Wilkiem zwany, piwowar i kucharz pierwszej klasy.

-Elastir, zwany Nocnym Łowcą. Nazwa mojego klanu i tak nic by wam nie powiedziała, o ile bylibyście w stanie ją wymówić - włączył się do małej prezentacji, jednak nie wyciągnął do nikogo ręki. Dziwne te ludzkie zwyczaje.

- No i dobra. - Kislevita uścisnął prawicę krasnoluda. Mocarna ręka i harde spojrzenie brodacza zrazu dały mu znać, że tamten nie ścierpi spoufalania, jeśli sam na to zgody nie wyrazi. Krasnoludzkie oko rzucało mu ostrzeżenie, a uśmiech nawet jeśli był tam, skryty pod krzaczastym wąsem, bardziej był grymasem niż wyrazem radości. Chłodne powitanie, jednak lepsze takie niżby mieli się rzucić za łby i sięgnąć po broń w celu ustalenia kto tu jest kto.

-Dobra panowie, poznaliśmy się to i sie do roboty weźmy bo flaszeczka czeka! - zawołał Wolfgrimm

-Alkohol otępia, ale jak sobie chcecie to pijcie. - powiedział elf, po czym zniknął w miejscu gdzie zostawił konia. Czas było zmienić ubrania na suche, bo inaczej jeszcze dostanie lumbago, jak jakiś ludzki starzec… Ukryty za ścianą szybko przeskoczył w ubranie bardziej stosowne do pogody, może nie maskowało tak dobrze, ale w otwartym terenie nie miało to znaczenia. No i było nieprzemakalne, co w tak deszczowej porze roku stanowiło niewątpliwą zaletę. Mokry uniform zabrał ze sobą, niech się wysuszy przy ognisku.
 

Ostatnio edytowane przez piotrek.ghost : 25-02-2015 o 16:42.
piotrek.ghost jest offline