Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-02-2015, 14:07   #642
blackswordsman
 
blackswordsman's Avatar
 
Reputacja: 1 blackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodze
Ergansson był zadowolony z siebie jak rzadko kiedy. Udało się. Niedoszły inżynier udowodnił sobie i wszystkim, że można działać bez pośpiechu , nie będąc ani najsilniejszym ani najzwinniejszym. Czując chłód krasnolud od razu wybrał sobie najlepiej zachowane futra aby mieć się czym okryć na chłodzie. Dopiero potem ruszył w stronę światła z zewnątrz. Kiedy stanął u wyjścia z z jaskini i zobaczył góry na chwilę zamarł i się zastanawiał. Nabrał czystego śniegu w dłonie , zwilżył lekko usta, natarł sobie twarz po czym zjadł trochę śniegu trzymając go w buzi aż się rozpuścił. Ergan wrócił do miejsca gdzie wspiął się po linach i zaczął przygotowywać wspinaczkę dla pozostałych kompanów. Oba zapasowe pasy krasnolud ułożył nieopodal, przywiązał swoją linę solidnie do odpowiedniego miejsca i opuścił ją w dół aby pierwszy towarzysz mógł się nią obwiązać. Ergan nie był zawodowym wspinaczem ale znał podstawowe warunki zabezpieczania wchodzenia po linie. Musiał to wiedzieć, w końcu przy każdej większej konstrukcji używano lin i łańcuchów. Na szczęście transport drużyny na górę poszedł dość sprawnie i bez wypadków. Gdy już wszyscy byli na górze Ergan , zwinął swoją linę, pomógł Kyanowi rozpalić ogień i zabrał się za zbieranie wody ze śniegu i lodu bo pić mu się chciało okrutnie. Po zaspokojeniu pragnienia krasnolud napełnił manierkę wodą i wziął się za prace ręczne, które były dla niego jednocześnie odpoczynkiem. Pożyczył narzędzia od Galeba, rozłożywszy sobie na kolanach zdobyczny kawał kolczej zasłony , oraz własną koszulkę kolczą, krasnolud zaczął reperować swój pancerz. Jeśli wymiana oczka po oczku miała by trwać zbyt długo lub dziura w pancerzy byłą zbyt duża to Ergan nałożył wtedy pas kolczej zasłony na miejsce uszkodzenia tak by zakrywał braki. Potem przyszła krótka drzemka podczas której Ergan nie wartował ale kiedy się obudził jeszcze przed świtem znów zabrał się za lekką pracę. Tym razem walczył z rozciętym butem. Próbował wszystkiego co dało by jakikolwiek efekt. Od zatkania dziury po obwiązanie całego buta skórą.
Okazało się , że Huran , Dorrin, Khaidar i Thorgun odchodzą w inną stronę niż reszta i żegnają się z drużyną prawdopodobnie na zawsze. Ergan nie był dobry w pożegnaniach ale postarał się aby każdy odchodzący go zapamiętał. Huranowi uścisnął mocno dłoń, Thorguna poklepał po ramieniu i rzekł.

-Opiekuj się nią..to wspaniała dziewczyna

Wskazał przy tym na Miruchne. Khaidar wyściskał mocno przede wszystkim dlatego, że raczej jej się to nie podobało. Z Dorrinem Ergan żegnał się najdłużej i ściskał jak dwa niedźwiedzie w tańcu, z czego Dorrin był tym większym...
-Dorrinie, zawsze będę o tobie dobrze myślał. Nadstawiałeś za mnie karku nie jeden a nawet nie dwa razy a więcej. Obyś przeżył i był rad z wielu walk w swoim mam nadzieję jeszcze długim życiu..

Czwórka wędrowców opuściła jaskinię i zaczął się czas narad i przygotowań. Ergan niechętnie brał w tym udział, prawie wcale się nie udzielał. Siedział tylko z boku i słuchał, coś notował. Tak notował coś po raz pierwszy odkąd na dobre opuścili Azul. Wcześniej w tunelach zwyczajnie nie miał na to siły, ochoty lub czasu. Detlef przestał być dowódcą a nowym wybrano Galeba. Ergansson nie miał nic przeciw temu. Kłótnia Rorana z Dirkiem też nie wywarła na nim wrażenia. Nie mieszał się do tego tylko rzucił okiem raz czy dwa co by żaden z awanturników nie wpadł na niego przypadkiem. Na wszelkie pytania czy propozycje Ergan przytakiwał. Nie chciało mu się myśleć o tym co będzie. Myślał o tym co było. Kiedy wszyscy cieszyli się z wyjścia na powierzchnię on się nie cieszył. Opuszczając Azul stracił wszystko na czym tak naprawdę mu zależało. Rodzina, dom, warsztat, miasto, przyszły cech, laboratorium, materiały i możliwość eksperymentów. No prawie wszystko bo pozostali mu jeszcze Bogowie. No i drużyna ale ona na razie nie miała szans w jakikolwiek sposób konkurować z tym co Ergan zostawił za sobą. Oczywiście, bręli razem przez trudy, pomagali sobie jako tako, ratowali sobie nawzajem dupska ale to nadal nie było to. Ergan skreślił pospiesznie kilka jakiś zapisków po czym wstał przeciągnął się, podszedł do występu skalnego wystającego z podłogi i huknął w niego młotem tak mocno ,że kawałek skały skruszył się i odpadł od reszty. Te lekarstwa widać naprawdę działały. Ergansson podszedł do Thorina i rzekł.

-Dzięki ci Thorinie za opiekę medyczną. Bez ciebie to pewnie wyglądałbym teraz gorzej niż ta banda skwarków i połamańców
Krasnolud silił się na humor ukrywając ciężki smutek po rozstaniu z rodziną, której mógł już nigdy nie ujrzeć za życia. Klepnął mocno medyk w bark.

-Co? To było lekarstwo od Dirka specjalnie dla mnie? Ergansson podszedł gwałtownie do Dirka jakby chciał go walnąć. W rzeczywistości chciał mu uściskać dłonie ale ten miał je nadal w raczej słabym stanie więc krasnolud ujął Dirka za głowę i potrząsnął nią mocno.

-Dirk, ty alchemiczna Wszo. Wielkie dzięki za te chemiczne płyny i mazie które nazywasz lekami. Zdają się działać... Przynajmniej niektóre hehehe...A nad zapalnikami do twoich alchemicznych ogni popracujemy. Jak tylko będzie ku temu okazja. Pomyśleć i opracować plan mogę dla Ciebie w drodze. Ale materiały będzie trzeba zdobyć w jakichś osadach... Jednak przydałby się ten klej...Jak go wyczarujesz to naprawię sobie buta...
Tyle wystarczyło, Ergan nie mówił nic więcej tylko rozłożył swój ekwipunek i zaczął coś obliczać. Byle się czymś zając, byle nie zjadał go smutek i żal. Obszedł wszystko dokoła i rzekł głośno tak żeby go wszyscy słyszeli.

Zdaje się ,że dźwigam zbyt wiele. Zostało jeszcze trochę zasłony kolczej jak ktoś chce. No i zastanawiam się która broń będzie lepsza. Czy mój stary pechowy wypróbowany młot czy ten nowy toporek, który znalazłem tam na dole?? Kuszę i bełty zostawiam bo przynoszą mi szczęście. Chociaż...Bełtów też mam od cholery. Dziesięć swoich, dwadzieścia Thorinowych zapalających i jeszcze dwadzieścia sześć ty lichych szczurzych bełtów. Może je zostawię bo tylu pocisków to ja nawet w największej bitwie nie wystrzelę. W razie czego mam też pięćdziesiąt pocisków do broni palnej z dodatkowym przeznaczeniem. Tych też nie zamierzam zostawiać. Nagle wszystko zrobiło się takie ciężkie... uff. Pójdę na razie z wami tam gdzie chcecie. I tak nie mam nic lepszego do roboty.

Ergan zdawał sobie sprawę, że powrót do Azul w pojedynkę to samobójstwo. Gdyby miał chociaż kompana , który pilnował by go podczas snu, może wtedy ale tak nie decydował się na powrót.

- Tak w ogóle to wszystkim wam dziękuję za pomoc w wydostaniu się z tuneli. Bez każdego z was nie dałbym bym rady. Nawet bez Rorana. Ergan spojrzał na każdego z towarzyszy zatrzymując na chwilę spojrzenie a potem zastanawiał się chwilę po czym wrócił do tworzenia zapisków i obliczania co może ze sobą zabrać a co jednak będzie trzeba oddać lub zostawić.
 

Ostatnio edytowane przez blackswordsman : 27-02-2015 o 14:09.
blackswordsman jest offline