Marek błyskawicznie złapał ubranie i wciągnął za najbliższą osłonę. Upewnił się że osłona jest dostatecznie solidna, jeśli nie szybko przebiegł z dziewczyną do następnej. Nie sięgał po broń ani nic w tym stylu, przy amerykańskim dyplomacie najpewniej kręciło się sporo agentów Secret Service którzy obecnie zapewnie są trochę zestresowani. Byłoby głupio rzucić się na pomoc i zostać wziętym za napastnika. Zresztą najważniejsze jest bezpieczeństwo własnej "paczki" reszta to, jak głosiło polskie przysłowie, "nie mój cyrk nie moje małpy". |