Wątek: Strefa Zimy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-02-2015, 21:41   #26
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Udało im się wycofać z potyczki bez wielkiego trudu. Na szczęście ich przeciwnicy mieli ważniejsze cele niż oni. Shade sprawdzała co jakiś czas czy nikt za nimi nie podążą, ale najwyraźniej tamci, przynajmniej na razie nie wydawali się zainteresowani pościgiem.
Może kiedy dowódca zginął nie było nikogo kto podjąłby taką decyzję? A może po prostu to co było w konwoju okazało się o wiele ważniejsze.
Tak naprawdę przyczyny nie były istotne, liczył się jedynie fakt, że z każdym kolejnym krokiem zbliżali się do celu. Poruszali się teraz znacznie szybciej, jakby krótka wymiana strzałów dodała im skrzydeł.
I jak tu nie mówić, że najemnicy nie są walnięci? Myślała kobieta w jednostajnym rytmie przesuwają ręce z kijkami i nogi z nartami ciągle do przodu i do przodu, w jednostajnym rytmie. Adrenalina uderza nam do głowy, płynie w żyłach, a świat, nawet jakaś cholerna, biała pustynia, zasnuta ciemnością wiecznej nocy, nagle nabiera żywych kolorów. Co tu się oszukiwać. Kocham to uczucie i nic, nawet najbardziej zajebisty kochanek, nie jest mi go w stanie zastąpić. Odetchnęła głęboko wciągając w usta lodowate powietrze. Nie obciążona taką ilością sprzętu jak jej towarzysze, poruszała się szybko z przodu pochodu. To nie stanowiło problemu. Jako zwiadowca zazwyczaj poruszała się pierwsza przecierając szlaki dla innych. Myśl o tym, co pokaże się za załomem domu, kolejnym zakrętem, ścianą lub wzniesieniem sprawiała, że zawsze pragnęła dążyć do przodu. Coraz dalej i dalej. Niebezpieczeństwo grożące w każdej chwili, dodawało temu jeszcze większego smaku. To było uzależnienie i już dawno pogodziła się z faktem, że pewnie tylko śmierć zdoła ją od niego wyleczyć. To pewnie dlatego nigdy na poważnie nie zdołała z nikim się związać, a prawie cała rodzina, której w żadnych okolicznościach nie chciałaby w to wmieszać, nie miała nawet pojęcia czym naprawdę się zajmuje. I tam miało pozostać.

Rozmyślania Valerie przerwał widok ogrodzenia, które przeźroczystą siatką oddzielało ich od tak już bliskiego celu. Zaklęła w myśli przyglądając się także znajdującemu się za nią posterunkowi. Najwyraźniej komuś bardzo zależało, by nikt nie dostał się do miasta, albo co było jeszcze bardziej prawdopodobne, by nikt się z niego nie wydostał.
Do tego dołączył jeszcze, z niczym niemożliwy do pomylenia, dźwięk zbliżającego się śmigłowca.
Na szczęście albo w porę zdołali się zakamuflować, albo na pokładzie helikoptera nikt nie miał odpowiedniego sprzętu do ich wykrycia.
Możliwe też, czego nie dało się wykluczyć, że zostali zauważenie, lecz przeciwnik był na tyle sprytny, by nie ujawniać swej wiedzy i niedługo ktoś się zjawi by sprawdzić ich tożsamość, zamiary i cele lub po prostu zwyczajnie wyeliminować.
Gdy doszli w końcu do porozumienia co do najbliższych działań odebrała sprzęt od Witalija i uśmiechnęła się lekko na jego słowa.
- Wiesz, że nigdy nie ryzykuje niepotrzebnie – Odpowiedziała i dodała jeszcze:
- Zamaskujcie się jak najlepiej i przygotujcie do ewentualnego odparcia ataku. Helikopter może wrócić i to niekoniecznie sam. Nie możemy mieć stuprocentowej pewności, że nas nie zauważyli.

Potem odpięła narty i na piechotę ruszyła w kierunku ogrodzenia. Na nartach czuła się pewnie. Coroczne, rodzinne wyprawy w góry okazały się w końcu całkiem przydatne. Jednak czołganie się w nich na nogach było pewnym problemem, a teraz zakładała, że większość drogi przebędzie takim właśnie sposobem. Mimo panujących wkoło ciemności osoba leżąca na ziemi była zawsze o wiele mniej widoczna niż poruszająca się w pionie. W końcu uznała, że najwyższy czas się położyć. Nie przepadała za takim sposobem poruszania się. Dzięki skafandrowi najczęściej nie musiała go używać, teraz jednak zdjęcie ubrania ochronnego było całkowicie wykluczone. Dlatego powrót do źródeł wydawał się najsensowniejszym rozwiązaniem. Na szczęście miała doskonałą kondycję. Stałe ćwiczenia fizyczne, które stosowała codziennie, niezależnie od miejsca pobytu, pozwalały jej utrzymać ciało w idealnym stanie. Posuwała się naprzód niezbyt szybko, ale pewnie i konsekwentnie. W końcu dotarła do ogrodzenia. Na szczęście nikt nie wpadł na pomysł by podpiąć je do jakiegoś napięcia. Swoja droga ciekawe jakie miałoby to efekty zważywszy na fakt, że spora część siatki zanurzona była w śniegu. Odkopała go jak najniżej i wycięła dziurę na tyle nisko by dało się ją przysypać i zamaskować. Potem przeczołgała się na drugą stronę. Miała zamiar dotrzeć do strażnicy i jeśli się uda dostać do środka, sprawdzić obsadę i możliwości komunikacji z kolejnymi posterunkami.
Miała szczerą nadzieję, że przeciwnicy będą mówili po rosyjsku, lub w języku, który będzie mogła zrozumieć. Swoją droga niewielkie były na szanse, jeśli kontrolę nad miastem naprawdę przejęli Arabowie. Pozostawał jeszcze tłumacz w holofonie, ale używanie go było takie prymitywne. Miała dziwne wrażenie, ze w tym zapomnianym przez Boga zakątku świata jakoś strasznie uwstecznia się technologia.
 
Eleanor jest offline