Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2007, 20:20   #26
rudaad
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Dominique La Brassco

Dominique odwzajemniła uśmiech Autobota, choć ta wymuszona oznaka radości równie nieporadnie jej wychodziła jak i jemu. Stała przez chwilkę patrząc na mężczyznę i nie uśmiechając się już.. Widać było po niej, że była zmęczona i ledwo już utrzymywała się na nogach.. Jednak jeśli jutro rano miał być wymarsz, szkoda jej było czasu na sen.. W końcu jeszcze nie miała, prawie żadnych konkretnych wyznaczników dotyczących misji.. A i były by to też ostatnie chwile jakie z Autobotem mogła spędzić, przed kolejnym rozstaniem.. Nie miała wcześniej pojęcia, że tak szybko będzie musiała znów się z nim żegnać...

- Tak, mam.. Jeremmy.. Słuchaj.. Jutro z samego rana będzie ten planowany wymarsz?

-Nie, najpierw będzie pakowanie i zabezpieczenie sprzętu. Dziś damy ludziom spokój, niech wypoczną porządnie. A jutro pakowanie i tak koło południa dopiero wyjazd.

-Ja wiem, że już pytałam o mapy i nie mamy ich, ale może coś by się znalazło, żebyśmy nie musieli z ludźmi tak na wyczucie się poruszać..

Autobot uśmiechnął się szeroko.

- Zaraz Ci wydrukuję mapę. Z przybliżoną okolicą.

Drukowanie trwało dłuższą chwilę.. Którą La Brassco poświęciła na przemyślenia, jakie informacje mogły być jej jeszcze potrzebne do wykonania zadania.. Gdy mapa była już gotowa Autobot podała ją kobiecie. Dominiq uważnie przyjrzała się świeżo wydrukowanej, szarawej kartce papieru z zaznaczoną wyraźnie górzystą okolicą, w której to właśnie miało znajdować się wspomniane laboratorium. Jednak jej uwagi nie przyciągneła owa okolica, a biegnąca wzdłuż południowej granicy Kaliforniskiej Doliny Śmierci jasna linia, która była autostradą.. Dziewczyna podeszła do Auto, położyła kartkę na biurku obok klawiatury, pochyliła się nad nią i wskazując element który ją zainteresował zapytała:

- Ta linia, tutaj to atostrada, jesteś w stanie powiedzieć mi w jakim jest stanie używalności ?

- Tak. Nadaje się do użytku, ale trzeba uważać, bo dziura się od czasu do czasu także trafi.

- A właśnie zwiad ma być zmechanizowany, czy pieszy ?

-Zmechanizowany. Zielński będzie miał jednego z hamerów pozatym obstawiam, że i nowi mają przynajmniej jeden pojazd. Ci z Detroit to się bez swoich zabawek nigdzie nie wybierają.

Chłopak starał sie nadać lekko rozbawiony ton toczącej się rozmowie, ale widać było, że marnie mu to wychodzi. A Dominique tylko lekko się skrzywiła, na podaną informację.. Ponieważ takie rozwiazanie, podsuwało jej kolejne wątpliwości:

- Jeremmy, moim zdaniem troszkę chybiony plan, jednak z względu na odległość sama nie znalazłabym lepszego rozwiązania.. Jednak, pojawia się kolejny problem, polegający na utrzymaniu stałej łączności wśród oddziału..

- Z tym niebędzie problemu. W każdym hamerze jest radiostacja o mocy odpowiedniej by się komunikować na większe odległości. Jednak z tego wolałbym byście korzystali jak najrzadziej, gdyż taką transmisję można namierzyć, a nam zależy na utrzymaniu tego miejsca w tajemnicy.

- Rozumiem, jednak w sytuacji zagrożenia, muszę mieć jakąś możliwość wydania odpowiednich rozkazów. Chyba, rozumiesz? Pozatym, o takie radiostacje powinniśmy również zadbać u naszych nowych towarzyszy..

- Ty będziesz tam dowodzić więc ty podejmiesz decyzje kiedy użyć radiostacji. W Hamerze są też krótkofalówki o małym zasięgu, je cięzko jest namierzyć jednak na wieksze odległość zawodzą. Zdaje się, że powinny być tam na pewno dwie.

- To zostaje liczyć tylko na to, iż nowi panowie, nie uprą się by rozproszyć się zupełnie. Z resztą nie można też na to pozwolić.. Dawno już nie miałam pod sobą regularnego oddziału..

- No dwójka z nich jest z posterunku więc z nimi problemu niebędziesz mieć. Zieliński z kolei... No cóż, on ma swoje humory czasami, ale rozkazy potrafi wykonać.

-To zostaje mi bać się tylko o tego dzieciaka z Ditroid?

Ton pytania był wyraźnie zabarwiony sarkazmem, a mina która pojawiła się na jej twarzy rozwiewała już resztki, mogacych się pojawić wątpliwości..

- Niewiem dokładnie. Ludzie z Detroit bywają różni. Jednak pamiętaj, że zaakceptowali go i Herakliusz i Nathaniel.

-Tak, masz rację. Ja dziś jestem już lekko zmęczona, jednak trzeba było by zrobić przegląd techniczny, znaczy dowiedzieć się choć jakim uzbrojeniem dysponują i tym podobne sprawy.

Autobot spojrzał z troską na chwiejącą się prawie ze zmęczenia na nogach Dominique.

- Wolałbym byś dzisiaj odpoczeła. Jutro podczas pakowania, najwyżej was odpowiednio dozbroimy.

Uśmiechnął się łobuzersko i puścił oko do niej.

- Nie wyślemy was przecież z procą na Goliata.

Kobieta odwróciła się tylko nieznacznie wskazując wzrokiem na swoją doskonale utrzymaną broń i lśniący na odległość paru metrów rapier. Po czym odwzajemniła łobuzerskie spojrzenie chłopaka, jego uśmiech i odpuściwszy mu oko, pocałowała go delikatnie w sam czubek nosa. Po czym nie chcąc stwarzać niejasnych sytuacji odezwała się :

-Dobrze. Masz zupełną rację. Nie jestem w stanie dzisiaj juz za dużo zrobić. Ale musimy jeszcze przynajmniej sobie ich obejrzeć dzisiaj, nie sądzisz ?

-Jeżeli chcesz... Z całą pewnością przydałoby się ich przywitać.

Widać było, że miał mieszane uczucia odnośnie tego pomysłu, ale trudno mu było nie zgodzić się na cokolwiek o co prosiła go Dominique. Ona zaś dostrzegając jego wyraz twarzy, poczuła się zobowiązana by wyjaśnić mu dlaczego, akurat zależy jej na spotakniu z „nowymi”:

-Jeremmy, ja też wolałabym zostać tylko z tobą i najwyżej zająć się ułożeniem planu działania odnośnie misji, ale wierz mi: doprawdy ciężko jest dobrze wykonywać rozkazy wydawane przez zupełnie nieznanego sobie dowódcę. Po za tym chyba będą musieli się jeszcze oswoić z myślą, iż kobieta będzie nimi dowodzić.
Auto wziął głeboki wdech.

- Racja. Po za tym wypadałoby, by główny rozrabiaka bandy przywitał ich osobiści w obozie.

Tym razem już szczerze się uśmiechnął. Następnie wstał i wykwintnym, choć trochę żartobliwym gestem dłoni zaprosił ją do drzwi...Dominique ruszyła we wskazanym kierunku swoim zwykłym, wyprostowanym, dumnym krokiem. Jednak gdy doszła do drzwi obróciła się jeszcze w progu, by upewnić się, że niczego nie zaniedba :

-Jeremmy, pozwolisz, że jeszcze wieczorem wrócimy do tematu mojego zadania?

-Jeżeli będziesz miała jeszcze siły, to oczywiście, że tak.

Chłopak uśmiechnął się miło do niej po czym otworzy jej drzwi, by wypuścić ja pierwszą na zewnątrz. Dominique odwzajemniła uśmiech, choć ze zmęczenia trudno jej było się zdobyć nawet na tyle..

Gdy wyszli z Optimusa, baronówna delikatnie wzięła Autobota pod ramie, ten zaś spojrzawszy na nią czule pochylił się i pocałował ja w policzek. Po czym poprowadził ją spokojnym, ostrożnym, wręcz asekuracyjnym krokiem w stronę hummera Sierżanta. Przy którym prócz samego Nathaniela znajdowało się jeszcze trzech nieznanych im mężczyzn. Dominique przywitawszy się z Nathem skinieniem głowy i ciepłym usmiechem, spojrzała na „obcych” z zaciekawieniem, ale też lekką, choć prawie niezauważalną wyższością.
Była najmłodsza wśród nich i było to widać na pierwszy rzut oka. Delikatne, arystokratyczne rysy twarzy, mieniące się różnymi kolorami tęczówki oczu, przysłonięte prawie całkowicie znacznie rozszerzonymi źrenicami, uprzejmy uśmiech odsłaniający równe, białe zęby, wydatne usta, gładka cera-nadawały jej jeszcze lekko dziewczęcego wyglądu. Jednak gęste, ciemno-rude włosy zwiazane w ciasny kok , szerokie barki, ręce które widać-”już nie raz nosiły broń, bynajmniej nie podając jej pierwszemu szeregowi”, sylwetka, broń oraz strój zupełnie przeczyły braku doświadczenia, o który można ją było posądzić biorąc pod uwagę tylko jej młody wiek. A ubrana była w jasne bojówki, buty typu panama, jedwabną, białą, delikatnie haftowaną koszulę schowaną do spodni ciężki skórzany pas z przytroczoną przy nim kaburą pistoletu, oporządzenie-Alice. Obraz zaś dopełniała pochwa przymocowany do uda dziewczyny, z której wystawała pięknie grawerowana rękojeść rapiera. Mimo, respektu który wzbudzał swoim widokiem kobieta, bez problemu przez głowy każdemu z mężczyzn mogła przelecieć także myśl: „Nic dziwnego, iż Autobot był zajęty, ja na jego miejscu z pewnością również bym był!”.
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."
rudaad jest offline