Zaraza, skuteczność strzałów była okupiona niesamowitą ilością połamanych pocisków… W tym tempie na długo elfowi nie wystarczą, a niby taka dobra robota. Ten handlarz musiał nieźle go naciągnąć. Odzyskał zaledwie trzecią część użytych strzał, ale przynajmniej nie strzelał w powietrze. Uznał że wybierze też groty i lotki ze zniszczonej amunicji. Jeśli któryś z tej zbieraniny umiał odpowiednio wystrugać drzewce, to zapas można odnowić. Wieczór zapowiadał się bezsennie, adrenalina potrafiła zdziałać cuda. Ale drżenie bransolety nie dawało mu spokoju, zwłaszcza że przybierało na sile…
- Tośmy sobie strzelnicę urządzili. - Zagadał kozak stając obok elfa, wyzbierawszy już co było godnego uwagi. - Gdzieście się tak mierzyć nauczyli? Jakby co wam do ucha rady szeptało, he he…
-Wrodzone talenty i lata wprawy. - Elf na chwilę urwał i rozejrzał się, szlag… jednak to nie była pomyłka. - mamy towarzystwo - Powiedział cicho.
- Co? Więcej orków pod topór? - Kozak udał wesoły ton, jednak trzymany dotąd niedbale oręż, na którym więcej się podpierał nagle znalazł się w bojowej pozycji.
-Nie, chociaż wolałbym zielonych… To zwierzoludzie którzy mnie gonili. Stoją pod lasem i obserwują nas.
- Do pierona, teraz to powiadasz, żeś na karku miał eskortę, hę? Mnogo ich tam? - Dodał kislevita próbując z razu nie wejść w utarczkę, chociaż już go zaświerzbiło na języku.
-Ostrzegałem że mnie gonią. Pojęcia nie mam ile dokładnie, ale więcej niż zdołałbym zabić sam. Pod lasem czai się siedmiu i minotaur, ironia jak łatwo łowca może stać się zwierzyną... - Elf wyraźnie nie był w nastroju na żarty.
- Cholera… - Mruknął topornik wypatrując ruchu na skraju lasu, ale cokolwiek tam było musiało schować się głębiej, bo poza zaroślami nie poruszało się tam nic. - Co tu dużo gadać, jak podlezą to im się zgotuje drugi taki popis.
-Mają wyjątkowo sprytnego dowódcę, zwłaszcza jak na takie bestie. Inaczej zgubiliby mój trop jakieś cztery dni temu… - Zdecydowanie irytowało to młodego łowcę. - Zalecam większą ostrożność niż przy orkach. |