Konrad popatrzył na gorący napój w kubkach ale nie skosztował lecz popatrzał na zebranych po czym zaczął mówić : - Chciałbym chętnie usłyszeć co opowiedziała ta banda oprychów kiedy uciekli po nieudanym napadzie... ale cóż wersja bez koloryzowania, jak wiesz rano pożegnaliśmy się z mieszkańcami i wyruszyliśmy w drogę, dobrze jeszcze nie odeszliśmy od wioski a na swojej drodze spotkaliśmy Gintera wraz z Olafem i Alafem którzy zastąpili nam drogę. Dodatkowo za nami były około cztery osoby które miały zajść nas od tyłu. Ginter kazał zawrócić do wioski i porzucić plan podróży po pomoc bo jak stwierdził i tak nic nie znajdziemy a tylko zło sprowadzimy.
Konrad wziął głębszy oddech - Kiedy odmówiliśmy zawrócenia po dobroci Ginter kazał zatrzymać nas na siłę i do tego ruszyli Olaf i Alaf, nie za bardzo wystraszyli się łuków w naszych rękach. Max nawet oddał strzał ostrzegawczy w stronę Olafa i go zranił ale oni i tak szli dalej. Już miałem oddać swój strzał kiedy Felix podniósł kamień i strzelił do Olafa niestety kamień niefortunnie uderzył ostrym kątem w jakąś żyłę czy inne wrażliwe miejsce i zanim dobiegliśmy aby mu pomóc już się wykrwawił...
Łowca po tych słowach wyglądał na przygnębionego - Reszta widząc upadającego Olafa rzuciła się do ucieczki, Alaf przebiegając obok Gintera tak go popchnął, że ten upadł i chyba uderzył o coś twardego pod śniegiem. Na szczęście udało się go docucić. Ciało Olafa przynieśliśmy ze sobą aby można było go pochować. - Tak to w skrócie wyglądało, może coś mi umknęło to reszta dopowie. Wiem też, że Erich coś się domyślał na temat ich postępowania ale nie miał czasu nam wyjaśnić po drodze.
__________________ „Dlaczego ocaleni pozostają bezimienni – jakby ciążyła na nich klątwa – a poległych otacza się czcią? Dlaczego czepiamy się tego, co utraciliśmy, ignorując to, co udało nam się zachować?”
Steven Erikson, „Bramy Domu Umarłych”, s. 427 |