Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-02-2015, 23:47   #709
Jaracz
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Rycerz spojrzał na swoich towarzyszy i kiwnął głową.

- W razie gdybym za zakrętem spotkał Morra, dziękuję wam że dotarliście ze mną aż tu. Skróćmy go o głowę.

Światłość otoczyła Wolfa gdy przechodził przez bramę. Jasne, oślepiające światło, które sprawiło, że musiał choć na chwilę zmrużyć oczy. Nie trwało to dłużej niż dwa uderzenia serca, i po chwili jasność znikła. Znalzł się w jakimś długim, mającym wiele stuleci tunelu. Nie widział jednak swoich towarzyszy. Zostali jednak rozdzieleni. Na końcu drogi widać było delikatne światło. To dzięki niemu nie trzeba było zapalać pochodni. Ściany tunelu pokryte były pajęczynami, które rozprzestrzeniały się po całym suficie. Na ziemi nie było widać żadnych śladów stóp. Droga powrotna nie istniała - była tylko ciemna pustka. Nieprzenikniona i nawet płomień pochodni nie był wstanie jej rozświetlić.

Wolf zaklnął pod nosem będąc świadkiem kolejnych czarnoksięskich sztuczek. Spodziewał się jednak, że w walce z Bragthornem może do tego dojść. Pozostali drużynnicy pewnie też byli w tej samej sytuacji. Wyciągnął miecz i pewniej chwycił tarczę. Dla pewności stuknął delikatnie ścianę za sobą, by przekonać się, czy to aby nie iluzja. Następnie ruszył w kierunku światła gotowy, by zasłonić się przed nagłym atakiem.

Korytarz okazał się dłuższy niż początkowo na to wyglądało, bowiem nim doszedł do jego skraju minęło parę minut. Tam też znajdowała się ściana, stworzona z kryształów, od których odbijał się płomienie pochodni, które można było dostrzec wewnątrz komnaty. Bo to owa komnata znajdowała się za owymi kryształowymi drzwiami. Na kryształach wyryto krasnoludzkie znaki, lecz ich znaczenia rycerz nie znał. Sama komnata była dość sporych rozmiarów, i miała kształt okręgu. Pomiędzy ścianami znajdowały się kryształowe lustra, od których również odbijał się ogień. Było ich siedem. Nie można było jednak dostrzec co się znajduje za nimi. Na ziemi porozpalane były koksowniki, a także pochodnie, które były przymocowane do ścian. Na samym środku pomieszczenia stał grobowiec, przed którym tak z trzy metry, znajdowało się sześć, wysokich i kwadratowych kolumn. Każda z nich była na tyle wysoka, że docierała aż do sklepienia. Dziwne, krasnoludzkie zapewne, znaki zostały na nich wyrzeźbione lecz żaden z nich nie świecił się. Wszystkie za to wyglądały na przypalone. Na grobowcu stały trzy dzbany, a przed nim klęczała postać odziana na czarno. Kaptur spływający na jej głowę, zasłaniał idealnie jej lico. Dostrzegł coś jeszcze. Jakby cień, który trzymał się blisko jednej z kolumn. Stał tam i czekał w bezruchu. W miejscu gdzie powinna zapewne znajdować się jedna z kryształowych ścian, ziała otwarta dziura. Pojawił się w niej przez moment jakiś ruch.

Wolf skupił swoją uwagę na klęczącej sylwetce. To musiał być Bragthorne. Nerwowo zacisnął dłoń na rękojeści miecza, ale powstrzymał się od nagłego zrywu. Zadarł głowę do góry i zaczął śledzić wzrokiem krawędzie lustra, które stało przed nim mimo wszystko podziwiając kunszt tych, którzy wykonali tą konstrukcję. Delikatnie naparł na nią tarczą zastanawiając się, czy nie jest to tylko iluzja. Ściana okazała się być realna. Prawdziwa. Pchnięcie jej tarczą nic nie dało. Stała niewzruszona. Przez chwilę jeszcze stał przed ścianą wpatrując się intensywnie w jej krawędzie, szukając jakiegoś mechanizmu. Wszak to krasnoludy zbudowały to miejsce. Jednak fakt, ze to przypominało lustro, nie dawało rycerzowi spokoju. Spojrzał za siebie. A tak dalej była w oddali ciemność. Nic więcej.

Jednooki zaklnął pod nosem. To były magiczne sztuczki. Naparł wpierw na ścianę przy krawędzi upewniając się, że się nie obraca. Następnie zamknął oczy i poprosił w duchu Sigmara o opiekę, a Morra o przewodnictwo. Postąpił krok do przodu wierząc że to tylko czarnoksięska magia. Drzwi ani się nie obracały ani nie chciały ustąpić przed Wolfem. Stały nie wzruszone. W pewnym momencie Wolf dostrzegł elfkę, która wyszła z dziury w ścianie.

Zmarszczył brwi. Jej się udało. Ale jak? Spojrzał szybko na boczne ściany korytarza, upewniając się czy kryształowa ściana nie przyciąga uwagi, podczas gdy prawdziwe przejście jest gdzie indziej. Wolf nie dostrzegł niczego takiego. Możliwe że po prostu ktoś zniszczył wcześniej ścianę i elfka przypadkiem trafiła do tamtego przejścia. Gdy rozsądek zawodzi, zawsze zostaje brutalna siła. Wolf wpierw uderzył głowicą miecza o ścianę badając czy bez kilofa zdoła ją ruszyć. Uderzenie było mocne i na kryształach pojawiła się rysa. Wyraźne zadrapanie. Wolf dostrzegł jak elfka wypuściła jedną strzałę w kierunku klęczącej postaci. Grot idealnie przebił ubranie, zagłębiając się w ciele. Mimo to postać nie wydawała się być martwa. Youviel odrzuciła strzały i ruszyła ku postaci. Zapewne chciała przerwać coś co miało miejsce w środku. Wolf dostrzegł także, że przy jednym z filarów gdzie był cień, zaczęła się materializować postać. Łowczyni nie mogła jej widzieć.

Wolf zaklnął ponownie i uderzył głowicą raz jeszcze i jeszcze raz. Krzyknął ostrzegawczo mając nadzieję, że elfka go usłyszy. Ponawiał uderzenia głowicą w rysę. Rysy zaczęły robić się pęknięciami, ale elfka nie mogła usłyszeć Wolfa. Youviel wbiegła między kolumny zarzucając cięciwę na szyję postaci i pociągnęła ją do siebie. Nie było to trudne. Postać poleciała do tyłu, lecz nie przewróciła się bowiem..dłonie miała przykute łańcuchami do podłoża. Za nią zbliżał się zmaterializowany cień. W dłoni widać było połyskujące ostrze.

- Youviel! - krzyknął gardłowo rycerz, po czym dalej napieprzał ścianę głowicą swego miecza. Poprzysiągł sobie powalić tą przeszkodę za wszelką cenę. To był teraz jego cel i powoli go realizował. Kryształy zaczęły pękać. Rysy szły powoli coraz wyżej i wyżej, gdy w tym samym czasie elfka wyciągnęła ostrze. Te poleciało w kierunku głowy ścinając ją. Za nią cień już się zmaterializował. Kobieta jednak go nie widziała. Wolf gdy przyjrzał się dokładnie postaci nie mógł uwierzyć. Za Elfką stał Eckhardt.

Wolf niemal się opluł widząc zdradzieckiego maga. Kropelki śliny zalśniły na brodzie gdy ponownie zawołał elfkę po imieniu. Nie ustawał w próbach rozbicia ściany. Bezsilny widział jak Youviel się odwraca i jak Eckhardt wykonuje szybki ruch ręką w jej stronę. Najemnik dostrzegł jak na jej brzuchu pojawia się czerwona plama krwi. Widział jak w szoku elfka pada na ziemię.

W końcu pod naporem wściekłości i głowicy miecza, ściana pękła. Kryształy rozsypały się na mniejsze części i zadzwoniły upadając w kaskadzie dźwięku i światła na posadzkę.
 
Jaracz jest offline