Szeryf wyszedł, a ekipa zaczęła rozmawiać o... właśnie... o czym? Caldwena nie bardzo to interesowało, toteż szybko się znudził i wymknął, ledwie zauważony. Swoją wielką ucieczkę przerwał, bo usłyszał o zrzucie na różdżkę.
- Tak. To dobry pomysł. Odliczcie od mojego łupu adekwatną część. Widzimy się później.
Szybko znalazł sobie paczkę do picia. Nie była ona wyszukana. Dwaj ludzie, krasnolud i krasnoludzica plus urocza gnomka.
- I wtedy dostrzegłem możliwość - Caldwen wskoczył na stół, w pozycji jak by się szykował do walki - król goblinów miał właśnie zadać śmiertelny cios, ale w ferworze walki nie dostrzegł, że niebezpiecznie zbliżył się do składu fajerwerków. Sięgnął po magię, skumulowałem manę i cisnąłem ognistym promieniem prosto w nie. Eksplozja rozerwała pół chaty, ale cielsko wielkiego goblina ochroniło paladynkę, która jako jedyna była w bezpośrednim polu rażenia eksplozji.
Dopiero potem poszedł zrobić drobne zakupy.