Wątek: Narrenturm
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2015, 23:13   #15
Dziadek Zielarz
 
Dziadek Zielarz's Avatar
 
Reputacja: 1 Dziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemu
Nad leśną drogą wkrótce zapadły ciemności. Po środku zrujnowanej karczmy paliło się ognisko, ale mokre drewno dawało niewiele ciepła i światła, za to sporo dymu, toteż obozujący wokół żołnierze siedzieli w pewnym oddaleniu, co sprawiało, że jeszcze mniej korzystali z dobrodziejstwa ognia. Do tego wszędzie cuchnęło krwią i spalenizną. Krasnoludy uparły się, że orków należy spalić, co z jednej strony było rozsądne by nie ściągnąć na siebie dzikich zwierząt, z drugiej jednak strony kolumna dymu widoczna z wielu staj mogła z powodzeniem ściągnąć im na głowę nowe kłopoty. Rzeźnia urządzona na progu przyprawiała o najgorsze myśli, zwłaszcza próg obficie zbryzgany krwią, teraz gdy wyniesiono stąd wszystkie ciała, wyglądał szczególnie groteskowo. Do tego wątła mgiełka o intensywnym, mdlącym zapachu snuła się pod nogami, wgryzając się w koce i kaftany, które jeszcze przez kilka kolejnych dni będą zalatywać trupem. Jakby tego było mało, na skraju lasu coś się czaiło, coś co zapewne tylko zbierało siły by na nich uderzyć. W nocy, następnego dnia, a może za klika dni, gdy przestaną się pilnować...

Wszystko to nie napawało optymizmem, toteż Jaromir siedział w ledwo oświetlonym kącie z posępną miną, zupełnie jakby doszło tego dnia do jakiejś tragedii. Nie żeby kozak miał pański nos, nie oswojony z niewygodami nadchodzącymi po bitwie, jednak sypianie w zasadzie na pobojowisku w bliskim sąsiedztwie trupów, było w jego opinii zwyczajnie niezdrowe dla ducha.

- Co takie miny posępne kamraci, napić się trza po dobrej bitce, robota wykonana to i gardło się prosi o nagrodę. - Powiedział do tych, którzy jeszcze nie spali Wolfgrimm odkorkowując jedną z ostatnich butelek piwa własnej roboty.

- Tylko uwaga, bo mocne. - Zaśmiał się rubasznie podając flaszkę najbliższej osobie. - Panowie ludki też się napijcie, należy się wam za dobrą robotę, chodźcie tu bliżej do ognia, bo se dupska odmrozicie. Ogień zaraz się rozpali ino drwa muszą trochę przeschnąć!

Butelka krążyła między ludźmi, a im mniej było w niej bursztynowego płynu tym lepsze humory panowały. W końcu piwo dotarło i do Jaromira, ale było go już ledwo na jednego łyka, więc nie kwapiąc się skończył je jednym haustem. Na długo nie starczyło płynnego dobrodziejstwa, jednak zaraz pojawił się bukłaczek z rozwodnionym winem i trochę czerstwego chleba, którymi zajęto ręce.

Ktoś uwagi poczynił gdzie dalej należało się udać, na co większość zbrojnych odezwała się, że do Middenheim, tam gdzie pierwotnie miano odprowadzić uchodźców. Podniosły się głosy proponujace inne rozwiązania, ale Kislevita ukonstytuowawszy sobie w głowie myśl, że ta właśnie grupa najłacniej doprowadzi go do miejsca, w którym znajdzie zaginioną, niezbyt przejmował się dalszą dyskusją. Krasnoludom nie odrazu przypadł do gustu ten pomysł, coś między sobą burczały gestami wskazując w różne strony, aż najwyraźniej na coś się zgodzili. Stanęło na tym, że pójdą razem do miejscowości zwanej Beeckerhoven, oddalonej stąd o dwa dni drogi, a potem zdecyduje się co dalej.

Inne rozmowy jakoś się nie kleiły, czy to z uwagi na nocne hałasy, krótką znajomość, czy wreszcie nerwy i zmęczenie, które dały o sobie znać wśród weteranów mających za sobą długi marsz. Nie minęło wiele czasu, gdy ustalono warty, po czym jeden z drugim ułożyli się do snu.
 

Ostatnio edytowane przez Dziadek Zielarz : 26-02-2015 o 02:45.
Dziadek Zielarz jest offline