Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-02-2015, 21:46   #21
 
Cybvep's Avatar
 
Reputacja: 1 Cybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwu
Tempo marszu trudno było uznać za zabójcze, ale stale posuwali się do przodu, co w tych warunkach było satysfakcjonujące. Oddalające się światła pojazdów z przodu działały uspokajająco. Ba, zdawały się więc mówić, że wszystko było pod kontrolą. Marsz stabilny, pojazdy w zasięgu wzroku, a naokoło same pustkowia. Krótko mówiąc, idealny moment na to, by coś się spieprzyło.

Grupki nieznanych osób wyrosły jak spod ziemi, kompletnie zaskakując całą grupę. Widać było jeszcze braki w zgraniu, ale na szczęście po chwilowej dezorientacji poleciały komendy i po krótkich ustaleniach każdy wiedział już, co robić. W takich przypadkach najważniejsze to mieć *jakiś* plan. Lepszy czy gorszy, to już wychodziło w praniu, ale wszystko było lepsze od chaosu i poczucia bezradności.

Podczas gdy Witalij przekrzykiwał się z dowódcą, reszta grupy nie próżnowała. Fox zwiększał dystans w sprzyjających warunkach nocnych, przysłuchując się dobiegającym z komunikatora słowom Bojko. Nie wyglądało to za dobrze, a przecież Witalij był najbardziej wiarygodny jako rusek z całej grupy. Głosu O’Hary tamci na szczęście jeszcze nie słyszeli. Reszta najemników również mogła śledzić wszystko w swoich komunikatorach, Felix nie musiał więc nikomu tłumaczyć, że sytuacja zdała się wisieć na włosku i trzeba być gotowym zareagować w każdej chwili.
- Shade, masz cel na tych obok Vadera? - Raver zatrzymał się i zdjął broń z pleców, w dwóch ruchach ją złożył, po czym włączył termowizję w swoim hełmie i przełączył go na tryb bojowy. W międzyczasie w komunikatorze zabrzmiał głos zwiadowczyni:
- Mam na celowniku skuterowców.
Felixowi przed oczami migały dane dotyczące odległości dostarczane przez system, gdy, ciągle zachowując pozycję stojącą, odnalazł w lunecie typka celującego w Witalijiego. O’Hara miał tarczę energetyczną, ale co do Vadera, tego już Fox nie był pewien. Pancerz nie zmieniał faktu, że strzał z bliskiej odległości zawsze był groźny.
- Mam cel na sołdata najbliżej Vadera - zakomunikował krótko, by Valerie nie marnowała kluczowego pierwszego strzału na tę samą osobę. Dobrze było dywersyfikować cele, jeśli tych było więcej. Może nie być czasu na wydawanie rozkazów, najemnik polegał więc na swoim instynkcie. Jakikolwiek sygnał, kome--- nie, choćby pół komendy od Bojko lub Kane’a, albo jeden bardziej gwałtowny ruch ich “rozmówców”, a Raver miał zamiar strzelić, nim tamci zrobią to pierwsi.

Długo czekać nie musiał. Fox błyskawicznie pociągnął za spust, posyłając pierwszą strzałkę odłamkową w kierunku wroga.
 

Ostatnio edytowane przez Cybvep : 21-02-2015 o 00:30.
Cybvep jest offline  
Stary 20-02-2015, 23:50   #22
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
Sytuacja skomplikowała się mniej więcej w połowie jego tury wiezienia się na skuterze. Chociaż generalnie trudno było by uznać taką okoliczność za korzystną, przynajmniej z osobistego punktu widzenia, wrażliwego na zwiększone ryzyko ostrzelania i innych tego rodzaju atrakcji, Roy przyjął ją z zawodowym spokojem.
Miał swoje wady, ale na pewno nie był najgorszym w zespole kierowcą.

Zgodnie ze zgrubnie nakreślonym przez Witalija planem skierował maszynę w dół zbocza, od razu odbijając nieznacznie w bok. Tak, żeby odległość od atakującej grupy z czasem i z każdą ominiętą przeszkodą niejako samoistnie rosła.
Pomysł udawania uczestników zasadzki od początku wydawał się Royowi dość karkołomny, może dlatego, że ze swojego miejsca nie widział niczego, co pozwoliłoby jakkolwiek zidentyfikować napastników, a do głowy przychodziło mu kilka równie prawdopodobnych, ale zdecydowanie rozbieżnych opcji; może dlatego, że ciągnął za skuterem niezbyt szturmowo prezentujące się sanie. Skoro jednak i tak nikt nie miał gotowego lepszego rozwiązania, a na porządne przedyskutowanie kwestii ewidentnie brakowało czasu, trzeba było zaufać osądowi i talentom dowódcy.

Po pierwszym wystrzale zawrócił ostro i zatrzymał skuter pod kątem względem sań. To chyba tyle, jeśli szło o dyskrecję podejścia wolniejszą i trudniejszą, ale mniej oczywistą drogą… Dla własnego komfortu postarał się zapomnieć o tym, co - liczone w dziesiątkach kilogramów - dotąd jechało sobie spokojnie pod całą resztą zapakowanego na sanie sprzętu i przyklęknął za zaimprowizowaną osłoną. Pośpiesznie ściągnąwszy grube, wierzchnie rękawice, oparł gotowy do strzału karabin na siedzeniu.
Z oszczędnych komunikatów brzęczących w uchu wywnioskował, że najgorętszymi w tej sytuacji celami już ktoś się zajął, więc sam od razu nastawił się przede wszystkim na zabezpieczenie niższych partii stoku. Na wypadek, gdyby któregoś z Ruskich naszła nieznośna chęć, żeby sprawdzić, co też zatrzymało na górze dowódcę. Co nie znaczyło rzecz jasna, że pożałowałby kilku pocisków na bardziej bezpośrednie wsparcie Witalija, Kane’a albo kogokolwiek z grupy, kto by tego potrzebował.
Skuter, nawet obciążony saniami, powinien w ogólnym rozrachunku dawać przewagę nad narciarzami, dlatego Roy zamierzał ruszyć dalej dopiero wtedy, kiedy wszyscy będą względnie bezpieczni. Albo na wyraźny rozkaz.
 

Ostatnio edytowane przez Betterman : 20-02-2015 o 23:53.
Betterman jest offline  
Stary 24-02-2015, 21:17   #23
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację


Godzina 22:17 czasu lokalnego
Niedziela, 17 styczeń 2049
Około 40 kilometrów na południowy wschód od Norylska


W życiu najemnika prędzej czy później przychodziła chwila, kiedy to karabin stanowił najlepszą odpowiedź. Najlepszą? Jedyną, być może. Niezależnie gdzie, niezależnie z kim. Gdyby dało się załatwić sprawę dyplomatycznie, większość nie wysyłałaby do tego ludzi z bronią. Refleks, siła i zdecydowanie. Bez tych cech życie w tym zawodzie stawało się niebezpiecznie krótkie.
Witalij padł. Mróz osłabił jego odruchy, spowolnił i pozbawił czucia, ale tym razem ciągle był górą i padnięcie było świadomą decyzją, a nie skutkiem oberwania serią. Wystrzelone zaś przez niego pociski trafiły w pierś dowódcy, który ledwo zdążył dokończyć swoją komendę, a już leciał ku ziemi, wpadając w zmrożony śnieg. Zaskoczenie, brak skrupułów. Kto widział wojnę, gdzie jedni do drugich strzelają wcześniej o tym informując? Nawet bajki nie zbliżały się do tego poziomu.

Ukrainiec przenosił już celownik w bok, a stojący przed nim Kane przyjął na siebie ogień celujących w nich żołnierzy. Tarcza rozbłysła kilka razy, wywołując nieprzyjemny efekt dla każdego patrzącego na to przez noktowizor, a wielka spluwa wypuściła półcalowy pocisk, zmiatając strzelca ze skutera. Stalowe kości z mikrohydrauliką pozwoliły ręce utrzymać broń i ponowić strzał, już przez błyskawicznie tworzącą się zasłonę dymną. Kule prawie wyczerpały baterię tarczy, ale Bojko zauważył tylko dwa czy trzy pociski szorujące przez śnieg w bezpiecznej od niego odległości.
Fox i Shade zaczęli strzelać chwilę później. Odległość dla pistoletu maszynowego zwiadowczyni była duża, ale kobieta była doświadczonym strzelcem. Dla Ravera natomiast te sto metrów to było nic. Kierowca jednego ze skuterów spadł na ziemię, podobnie jak jego pasażer. Drugi pojazd próbował zawrócić, ale dopadły go kule.

Strzelanina na dole przebierała na sile. Konwój jeszcze się bronił, chociaż sylwetki napastników szturmowały go już z obu stron, skracając dystans niemal do zera. To była kwestia sekund. Nie zorientowali się w tym co działo się na wzgórzu, a w każdym razie nie kierowali w jego stronę. W przeciwieństwie do wciąż będących w miarę blisko pozostałych dwóch skuterów. Te zakręciły, ale ich załogi wcale nie zamierzały ginąć. Wszyscy czterej rzucili się na ziemię, przyciśnięci też ogniem Roya, chowając się za swoimi maszynami i dopiero z tych pozycji odpowiadając chaotycznym ogniem.
- Dwóch ze skutera leży bez ruchu. - Zameldowała Shade kiedy zasłona dymna oddzieliła ją od reszty towarzyszy. - Realizujemy pierwotny plan i wycofujemy się za wzgórze?
- Tak, i to jak najszybciej - odpowiedział Witalij. - Czyli żadnych kółek, jak pierwotnie było w planie, tylko prosto do tyłu.
Zanim dym odseparował go całkiem od załóg pozostałych skuterów, Bojko posłał im jeszcze krótką serię, po czym wstał i ruszył na nartach w górę stoku, upewniając się naocznie, że wszyscy są cali i robią to samo.
Do decyzji Witalija Roy częstował pochowanych przeciwników krótkimi, kontrolowanymi seriami. Bardziej na przetrzymanie niż eliminację za wszelką cenę. Po komunikacie bez wahania posłał im jednak czterdziestomilimetrowy prezent z podlufowego granatnika, żeby nie przeszkadzali w odwrocie. Mimo to nie zaniechał ostrożności i początkowy odcinek przejechał po indiańsku uwieszony z boku maszyny.



Godzina 5:45 czasu lokalnego
Poniedziałek, 18 styczeń 2049
Około 4 kilometrów na południe od Norylska


Oderwanie się od strzelaniny okazało się proste. Podpięli sanie z egzoszkieletem Zoltana i już pędzili w stronę przeciwną do kończącej się już wymiany ognia z obrońcami konwoju. Załoga skuterów leżała plackiem, zagrzebana w śniegu, ani myśląc ryzykować. Napotkani najemnicy nie byli nawet ich celem. Adrenalina rozgrzała krew i dodała wigoru, wyparowując z krwiobiegu powoli, kiedy szerokim łukiem omijali przeciwników. Nikt nie ucierpiał oprócz baterii w tarczy O'Hary. Pierwszy kontakt, ważny jak pierwsze złapanie piłki przez bramkarza. I co równie ważne, nikt ich nie ścigał. Mimo to wytężali siły, zwiększając dystans tak dużo, ile dali rady bez krótkiego postoju na zebranie sił.

Potem powróciła monotonia i przenikliwe zimno. Teren przez długi czas nie zmieniał się zbytnio, stając się odrobinę bardziej pagórkowaty. Konieczność zacierania śladów i baczenia na tyły spowolniła ich na kilka godzin, aż do momentu, kiedy wzgórza zaczęły się spłaszczać, tworząc coraz dogodniejszą do szybkiej jazdy równinę. Zaczął padać lekki śnieżek, ułatwiający zgubić potencjalny pościg - chociaż ten po prawdzie był już mało prawdopodobny. Tamci musieli zająć się zdobytymi pojazdami, ale tym razem najemnicy nie zbliżyli się do drogi. Rozgrzali się też w większości na tyle przynajmniej, aby ich stan się nie pogarszał. Jedynie Roy z każdą mijającą godziną miał się coraz gorzej, wyziębiony i zmęczony. Ostatecznie prawie przestał czuć swoje kończyny.

Zrobili kilka postojów, wymaganych nie tylko przez ludzi, ale i maszyny. W tak ekstremalnych warunkach nowoczesne baterie wyczerpywały się o wiele szybciej im mocniej były użytkowane. Musieli doładowywać oba skutery, na szczęście wyposażono je w taką możliwość, nawet bez podłączenia do stałego prądu. Mimo tego mieli bardzo dobry czas i wyraźnie przyspieszyli, sunąc po śniegu i mijając kolejne to niewielkie wzgórza, na które podjazdy nie stanowiły już takiego wyzwania. Ostatecznie zmęczenie jazdą stało się odczuwalne dla wszystkich.
Zanim wybrali miejsce na postój, kilkanaście minut przed godziną szóstą rano, Shade zatrzymała całą grupę, tym razem w pełni czujna.

Pięćdziesiąt metrów z przodu, przez szczyty wzniesień, ciągnęła się dwumetrowej wysokości siatka zakończona drutem kolczastym. Ktoś zadał sobie wiele trudu, aby ograniczyć dojście do Norylska. Obserwując okolicę przez lornetkę, dostrzegła także bramę i stojący za nią dwupiętrowy budynek, którego dwie wyższe kondygnacje przypominały wieżę strażniczą. Z niewielkiego komina dymiło, w środku jednak było ciemno, przynajmniej z tej odległości. Stróżówka znajdowała się na jednym ze wzgórz, dobre sto pięćdziesiąt metrów od pozycji zwiadowczyni. Człowiek obserwujący stamtąd teren miał doskonałą widoczność na całą długość ogrodzenia. Bez pudła mogli zgadywać, że podobne punkty obserwacyjno-kontrolne rozmieszczone są na całej długości tego ogrodzenia, wijącego się dookoła miasta.

Z ich obecnego punktu widzenia Norylsk był niczym twierdza.
Na domiar złego, od strony miasta usłyszeli zbliżający się, charakterystyczny dźwięk wirników. Zbliżał się helikopter. Czarne wciąż niebo jeszcze przez jakiś czas miało nie ujawnić jego sylwetki, ale skoro go usłyszeli, musiał lecieć dość wysoko.


 

Ostatnio edytowane przez Sekal : 01-03-2015 o 21:51.
Sekal jest offline  
Stary 28-02-2015, 14:57   #24
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Godzina 5:46 czasu lokalnego
Niedziela, 17 styczeń 2049
Obrzeża Norylska



"Spodziewaj się przeszkód" mogłoby być życiowym mottem najemnika, dlatego nikogo specjalnie nie zdziwił płot zwieńczony drutem kolczatym. Ani helikopter.
- Przykryjcie pojazdy i sanie siatkami. Spróbujcie się zakopać w śniegu. Nawet jeśli na helikopterze mają termowizję jest spora szansa, że jego zimno zablokuje waszą aurę. - Powiedziała Shade leżąc na śniegu i obserwując siatkę otaczającą miasto. Sama odpaliła blokadę w swoim skafandrze. Nie włączyła innych opcji, by niepotrzebnie nie marnować baterii. - Ja mam osłonę w skafandrze. Spróbuję więc podejść bliżej i rozejrzeć się przy posterunkach. Ma ktoś nożyce do cięcia metalu?
- Obawiam się że ja nie - odparł Zoltan - nie noszę wielu gratów przy sobie. Schowek w Gatorze ma raczej ograniczoną pojemność. Z drugiej jednak strony maszyna powinna przejść przez te druty, lub może cię podsadzić. Chcemy się tam dostać niezauważeni, tak?
Operator mecha nie tracił czasu tylko na gadanie, mówiąc jednocześnie zaczął wyciągać siatkę maskującą - Oby nie trzeba było strącać tego wiatraka... - mruknął pod nosem.
W odpowiedzi na pytanie zwiadowczyni Witalij wyciągnął nożyce do drutu.
- Zdecydowanie po cichu. - Odpowiedziała zwiadowczyni.
Felix zarzucił kolejną siatkę na skuter i sanie, po czym zaczął kopać sobie małą “norkę”, rozrzucając śnieg na boki. Nie zamierzał zakopywać się całkowicie pod ziemię, jego pancerz miał bowiem zaimplementowany system maskujący.
- Trudno będzie przejść niezauważenie z całym tym naszym karawanem tuż pod nosem tych żołnierzy - Fox kończył właśnie przygotowywać swoją norkę, z dobrą perspektywą na wieżę i jej okolice, gdy nie będzie zwrócony do nich dupą. - Miasto wygląda na szczelnie zabezpieczone przed intruzami. Możliwe, że tamci dali też jakiś cynk reszcie, że w pobliżu kręcimy się my. Jeśli nie znajdziesz jakiegoś gorzej chronionego punktu, według mnie albo możemy ich przekupić, albo wyrąbać sobie przejście.
- Myślałam raczej o sprawdzeniu obsady posterunku i ewentualnej cichej likwidacji. - Kobieta zimno popatrzyła na odległy budynek.
- Z tłumikiem snajperka jest cichsza niż mały cichacz na przyjęciu, więc to może wchodzić w grę - rzucił krótko Raver.
Rusht pokiwała głową choć zajmujący się kamuflażem mężczyźni nie mogli tego zobaczyć.
- Najpierw muszę jednak sprawdzić jakie niespodzianki tam trzymają. Potem zastanowimy się co dalej. Jednak muszę w tym celu po cichu dostać się za siatkę. Jakieś sugestie?

Helikopter stawał się coraz głośniejszy, przelatując gdzieś po wschodniej ich stronie. Za chwilę jego odgłos zaczął się oddalać. Nie zatrzymał się i mało prawdopodobne, aby ich zauważono, ale na to nigdy nie było pewności. Ani na to, kiedy i czy będzie wracał.
Kane zanurzył się w śniegu, przewracając się na niego i przykrywając ciągle wiezioną przez siebie siatką. Trwał w tej pozycji aż dźwięk lecącego śmigłowca nie umilkł.
- Wspominałaś o blokadzie termowizji. Mogłabyś przeczołgać się w śniegu, jest na tyle głęboki, że zablokuje wizję i dziura w tym miejscu nie powinna być widziana przez obserwatora. Tu ruskie, nie mogą mieć najnowszych zabawek, aye?
- Podoba mi się pomysł z przekupstwem - Hradetzky najwyraźniej miał już do czynienia z takimi sytuacjami w co biedniejszych częściach afryki - To blok postsowiecki i bieda, małe smarowanie gdzie trzeba ma tu długą i chwalebną tradycję, jest wręcz wpisane w etos tutejszych ludzi. Wjedziemy wtedy z gratami, podając się za przemytników czegoś, a ten kogo opłacimy nawet pary nie puści bo dostanie czapę. Poza tym, jak weźmiemy od człowieka rozkład jego wart, wyjazd też przestanie być problemem. Raz kupisz i masz.
- O ile te blokady zrobili Rosjanie lub to oni są pracodawcami - Zwiadowczyni miała wyraźnie co do tego wątpliwości. - Jakoś przez tyle lat panowania w tym mieście, nie odgradzali się od lodowej pustyni siatką.
- Masz rację. Pomyślmy, ciężarówki jechały do miasta, ale atakujący je byli Rosjanami. Możliwe że siedzą tam Arabowie. Szkoda, że zima, bo w ciuchach arktycznych czy rusek czy arab wszyscy jednakowi, przez lornetę nie odróżnisz. Ale z drugiej strony, ci drudzy będą na pewno mniej czujni z powodu warunków, do których nie przywykli.
- Długi planujesz ten wypad za siatkę? - wtrącił Roy, zanim zdążyli rozwinąć temat etniczności przeciwnika, najwyraźniej w tej chwili niezbyt go pasjonujący. - Jeśli tak, powinniśmy cofnąć się trochę z tym wszystkim i rozbić tymczasowy obóz.
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline  
Stary 28-02-2015, 16:33   #25
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
- Gdzieś chyba w tych stronach był kiedyś pewien kołchoz pasterzy reniferów - zaczął Witalij, gdy kolejną godzinę przemierzali monotonny krajobraz. - Znajomy mi opowiadał tą historię. Kołchoz zamieszkiwali Ewenkowie, niegdyś tutejszy rdzenny lud, obecnie już prawie wymarły. A wszystko od wódki. Ewenkowie mianowicie piją jak Rosjanie, ale genetycznie są Azjatami, więc mają kilkukrotnie słabszą tolerancję na alkohol. Cały naród wykończyło coś, co nazywają tu Białą Gorączką. Biała Gorączka to syberyjski alkoholowy ciąg, zazwyczaj kończący się śmiercią. Mają tu nawet taki dowcip:
Głos pyta pasterza, jakie ma życzenie. Chce skrzynkę wódki i dostaje. Potem drugą i jeszcze jedną, bo takie ma trzecie życzenie.
- To ty pewnie jesteś złota rybka - bełkocze pasterz.
- Nie, człowieku. Ja jestem Biała Gorączka.
Taki ichni czarny humor.
Wracając do kołchozu, po upadku ZSRR zostało w nim 17 pasterzy, w tym dwie kobiety, dwóch chłopców i 3500 reniferów.
Pierwszy pasterz wpadł po pijaku do lodowatej rzeki.
Drugi w delirium tremens sam nie wiedząc po co ruszył na oślep w dzicz, bez kurtki i czapki. Szedł dwie doby nim zamarzł sto kilometrów dalej.
Trzeciemu po tygodniowej libacji ktoś rozbił ciężkim przedmiotem czaszkę.
Obwiniono o to czwartego, z którym tamten miał na pieńku, ale jak się okazało błędnie. Niesłusznie oskarżony pił ze zgryzoty a w końcu się zastrzelił.
Potem wyszło na jaw, że tego trzeciego zabił jego brat. Ten uciekł do tajgi, ale wytropili go i zabili.
Szósty zastrzelił się sam, bo wykańczała go jakaś choroba, której nie chciał leczyć, bo pił.
Siódmy też samobój po pijaku.
Ósma zapiła się na śmierć jedna z kobiet. Akurat śmigłowiec przywiózł zaopatrzenie, w tym głównie wódkę i cały kołchoz pił do wyczerpania zapasów.
Dziewiąty spłonął żywcem w swoim namiocie, nie obudził się, bo był zbyt pijany.
Dziesiąty umarł zwyczajnie, z przepicia.
Jedenastego zastrzelił po pijaku kolega z dawnych lat, który właśnie wyszedł z więzienia.
Dwunasty, który kiedyś zastrzelił swoją pierwszą żonę i jej kochanka, odsiedział swoje i wyszedł, zapił się piątego dnia świętowania swoich urodzin.
Następnego dnia powiesił się jego młodszy syn.
Jego starszy syn zastrzelił się z tego samego karabinu, z którego ojciec kiedyś zabił jego matkę.
Piętnasty też się zastrzelił, na imprezie sylwestrowej, która przeciągnęła się do czwartego stycznia.
Potem strzelało do siebie w tundrze małżeństwo, ale tylko się poranili i wykończyły ich dopiero niedźwiedzie.
Osiemnasty...nie, dobrze liczę. Minęło kilka lat i w wiosce osiedliło się kilka nowych osób, dorosły dzieci. Więc osiemnasty zastrzelił się przez zawód miłosny. Jego oświadczyny odrzuciła wdowa po drwalu, którego zabiło ścięte przez jego samego, po pijaku, drzewo.
Dziewiętnasty zastrzelił się ot tak, dwudziesty zapił.
Dwudziesty pierwszy, ostatni pasterz w kołchozie pojechał do sąsiedniej wioski. Z trzema kolegami pili w samochodzie a że wieźli karnistry z benzyną i palili szlugi to wybuchli. Cztery trupy. Jak było naprawdę nie wiadomo, ale milicjanci badający wrak byli pijani, więc aktach wpisali wypadek.
Trzech braci ostatniego pasterza zapiło się na śmierć na stypie.
Tak wymarli ostatni Ewenkowie - podsumował Witalij. - Wódka bywa groźniejsza niż broń.

***

Ogrodzenie wokół miasta zaskoczyło jednak Witalija. Aż takiej ochrony się nie spodziewał. Najemnicy mieli jednak głowę na karku i od razu zaczęli sypać jak z rękawa pomysłami.
Ukryli się też sprawnie przed wścibskimi oczami z przelatującego w oddali śmigłowca.

Witalij, co mogło budzić pewne zdziwienie, do tej pory milczał jak grób, leżąc zagrzebany w śniegu. Teraz podniósł się, otrzepując.
- Roy ma pełną rację, druzja - powiedział. - Tu nie ma dobrego miejsca, ale dwa kilometry wcześniej jedno takie widziałem. Gdy po lewej mieliśmy taką wysoką skarpę, wrzynała się w nią wąska, kręta dolinka. Dobre miejsce, osłonięte od wiatru, niewidoczne ani z płaskowyżu ani z doliny. Zostawimy tam i zamaskujemy sanie, skutery i wszystko co zbędne. Wykopiemy coś pomiędzy ziemianką a iglo, by ci którzy nie pójdą na zwiad do miasta mogli się ogrzać i odpocząć.
Bojko zaznaczył wszystkim miejsce na mapie i spojrzał w kierunku ogrodzenia.
- Przekupstwa bym nie próbował - rzekł. - Z krótkiej pogawędki z atakującymi konwój wiemy, że było to rosyjskie wojsko z trzydziestej czwartej dywizji. Skoro Ruscy przechwytują zaopatrzenie Norylska to kto kontroluje miasto? Nawet jeśli jacyś inni Ruscy to za łapówkę mogliby przepuścić jakichś lokalnych pasterzy reniferów, ale nie naszą ekipę pod wezwaniem. Za takie coś grozi rozstrzelanie. Najprędzej wezmą dziengi, po czym nas wydadzą. Musimy przejść ogrodzenie niezauważeni. Jeśli otacza miasto w podobnej odległości jak tu, to ma ze trzydzieści kilometrów długości. Nie może być wszędzie równie dobrze strzeżone, musi mieć słabe punkty. Ja, Fox i Shade mamy pancerze maskujące, zresztą jeśli podczołgamy się po śniegu, daleko od posterunku to wystarczą te maskujące kurtki. Mam nożyce do drutu, wytniemy sobie małe przejście tuż przy ziemi, zasłonimy śniegiem, nikt nie zauważy. Wezmę też wykrywacz min. Pójdziemy bez długiej broni, weźmiemy cywilne ciuchy, w które się gdzieś dalej przebierzemy i ruszymy na zwiad do miasta. Kto chce pozwiedzać ze mną Norylsk - ten Paryż Północy?
- Mam maskowanie i zgłaszam się na ochotnika, ale broń długą wolałbym zachować - Fox jak zwykle z ogromną rezerwą odnosił się do perspektywy zdania się jedynie na małe pukawki. - Można ją upchnąć pod ubraniem, zwłaszcza tymi kurtkami, a w ostateczności snajperkę mogę też rozłożyć na części. Nie wiem jak Wy, ale ja wolałbym nie być jak bez gaci, gdy dojdzie co do czego, zwłaszcza że najpierw w ogóle musimy dostać się do miasta i nie jest pewne, że nikt nas nie zauważy. Z każdej z tych wież mogą nas potencjalnie wystrzelać jak kaczki. Poza tym, każdy patrol zapewne również będzie miał broń długą - Felix zrobił pauzę, po czym dodał jeszcze:
- Pracodawca wspominał o kryjówce w mieście... Moglibyśmy spróbować się skontaktować z którymś z agentów. Według mapy jeden z nich ma nawet dom na południu miasta.
- Grupa zwiadowcza sprawdzi najpierw ten dom i kryjówkę - zgodził się Witalij. - Ale z całym naszym kramem - wskazał na skutery i sanie - do miasta i tak nie wjedziemy. Długa broń - ok, jeśli zdołacie ukryć ją pod ubraniem. Mój plan jest taki. Na razie robimy tu mały postój. Shade i Fox ruszą w prawo i w lewo, wzdłuż ogrodzenia, starając się wypatrzeć najlepszy punkt do przejścia. Gdy takowe znajdą, grupa zwiadowcza przechodzi a reszta czeka w pobliżu w odwodzie. Zoltan w swoim pancerzu. Gdyby nas nakryli i musielibyśmy zwiewać, przyjdziecie nam z odsieczą. Jeśli przejdziemy niezauważeni, reszta ruszy założyć bazę. Co wy na to, druzja?
- Myślę że rozdzielanie się teraz na dłużej nie jest dobrym pomysłem - powiedziała Shade. - Uważam, że najpierw trzeba sprawdzić posterunki i możliwość przejścia całej grupy. Gdy będziemy mieli jakieś konkretne informacje będziemy się zastanawiać nad dalszym planem.
- Sprawdzić możesz - odparł Bojko. - Ale nie widzę możliwości wjechania do miasta przez bramę. Nawet jeśli wyeliminujemy załogę posterunku nim zdąży zaalarmować dowództwo to szybko ktoś to odkryje i w mieście zacznie się polowanie na szpiegów. Moglibyśmy oczywiście przekraść się przez siatkę wszyscy, ale Zoltan musiałby raczej zostawić swój pancerz. Gdyby rozpętała się jakaś porządna śnieżyca...wtedy co innego. Ale nie możemy czekać nie wiadomo ile na załamanie pogody.
- I tak musimy się przedostać do miasta wszyscy, z całym sprzętem. Im prędzej to zrobimy tym mniejsze prawdopodobieństwo, ze nas odkryją. Jeśli temperatura spadnie, albo zacznie wiać lodowaty wiatr nie mamy szans przeżycia w obozie na zewnątrz. - Shade wyraźnie miała sporo wątpliwości co do pomysłu Witalija i nie zamierzała pomijać ich milczeniem.
- W jaki sposób masz zamiar przemknąć pod nosem tym z posterunków, a także uniknąć zwracania uwagi w mieście, gdy będziemy taszczyć ze sobą parę skuterów i parę dużych sań? - spytał Fox. - Co innego, jeśli bylibyśmy ustawieni u kogo trzeba, ale idąc w ciemno… - nie dokończył, wzruszając ramionami, co jednak widzieli tylko ci patrzący w stronę najemnika.
- Na razie nic nie wiemy. - Valerie zgodziła się z nim. - Dlatego chcę zrobić zwiad. Najlepiej sama, po cichu i bez śladów.
- Dobra, Val, idź na razie sama - skinął głową Witalij. - Przyjrzyj się temu posterunkowi. Żeby nie tracić czasu ja przejadę się na zachód wzdłuż ogrodzenia a Fox niech ruszy na wschód i zrobi użytek z lunety. Może wypatrzymy jakiś słaby punkt. Reszta niech zakamufluje się tutaj. Ale Felix ma rację. Nie damy rady wjechać do miasta z całą tą karawaną. To - wskazał na obładowane bagażami i sprzętem sanie - nie wygląda na dostawę pizzy.

Bojko uznał dyskusję za zakończoną. Oprócz nożyc do cięcia drutu wręczył
Shade jeszcze składany wykrywacz min. Obydwa przedmioty, jak cały sprzęt i broń Ukraińca, były pomalowane na biało.
- Uważaj na siebie, Val - poklepał zwiadowczynię po ramieniu.

Sam ruszył na nartach pod górkę, na zachód. Trzymając się w bezpiecznej odległości od ogrodzenia starał się przez zoom w wizji hełmu wypatrzeć miejsce, które umożliwiłoby skryte podejście. Strażnice mogły stać sobie na wzgórzach, ale
teren był pofałdowany i nawet mały wąwozik lub parów urządzałby najemników.
 

Ostatnio edytowane przez Bounty : 28-02-2015 o 17:21.
Bounty jest offline  
Stary 28-02-2015, 21:41   #26
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Udało im się wycofać z potyczki bez wielkiego trudu. Na szczęście ich przeciwnicy mieli ważniejsze cele niż oni. Shade sprawdzała co jakiś czas czy nikt za nimi nie podążą, ale najwyraźniej tamci, przynajmniej na razie nie wydawali się zainteresowani pościgiem.
Może kiedy dowódca zginął nie było nikogo kto podjąłby taką decyzję? A może po prostu to co było w konwoju okazało się o wiele ważniejsze.
Tak naprawdę przyczyny nie były istotne, liczył się jedynie fakt, że z każdym kolejnym krokiem zbliżali się do celu. Poruszali się teraz znacznie szybciej, jakby krótka wymiana strzałów dodała im skrzydeł.
I jak tu nie mówić, że najemnicy nie są walnięci? Myślała kobieta w jednostajnym rytmie przesuwają ręce z kijkami i nogi z nartami ciągle do przodu i do przodu, w jednostajnym rytmie. Adrenalina uderza nam do głowy, płynie w żyłach, a świat, nawet jakaś cholerna, biała pustynia, zasnuta ciemnością wiecznej nocy, nagle nabiera żywych kolorów. Co tu się oszukiwać. Kocham to uczucie i nic, nawet najbardziej zajebisty kochanek, nie jest mi go w stanie zastąpić. Odetchnęła głęboko wciągając w usta lodowate powietrze. Nie obciążona taką ilością sprzętu jak jej towarzysze, poruszała się szybko z przodu pochodu. To nie stanowiło problemu. Jako zwiadowca zazwyczaj poruszała się pierwsza przecierając szlaki dla innych. Myśl o tym, co pokaże się za załomem domu, kolejnym zakrętem, ścianą lub wzniesieniem sprawiała, że zawsze pragnęła dążyć do przodu. Coraz dalej i dalej. Niebezpieczeństwo grożące w każdej chwili, dodawało temu jeszcze większego smaku. To było uzależnienie i już dawno pogodziła się z faktem, że pewnie tylko śmierć zdoła ją od niego wyleczyć. To pewnie dlatego nigdy na poważnie nie zdołała z nikim się związać, a prawie cała rodzina, której w żadnych okolicznościach nie chciałaby w to wmieszać, nie miała nawet pojęcia czym naprawdę się zajmuje. I tam miało pozostać.

Rozmyślania Valerie przerwał widok ogrodzenia, które przeźroczystą siatką oddzielało ich od tak już bliskiego celu. Zaklęła w myśli przyglądając się także znajdującemu się za nią posterunkowi. Najwyraźniej komuś bardzo zależało, by nikt nie dostał się do miasta, albo co było jeszcze bardziej prawdopodobne, by nikt się z niego nie wydostał.
Do tego dołączył jeszcze, z niczym niemożliwy do pomylenia, dźwięk zbliżającego się śmigłowca.
Na szczęście albo w porę zdołali się zakamuflować, albo na pokładzie helikoptera nikt nie miał odpowiedniego sprzętu do ich wykrycia.
Możliwe też, czego nie dało się wykluczyć, że zostali zauważenie, lecz przeciwnik był na tyle sprytny, by nie ujawniać swej wiedzy i niedługo ktoś się zjawi by sprawdzić ich tożsamość, zamiary i cele lub po prostu zwyczajnie wyeliminować.
Gdy doszli w końcu do porozumienia co do najbliższych działań odebrała sprzęt od Witalija i uśmiechnęła się lekko na jego słowa.
- Wiesz, że nigdy nie ryzykuje niepotrzebnie – Odpowiedziała i dodała jeszcze:
- Zamaskujcie się jak najlepiej i przygotujcie do ewentualnego odparcia ataku. Helikopter może wrócić i to niekoniecznie sam. Nie możemy mieć stuprocentowej pewności, że nas nie zauważyli.

Potem odpięła narty i na piechotę ruszyła w kierunku ogrodzenia. Na nartach czuła się pewnie. Coroczne, rodzinne wyprawy w góry okazały się w końcu całkiem przydatne. Jednak czołganie się w nich na nogach było pewnym problemem, a teraz zakładała, że większość drogi przebędzie takim właśnie sposobem. Mimo panujących wkoło ciemności osoba leżąca na ziemi była zawsze o wiele mniej widoczna niż poruszająca się w pionie. W końcu uznała, że najwyższy czas się położyć. Nie przepadała za takim sposobem poruszania się. Dzięki skafandrowi najczęściej nie musiała go używać, teraz jednak zdjęcie ubrania ochronnego było całkowicie wykluczone. Dlatego powrót do źródeł wydawał się najsensowniejszym rozwiązaniem. Na szczęście miała doskonałą kondycję. Stałe ćwiczenia fizyczne, które stosowała codziennie, niezależnie od miejsca pobytu, pozwalały jej utrzymać ciało w idealnym stanie. Posuwała się naprzód niezbyt szybko, ale pewnie i konsekwentnie. W końcu dotarła do ogrodzenia. Na szczęście nikt nie wpadł na pomysł by podpiąć je do jakiegoś napięcia. Swoja droga ciekawe jakie miałoby to efekty zważywszy na fakt, że spora część siatki zanurzona była w śniegu. Odkopała go jak najniżej i wycięła dziurę na tyle nisko by dało się ją przysypać i zamaskować. Potem przeczołgała się na drugą stronę. Miała zamiar dotrzeć do strażnicy i jeśli się uda dostać do środka, sprawdzić obsadę i możliwości komunikacji z kolejnymi posterunkami.
Miała szczerą nadzieję, że przeciwnicy będą mówili po rosyjsku, lub w języku, który będzie mogła zrozumieć. Swoją droga niewielkie były na szanse, jeśli kontrolę nad miastem naprawdę przejęli Arabowie. Pozostawał jeszcze tłumacz w holofonie, ale używanie go było takie prymitywne. Miała dziwne wrażenie, ze w tym zapomnianym przez Boga zakątku świata jakoś strasznie uwstecznia się technologia.
 
Eleanor jest offline  
Stary 01-03-2015, 11:28   #27
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
- Słuchaj, Wit - głos O'Hary zabrzęczał w słuchawkach komunikatorów całej grupy, Irlandczyk uznał imię Ukraińca za zbyt długie do używania w całości. - Od tego twojego gadania mam ochotę się nachlać. W Norylsku notują największą ilość samobójstw na świecie, myślicie, że wliczają w to zachlanie się na śmierć?
Najemnik utrzymywać nieduży dystans od skuterów, logiczne następstwo spodziewanego pościgu. Adrenalina wolniej wyparowywała mu z żył. Boost, który sobie wstrzelił dawał niezłego kopa. Sprawdził stan baterii w tarczy i mruknął coś niezadowolony.
- Następna akcje ze mną jako tarczą nie przejdzie. Muszę się podładować. Na postoju polewasz, aye? Nie wierzę, że nie skitrałeś gdzieś jakieś butelczyny.

Monotonne pustkowie to nie znowu taka zła rzecz. Zimno zamrażało mu wszystko łącznie z fiutem, ale jazda szła coraz gładziej, a pościg się nie pojawił. Wierzył w opowieść kompana, na tym środku kompletnie niczego najodporniejsi musieli wymiękać. Zaczynał być ciekawy ludzi, których napotkają w mieście. Wyobraźnia podstawiała mu obrazy zataczających się przechodniów wracających późno z roboty i inną falę, na mega-kacu, zmierzającą do fabryk i kopalń.

Parło parło i zdechło. Zagrzebany w śniegu nie spojrzał na przelatujący helikopter, wbijając okrytą maską gębę w zmrożoną wodę. Nie brał praktycznie udziału w dyskusji, która się wywiązała. On miał zupełnie inny pomysł, ale postanowił zatrzymać go dla siebie. Wariatów się nie sadziło, sami rośli.
- Jak w środku nie ma ich wielu, to szybki atak i mamy dobre miejsce do przeczekania - zaproponował tylko pół żartem-pół serio. Nie był zwolennikiem zabijania kogokolwiek bez powodu, lecz sama eliminacja nie wpływała już na jego samopoczucie i wyrzuty sumienia. Nie dało się pracować w tym umownym zawodzie mając z tym problemy.

Czekając na raport Shade zagrzebał się wygodnie w śniegu. Nad jego powierzchnię nie wystawała nawet głowa, ale gotów był natychmiast ruszyć do ataku. Odpiął narty, przez nie nie mógłby przeskoczyć nad płotem. Znowu zostały myśli, trudno je było zagłuszyć, kłębiące się pod czachą i rzadko pozytywne. Otoczenie wywierało presję i kazało Irlandczykowi zastanawiać się jak trudno będzie dalej. Przy tylu posterunkach ludziom trudno było zachować anonimowość i ukryć swoje działania. Rodem jak z komunizmu, wszystko co robili musiało być podporządkowane machinie państwowej. Wypaczone mózgi nie odnotowywały tego, dla nich świat w tym miejscu mógł być najlepszym światem. Tak bywało, ale nie wierzył w to na lodowej pustyni, bez słońca i ciepła. Wrócił myślą do pięknej kobiety, która właśnie gdzieś z przodu czołgała się po śniegu. Oby tym razem wszystko poszło gładko.
 
Widz jest offline  
Stary 01-03-2015, 13:14   #28
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
Może to była kwestia aklimatyzacji po gwałtownej zmianie strefy czasowej, może braku porządnego posiłku przed wyjściem w teren. A może po prostu przebieg. W końcu Roy do młodzieniaszków już nie należał i swoje w życiu przeszedł.
Tak czy inaczej, jak na kogoś, kto dorastał w dość surowym klimacie i z reguły mógł pochwalić się nieprzeciętną, żelazną wręcz odpornością na trudy akcji, po paru godzinach wędrówki przez śnieżne pustkowie, czuł się naprawdę fatalnie.
W dodatku ustalenia Shade i Witalija raczej nie dawały nadziei na rychłą poprawę.

Zaraz po tym, jak zwiadowcy zniknęli w ciemności, Roy pobrał ze wspólnych zasobów saperkę i wziął się za najbardziej osłonięty z dołków, w których towarzysze niedoli czekali, aż przeleci śmigłowiec.
Poszerzył go i pogłębił na tyle, żeby z jednej strony trzech facetów mogło całkiem ukryć się przed wiatrem i niepożądanymi spojrzeniami, a z drugiej - w miarę wygodnie prowadzić na zmianę własną obserwację.
Nowoczesne ubrania co prawda oddawały śladowe ilości ciepła, ale nawet jeśli w kupie nie miało być dużo cieplej, to na pewno raźniej. Przynajmniej dopóty, dopóki ktoś nie wrzuci do schronu granatu… Ale najemnik, który nie radzi sobie z takim ryzykiem, właściwie mógłby od razu palnąć sobie w łeb jak bohaterowie opowiastki Witalija.

Ze spakowanego na sanie sprzętu wydobył jeszcze małą butlę, palnik i parę innych użytecznych biwakowych drobiazgów.
- Kawa czy herbata? - rzucił w komunikator, hojnie ładując do rondla zmrożony śnieg z samego środka schronu. Tak się złożyło, że został z członkami zespołu, z którymi nigdy wcześniej nie pracował, nie miał więc pojęcia o ich gustach. Okazja nie gorsza niż inne, żeby się trochę poznać. Co prawda Irlandczyk zagrzebał się gdzieś, zanim Roy skończył obozowe prace, ale to jeszcze nie powód, żeby pożałować mu kubka czegoś ciepłego.
Zwiad musiał potrwać. Ci, którzy mieli grzecznie czekać na jego efekty i pilnować sprzętu, nie musieli w tym czasie się umartwiać.
 
Betterman jest offline  
Stary 01-03-2015, 15:28   #29
 
Cybvep's Avatar
 
Reputacja: 1 Cybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwu
Po kilku kolejnych godzinach Fox nie mógł się zdecydować, co było gorsze - mróz czy ciągła paplanina ich dowódcy. Podczas podróży większość najemników milczała, skupiona na fizycznym wysiłku, ale Witalij najwyraźniej nie był w stanie tak długo wytrzymać. W połowie historii o Ewenkach dźwięk przeszywającego zimnem wiatru zaczął stapiać się z dobiegającym z komunikatora głosem Witalija... Jeszcze trochę, a Raver przywyknie, że ten głos stanowi część lokalnego kolorytu. W nagłym przypływie absurdalnych myśli Anglik uznał, że już na zawsze będzie mu się z tym kojarzyła Syberia.

Nie wiedzieć kiedy, jeden dzień przeszedł w kolejny i stanęli przed najświeższą przeszkodą. Foxowi w ogóle się to nie podobało, co tyczyło się zwłaszcza wież strażniczych. Ilekroć miał wrażenie, że będzie narażony na ostrzał na otwartym terenie, przeszywało go delikatne, ale irytujące mrowienie w okolicach karku. Felix zdecydowanie bardziej wolał sytuacje, w których to przeciwnicy odczuwali taki niepokój i gdy to ich plecy widział w swojej lunecie. Najemnik ucieszył się jednak w duchu, wiedząc, że warto było wydać kilka tysiaków na system maskujący. Ruscy czy nie, nie można było w ciemno zakładać, że tubylcy nie będą mieli kilku nieco lepszych zabawek pod ręką. Tym bardziej, że w tych warunkach termowizja powinna należeć do żołnierskiego elementarza.

Podczas wspólnych ustaleń odnośnie dalszych działań szybko wyszło na jaw, że poszczególni członkowie grupy mają nieco odmienne wizje planu działania. Wszyscy jednak zgadzali się co do tego, że na obecną chwilę było wiele niewiadomych. W gruncie rzeczy nie potrafili nawet odpowiedzieć na tak podstawowe pytania jak "kto?", "z czym?" i "ilu?", co nakazywało pewną ostrożność. Ostatecznie szczegóły będą musiały poczekać na rezultaty zwiadu...

Zgodnie ze słowami Ukraińca, Felix odbił w kierunku wschodnim. Utrzymując bezpieczny dystans od ogrodzenia, zamierzał w pełni wykorzystać możliwości oferowane przez hełm oraz lunetę, dlatego co jakiś czas robił postoje, podczas których, kucając lub leżąc, dokładniej przeczesywał okolicę. Luki w ogrodzeniu, przeszkody terenowe, oznaki aktywności patroli... Wszystko mogło mieć znaczenie.
 
Cybvep jest offline  
Stary 01-03-2015, 20:17   #30
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację

Godzina 6:14 czasu lokalnego
Poniedziałek, 18 styczeń 2049
Około 4 kilometrów na południe od Norylska


Poruszała się ślamazarnie powoli, lecz lata doświadczenia podpowiadały jej, że tak trzeba. Cierpliwość od zawsze należała do najważniejszych cech każdego zwiadowcy, każdy niepotrzebny lub pospieszny ruch mógł oznaczać klęskę. Rzadko o tym się mówiło, ale w tej roli pomyłki były prawie tak samo kosztowne jak w zawodzie sapera ze specjalizacją rozbrajania bomb. Siatka poddała się łatwo nowoczesnym nożycom, nie musiała używać do tego wiele siły. Przekradła się i już była po drugiej stronie, na zboczu nachylającym się w dół. Widok ze strażnicy był doskonały, każda nowoczesna noktowizja dostrzegłaby natychmiast sylwetkę kobiety, gdyby ta postanowiła się unieść. Brak drzew, rozciągające się wszędzie wokół pustkowie, idealnie nadawało się do ochrony.
Nie bez powodu była jednak dobra w tym co robiła.

Nie mogła podchodzić do wieży po linii prostej, znacznie bezpieczniejsza wydawała się droga lekko naokoło. Fox i jego luneta śledzili dokładnie budynek, ale nie mogli założyć, że zamontowane tam szyby nie odbijają wszystkich technologicznych nowinek, skutecznie chroniąc stojącego tam człowieka. Milczał, a więc nie potrafił dostrzec wroga. Lub nie było go tam. Mimo to Shade wykorzystała skały i nachylenie terenu, jak najmocniej osłonięta podkradła się wreszcie w pobliże stróżówki, teraz znacznie bardziej od północy niż południa. Mogła też bliżej przyjrzeć się konstrukcji.

Budynek był solidny, murowany i mogący wytrzymać ostrzał z broni lekkiej, a może nawet niektórych rodzajów cięższych pocisków. Pierwsze piętro całkowicie pozbawiono okien, na parterze oraz na drugim piętrze to co było, bardziej przypominało szczeliny strzeleckie. Długie, acz wąskie. Niewiele dawały światła, ale bardzo łatwo było się tam dzięki temu ukryć, ostrzelać wroga, no i zapewniały wystarczającą widoczność. Płaski dach utrzymywał bez trudu leżącą tam grubą warstwę śniegu. Podchodząc od wewnętrznej strony zobaczyła także dwoje drzwi, jedne większe, podwójne, prowadzące najwyraźniej do osobnego pomieszczenia. Magazynku, garażu lub tego i tego. Drugie wejście było już typowe. Stalowe drzwi były szczelnie zamknięte i nie miały nawet dziurki na klucz. Pod jednymi i drugimi odśnieżono, ale ogólnie to śnieg leżał wysoko, jego zaspy sięgały aż do małych okienek umieszczonych przy suficie parteru. Okienek zasłoniętych częściowo, lecz przepuszczających słabe, sączące się od wewnątrz światło.

Valerie zbliżyła się do nich, pełznąc ostrożnie po śniegu. Grube ściany i biały, zmrożony puch skutecznie blokowały większość dźwięków, a zamarznięta szyba nie pozwalała przyjrzeć się dokładnie temu co w środku, ale tu z pomocą przychodziła termowizja. Dzięki niej zidentyfikowała dwie ludzkie sylwetki kulące się przy jednej kozie, sporym, wydzielającym mnóstwo ciepła piecyku. Grube ściany nie pozwalały jej w ten sam sposób odkryć, czy na górnych piętrach są następni.
Najpierw podpełzła ostrożnie pod większe wrota i spróbowała czy są otwarte sięgając za uchwyt i spróbowała je unieść do góry. W pierwszej chwili nie drgnęły, ale jak szarpnęła mocniej, rozległ się dźwięk towarzyszący pękaniu lodu, a solidne, otwierane do góry drzwi ruszyły się. Kobieta zastygła na kilka sekund sprawdzając czy jej działania nie wywołały poruszenia w środku. Nic się nie zmieniło, więc wsunęła ręce pod drzwi i zaczęła powoli podnosić jej w górę. Chciała unieść je jedynie na tyle w górę, by zdołać przetoczyć się do środka. Przygotowała jeden z noży. Miała zamiar podłożyć go pod spód by nie miały szansy zatrzasnąć się za nią do końca. Zamarznięty mechanizm nie zamierzał się sam zamykać, mimo to po wtoczeniu się zablokowała tę możliwość nożem. Z cichym trzaskiem wbiła go w lód i rozejrzała się.

Środek wyglądał jak garaż i składzik jednocześnie. Stały tu dwa duże skutery śnieżne starego typu o ile mogła to ocenić ze swojej wiedzy i słabo widoczne nawet w noktowizji. Przy ścianach stały skrzynki, dwie szafy i leżała spora sterta drewna i węgla w specjalnie zbitych do tego przegrodach. Z drugiej strony połowa długości ściany zajęta była przez brezent zakrywający coś o nieokreślonym kształcie leżącego na ziemi. Dalej znajdowały się drzwi do środka stróżówki, wydające się być prawie tak samo solidne jak te na zewnątrz.
Wstała i podeszła do brezentu podnosząc jeden z jego końców w górę. Pierwsze co rzuciło jej się w oczy to słaby kształt zamarzniętej na kość ludzkiej nogi. Odsłaniając dalej zobaczyła resztę ciała i kilka innych, tworzących razem tę stertę. Mieli na sobie wojskowe ubrania i buty, ale nic poza tym.
Widok trupów nie był dla niej niczym nowym, ale i tak odruchowo przełknęła ślinę uspokajając szybsze bicie serca. Zapaliła latarkę i odetchnęła głęboko już spokojniej przyglądając się czterem ciałom. Ponieważ przy okazji zbierania informacji o Norylsku miała okazje przyjrzeć się strojom rosyjskiej jednostki stacjonującej w tym mieście, rozpoznała mundury 34 jednostki norylskiej. Nie miała więc wątpliwości co do ich tożsamości. Zasłoniła z powrotem płachtą zamarznięte zwłoki i podeszła do drzwi. Za pomocą latarki sprawdziła dokładnie w jaki sposób mogą się otwierać. Wyglądały na standardowe, miały dziurkę na klucz, a od środka zapewne zasuwy lub inny rodzaj blokady. Miały też klamkę.

Nie chciała ryzykować bo postacie skulone przy jedynym w następnym pomieszczeniu źródle ciepła były tutaj widoczne. Z pewnością usłyszeliby jej działania, a nie miała pojęcia czy to jedyne osoby znajdujące się strażnicy. Rozejrzała się w koło szukając czego nadającego się do najprostszego podsłuchu. Niestety nie wyglądało na to, żeby to pomieszczenie coś podobnego zawierało. Znalazła narzędzia, gwoździe, puszki po farbie częściowo ciągle zapełnione, metalowo-drewniano-gumowe śmieci czy butelkę z denaturatem w jednej z szaf, trochę wódki w otwartej skrzynce, ale wszystko to było ciągle pełne i częściowo przymarznięte. Westchnęła zrezygnowana, w myśli uzupełniając swoje nowe wyposażenie. Niestety to zazwyczaj podczas kolejnych akcji przychodziły jej pewne pomysły do głowy.

Nie miała zamiaru ryzykować przymarznięcia do metalowych drzwi, gdyby po prostu przyłożyła do nich ucho. Wyjęła z kieszeni kurtki paczkę jednorazowych chusteczek i jedną z nich złożyła na pół i stosując jako izolator spróbowała usłyszeć cokolwiek co dzieje się w środku. Drzwi nie okazały się tak grube i nieprzepuszczalne jak ściana i okno na zewnątrz. Przez chwilę słyszała tylko szum, ale chwilę później jeden z mężczyzn w środku się odezwał. Słowa były ledwo wychwytywalne i przez moment musiała się mocno skupiać, aby zacząć wychwytywać pojedyncze z nich. Nie był to język rosyjski, to na pewno. Ani angielski. Przez chwilę wydawało się jej, że arabski, ale być może była to wyobraźnia. Wreszcie pojęła jakieś jedno z nielicznych znanych sobie słów. Ludzie w środku gadali po francusku.
To było zdecydowanie zaskakujące odkrycie. Pierwsza myśl jaka przyszła jej do głowy to oddział najemników, a to oznaczało, że pokonanie ich może nie być równie proste jak byłoby w stosunku do fanatycznych muzułmanów.
Na tę chwile nie miała szans zdobyć więcej informacji, więc postanowiła wrócić tą samą drogą z powrotem do towarzyszy.



Shade zniknęła w ciemnościach, a dwóch innych najemników rozeszło się na boki. Korzystając z zasłony wzgórza próbowali przeprowadzić własny zwiad, zdając sobie sprawę, że przemarsz przed oknami strażnicy to może nie być doskonały pomysł. To przypadło w udziale Ukraińcowi, zdaje się powinien wiedzieć z czym się mierzy i nadrobić drogi, aby szerszym łukiem ominąć potencjalnego wypatrywacza. Niewiele tym wszystkim zyskał. Nie było widać śladów na śniegu, brama była zamknięta, a siatka ciągnęła się tak daleko, jak był w stanie sięgnąć wzmocnionym noktowizorem wzrokiem. Wiatr wzmógł się, zapowiadając zbliżający się bardzo powoli i wciąż odległy świt, zmuszając Foxa do przeciwstawiania się jego sile. Miał łatwiejsze zadanie, chociaż jego luneta była tym, czego potrzebowała również Shade. Reszta najemników nie posiadała sprzętu mogącego wykryć najmniejszy przejaw ruchu na wieży. Nic tam nie dojrzał i ruszył na wschód, przez większość czasu widząc jedynie pustkowie i siatkę. Już miał się wracać, gdy dzięki drogiej zabawce domontowanej do karabinu wyborowego, ujrzał zarys kolejnej strażnicy, umiejscowionej na innym, podobnym wzgórzu, lekko na północny wschód względem pierwszego z budynków. Dalsze podążanie w tym kierunku nie miało sensu.

Wykopana na niewielkim zboczu jama okazywała się przyjaznym, lodowym schronieniem, umożliwiającym ukrycie się przed świszczącym na górze wiatrem. Gruba pokrywa śniegu pozwalała na wygodne siedzenie bez wystającej na zewnątrz głowy. Zmarznięty Roy szybko przedsięwziął kroki w celu polepszenia ich bytu, a wraz z pomocą dwóch pozostałych najemników szybko stworzyli tymczasową kryjówkę. Zakopali się już solidnie w trzeszczącym głośno śniegu, gdy do ich uszu ponownie dotarł dźwięk tnących powietrze wirników helikoptera. Tym razem leciał bliżej i wszyscy przypadli do ziemi, okrywając siatkami co się dało. Przeleciał, a zaraz za nim dźwięk przyniósł odgłos serii z karabinu maszynowego. Ktoś na wschodzie postanowił ostrzelać śmigłowiec w jego drodze powrotnej. Nie trafił, w każdym razie nie na tyle skutecznie, aby go zatrzymać.

Kiedy wrócili Fox i Vader, śnieg w rondlu zamienił się już w wodę. Jej wrzenie zgrało się z powrotem Shade, niosącej wieści o strażnicy na pustkowiu.


 

Ostatnio edytowane przez Sekal : 01-03-2015 o 21:51.
Sekal jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172