Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-02-2015, 12:51   #706
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Podążając traktem do celu

Wolf zrównał się koniem z wysuniętą do przodu elfką. Zdawał się być zasępiony. Podkrążone z niewyspania oczy były świadectwem ciążących myśli.
- Twoja ciąża… - zaczął ponuro - ...dobrze się czujesz?

Youviel pogłaskała Webeddenit po szyi.
- Na tyle na ile może być dobrze - odparła zwyczajowo chłodnym głosem. - Jeśli coś będzie nie tak powiem ci - zawiesiła głos na chwilę.
- Trzy razy razy miałam okazję oglądać poród, a nawet w nim pomagać. To były wielkie wydarzenia - powiedziała cicho. - Za każdym razem.

- Mhm… - mruknął. - Też widziałem kilka razy - wpatrywał się w horyzont. - Nie bezpośrednio, ale widziałem ojców czekających. To nie były wielkie wydarzenia. Słyszeliśmy krzyki i jęki. Ból.

- Jiv'undus d'silain dro ulu ulorithol - elfka przesunęła delikatnym gestem dłonią w powietrzu. Opuściła ją patrząc gdzieś w przestrzeń. Ból przynoszenia życia na świat.
- Żyjecie krótko i jest was wielu. Nie potraficie jednak cieszyć się z życia, które wam dano - znów odniosła się co całości rasy ludzkiej.

- No nie wiem - odpowiedział. - W karczmach głośno od śmiechów. Może żyjemy krótko, ale intensywnie. Sama widziałaś.

- Intensywnie… to nie zmienia nic Wolf. Cieszyć się z życia nie oznacza urżnąć się w karczmie, a potem radośnie przelecieć dziewkę - odparła z pogardą świetnie pamiętając, że u nich tak to wyglądało. Dziewka też była pijana. Cholerne ludzkie piwska. Kahzadzkie jeszcze gorsze.
- Jesteś dumny że żyjesz? Umiesz zatrzymać się w swojej intensywności i podziwiać świat dookoła?

Wolf postanowił zignorować przytyk do chędożenia dziewki. Nie potrafił tego zrozumieć. Elfce się wtedy podobało.
- Ciężkie pytania zadajesz - westchnął. - Nie wiem. Może i potrafię. Potrafiłem jak byliśmy u Ragena.

- A po tym co tam się stało? Cz potrafisz mimo śmierci tych dookoła zachwycić się tym co żyje? - Youviel sama sobie zadawała to pytanie wielokrotnie. Ciągły bieg wydarzeń zmuszał do pośpiechu. Przynajmniej w chwilach podróży mogła chwile odetchnąć.

- Może i potrafię - odpowiedział, ale w głosie nie było słychać przekonania. - Śmierć to znajome zdarzenie Youviel. Otacza nas i jest czymś normalnym. Jak drzewo, miecz u kowala, czy piwo w karczmie. Czemu miałaby przesłaniać cokolwiek?

- Bo się jej boisz - odparła beznamiętnie. Ona była gotowa za swe grzechy umrzeć. Teraz chciała swymi czynami odkupić swój strach tamtego dnia. Wiedziała, że nie zawaha się kiedy nadejdzie taka potrzeba. Jednocześnie obawiała się życia, które nosi. Nie umiała powiedzieć czy będzie to człowiek, czy elf, czy jeszcze coś innego.

- Oczywiście. Choć to nie śmierć mnie przeraża najbardziej - spojrzał na elfkę. - Nie zmienia to faktu że jest naturalnym stanem rzeczy. Przychodzimy, odchodzimy. Nie ma co się nad tym zastanawiać. Ważne jest to co jest pomiędzy. Czego ty się boisz?

Elfka westchnęła ciężko kręcąc głową. Niby rozumiał a jednak nie rozumiał. Był daleki od tej wiedzy. Może jak pożyje jeszcze trochę to zrozumie. To przychodzi z czasem.
- To nieistotne czego się boję - odparła pospieszając klacz.

Wolf nie odpowiedział, ani nie zagajał ponownie. Nie wiedział czy elfka ma zły humor, czy po prostu nie ma ochoty gadać. Pozwolił jej wyforsować się do przodu.
- Urok i choroby na Mercuccia - przeklnął pod nosem, gdyż to on zajmował jego myśli przez cały czas.

- Nie mrucz pod nosem tylko powiedz co cię trapi - usłyszał od strony elfki. - Szczerze.

- Nieistotne - odpowiedział odruchowo do pleców elfki ale zaraz sapnął niezadowolony.

Youviel chciała by być tą co ma humory, jednak kiedy Wolfowi coś ciążyło ciężko to było zignorować. Delikatnie spięła konia by zwolnił. Gdy się zrównali wymownie spojrzała na na mężczyznę.

- Nie lubię popełniać błędów - powiedział w końcu po dłuższej chwili milczenia. - Nie dość że go poparłem, to jeszcze nakłoniłem resztę by za mną podążyła. Przeze mnie zdobył baronię, a zapewne sam stoi za zabójstwem Paziano. Na koniec zaś jeszcze dałem mu swoje słowo i przysięgałem że będę mu służył. Tfu - splunął na ziemię. - I za co? Za pieprzone szlachectwo.

- [i]Pmiętaj, że to ja wybrałam taką nagrodę. Pamiętaj też, że nie wiedzieliśmy nic o nim. Nie rezygnuj z tego co masz, bo można to obrócić na dobry sposób. Nie ma większego ciosu dla złą jeśli jego działania obrócić na dobro - słowa elfki były całkiem poważne i nie zdradzały żartu.

- Oj tak… obrócę to przeciwko niemu. Stalą w gardło - głos Wolfa przybrał grobowy ton. - Wciąż nie wiem czy powinienem. Nigdy wcześniej nie złamałem danej obietnicy i danego słowa. Nie z własnej woli.

- [i]Nie wiem jak to dokładnie wygląda, ale jestem pewna, że jeśli wyjdą na wierzch złe zamiary Mercuccia to nikt poza tobą samym nie będzie zwracał uwagi na obietnice. Cieszę się, że dotrzymujesz słowa, czy jednak słowo dane złym mocom jest warte podtrzymania? Nie byłeś świadom zamiarów tego człowieka. Teraz już je znasz. Myślę, że ważniejsza jest twoja moralność niż obietnica. Nie chcesz działać w imieniu zła, prawda? - elfka spojrzała wyniośle na człowieka. Pomimo ran wyglądała dumnie. W jej oczach kryło się wyzwanie jakie stawiała człowiekowi. Los przyniósł im wiele krzywd, ale oboje wciąż mogli działać. Żyli.

Wolf kiwnął głową w odpowiedzi i mruknął coś, co brzmiało jak “Prawda”. Wyprostował się w siodle, ale zaraz przygarbił się ponownie.
- Gdy umrze, będzie łatwiej.

- To prawda. Nie koncentruj się jednak za bardzo na chęci uśmiercenia go. Nie zasnuwaj swoich myśli jego zagładą. To jest coś co jest oczywiste i właściwe. Nie pozwól aby zemsta zaciemniła twoje serce - elfka spokojnie prowadziła Wolfa po jego ścieżce wątpliwości.

- To niby na czym mam się koncentrować?

- Na pokonaniu zła, ale nie w kategoriach zemsty. Zemsta to najszybsza droga do ciemności - odpowiedziała spokojnie Elfka.

- Nie zamierzam się stoczyć - zapewnił po chwili. - Widziałem już wiele, a jeszcze nie oszalałem, ani nie czarnowidzę. Po prostu… do tej pory wyznawałem prosty system zasad. Teraz zaś mam robić wyjątki, bo ktoś komu zaufałem jest zły. Z drugiej strony… przysięgałem przed Mercucciem, nie Bragthornem.

- Czy nikt cię wcześniej nie oszukał Wolf? Na pewno masz na takie chwilę swoje odpowiednie proste zasady.

- Nikomu kto mnie oszukał nie dawałem swego słowa - odpowiedział. - Ale rozumiem o co ci chodzi… dziękuję.
Spojrzał na Youviel zmęczonym okiem. Zarośnięta twarz skrzywiła się lekko w słabym uśmiechu.

Elfka skierowała klacz aby zbliżyła się do wierzchowca Wolfa. Przechyliła się w siodle i pocałowała wojownika.
- Pamiętaj, że nie jesteś sam. - szepnęła wracając do bardziej wygodnej pozy. - I nie mówię tutaj o tylko sobie. Masz innych ludzi, którym należy dać choć odrobinę zaufania… albo chociaż pokazać, że przynależą do grupy.

- Tak… - mruknął. - Ufam im. W końcu zaszli z nami tak daleko. Nawet jeśli część z nich nie wiedziała w co się pakuje na samym początku. A bycie częścią grupy… szkoda że nie mogliśmy zostać na Drugi Szpunt. Więzi rodzą się w ogniu walki i podczas zabawy. Pierwsze mamy za sobą… a na drugie musimy poczekać do zakończenia tej sprawy.

------------------------------------------------------------------------

Youviel po przybyciu na miejsce wpierw udała się z wierzchowcami aby upewnić się, że jej klacz zostawią w spokoju. Poprosiła, żeby zamiast ją wymieniać po prostu się nią zajęli. Przyzwyczaiła się do Webeddenit i nie chciała jej porzucać.

Po wizycie w stajni dołączyła do Wolfa i reszty w przeszukiwaniu pokoi. Nie wiedziała gdzie należy szukać, ale umiała tropić. Potrafiła zauważać nieścisłości w otoczeniu. Połamane gałązki wskazujące drogę, którą poszła zwierzyna, można było łatwo przełożyć na zadziory w podłodze od przesuwania szafki.
 
Asderuki jest offline