Wątek: Brudy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-03-2015, 13:17   #15
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
- Pana dwa tysiące. Czy jest pan zainteresowany czymś więcej? - spytała uroczym uśmiechem, który tego ponurego dnia, mógł zastąpić najjaśniejsze słońce.
Tomek wziął kopertę. Tylko na chwilę zerknął do środka, żeby zobaczyć pieniądze. Nie wiedział jak zostałby odebrany, gdyby zaczął przeliczać banknoty. Złożył kopertę na pół i schował do przedniej kieszeni dżinsów.
- Przecież to oczywiste, że jestem zainteresowany. Zadała sobie pani sporo trudu, żeby się ze mną skontaktować, zatem w czym mogę pomóc. - Tomek dotychczas tylko w pracy stosował zwroty typu pan, czy pani. Jednak wielogodzinne rozmowy telefoniczne i szereg szkoleń dotyczących manipulowania rozmówcą bardzo przydawały się w zwykłym życiu. Takie proste "w czym mogę pomóc" w języku telemarketerów znaczyło mniej więcej: "szybko, do rzeczy albo spierdalaj". A jeśli rozmówca nie pracował w telemarketingu, to najzwyczajniej w świecie myślał, że pytającemu naprawdę zależy na pomocy.
Uśmiechnęła się przepraszająco i zeszła mu z drogi, zapraszając do środka.
- Mi niestety w niczym. To mój brat pana tu zaprosił i on ma dla pana propozycję. Proszę - zamknęła za nim drzwi, choć nie przekręcała żadnej kłódki. Mieszkanie nie pasowało do tej dziewczyny. Bardziej do kogoś kto dopiero się tu wprowadził i nie miał czasu by przykryć betonowe podłogi wykładzinami, albo czymkolwiek innym. W holu nie było nic, żadnych butów, wieszaków, luster. Na przeciwko wejścia znajdowały się jedne, stare drzwi ze sklejki, z szybą pośrodku. Na prawo znajdowały się drzwi do niewykończonej łazienki, kuchnia z małym stołem, przykrytym brudnym obrusem, starą kuchenką gazową i bucząca lodówką. Był jeszcze jeden pokój, ale schowany za solidnymi, drewnianymi drzwiami.
Budynek był stary, a stan mieszkania wskazywał, że był kupiony dawno, tylko nic z nim nierobiono. Prawie nic.
Mieszkanie w żadnym wypadku nie kojarzyło się Tomkowi z ludźmi, którzy na dzień dobry dają dwa kafle w kopercie.
Poprowadziła go do salonu, pokoju naprzeciwko wejścia. Znajdowały się tam dwa stoły i szafa z ogromem komód, rozciągająca się na całą długość większej ściany. Na każdym ze stołów stał laptop podłączone do prądu, talerze z resztkami jedzenia, gdzieś walały się opakowania po pizzy i butelki 7up’a. Na parapecie obok drzwi na balkon znajdwała się popielniczka, zapełniona prawie, że po brzegi, ale w pokoju nie śmierdziało tytoniem. Za stołami postawiono jedną długą i starą, rozkładaną wersalkę - obecnie złożoną - na której leżał męski odpowiednik kobiety, która zaprosiła Tomka do środka. Bliźniak na pierwszy rzut oka. Ten sam zniewalający uśmiech, ujmujące oczy, nieskazitelna twarz, świetna budowa ciała i swoboda ruchów. Podniósł się z kanapy sprawnym ruchem i z uśmiechem starego przyjaciela, którego nie widziało się od lat, podał Tomkowi rękę.
- Cześć! Jestem Gabriel. Wybacz te wszystkie wcześniejsze tajemnice i w ogóle, szczególnie wczorajszą niedostępność, ale mieliśmy sporo na głowie. Chcesz jakieś picie? Mamy trochę zimnej pizzy. Salami, pieczarki, kukurydza, duuuużo sera - zaproponował wsazując mu miejsce na wersalce. - Siadaj, siadaj, my weźmiemy krzesła - powiedział podsuwając dla siostry siedzenie i ustawiając je naprzeciwko Tomka. Sam usadowił się obok niej.
- Może masz na start jakieś pytania? Nie chcę cię zalewać moim potokiem słów, mam do tego skłonnośc, jak już pewnie zauważyłeś - mówił niezwykle szybko, ale i zadziwiająco zrozumiale przy tym. Jego fleksja była absolutnie doskonała, jak u śpiewaka operowego. - Moja siostra wręcz na odwrót - skinął w jej stronę uśmiechając się do niej. Pokiwała głową zwieszając głowę, z nie mniej przyciągającym uśmiechem.
- Jestem Tomek. Chociaż z nietypowego zaproszenia wnioskuję, że to już wiecie. Co do pizzy, to posłużę się starym znanym kłamstwem studentów: “nie dziękuję, nie jestem głodny.” Przejdźmy do rzeczy.
Tomek jako człowiek oficjalnie zarabiający na życie swoją gadką skrupulatnie analizował wypowiedź swojego rozmówcy. Ludzie najczęściej mówią szybko, żeby ukryć kłamstwo. Przeciętny telemarketer mówi prawie dwa razy szybciej niż zwykły człowiek, ale tutaj znaczenie ma przede wszystkim fakt, że nie widzi rozmówcy. Nienaganna dykcja Gabriela też źle wróżyła.Chłopak usiadł na wersalce i czekał na rozwój sytuacji.
- O okej, do rzeczy, jasne - chłopak był niewiele starszy od Tomka, choć trzeba było się przyjrzeć by dostrzec tę różnicę na jego wesołej twarzy. - Nasi pracodawcy sami dobierają sobie ludzi, my jakby pomagamy im ich wybrać i znaleźć. Jesteśmy nieźlie w komputerach, jeśli wiesz o co mi chodzi. Generalnie w skrócie chodzi o to, że mają do opchnięcia nowy, trendujący towar i potrzebują kogoś kto jest w stanie go opchnąć. Rzecz w tym, że póki co sprzedają go tylko wybranym osobom. Generalnie robiłbyś za kuriera i bankomat, który zatrzymuje dla siebie sporo hajsu. Z tego co mi wiadomo to całkiem sporo hajsu, choć nie wiem ile dokładnie ci obiecali.
- Jakiego rodzaju towar? Elektronika? Samochody? Narkotyki? Organy? To ma dość duże znaczenie.
- Narkotyki, tylko to. Nie znam się dokładnie, z tego co wiem, nawet nie ma to nazwy. Mieszanka chemiczna czy coś. Jakieś plastry takie - wzruszył ramionami. - Płacą dużo by za dużo nie pytać.
- Komu i kiedy dostarczyć towar? - Tomek celowo mówił krótko i zwięźle. Hamował się nie tylko ze słowami ale i z gestami. Chciał sprawiać wrażenie zimnego profesjonalisty. Gabriel zdawał się to ułatwiać, bo sprawiał wrażenie gaduły. Jednak Chłopak nie był pewien czy jego rozmówca nie gra roli w której go osadzono. Od czasu do czasu zerkał też na siostrę Gabriela. Dziewczyna była na tyle atrakcyjna, że Tomek starał się sobie przypomnieć kiedy ostatnio uprawiał seks.
- Nie wiem, to nie moje zadanie - odpowiedział wzruszając ramionami. - Lubią koperty - dodał odwracając się do swojego biurka. Spod tabunu talerzy wyciągnął białą kopertę. - Tu podobno są pierwsze adresy wraz z imionami i hasłami zaufania. Ale cholera ich wie.

Tomek wziął kopertę od Gabriela, otworzył ją i przejrzał zawartość.
Znowu kartka, ale zapisana już ręcznym pismem, na dodatek piórem. Eleganckie, nienaganne wręcz pismo ciągnęło się delikatnie po smukłym papierze, dzieląc się ładnie na linie, akapity i zdania złożone.
“Drogi Tomaszu
Cieszymy się, że postanowiłeś rozpatrzyć naszą propozycję i mamy nadzieję, że zrozumiesz nasze wykorzystanie pełnomocników, a nie osobiste spotkanie. Jesteśmy wciąż młodzi na okolicznym rynku i ujawnianie się nowym ludziom nie byłoby zbyt rozsądne, z drugiej jednak strony potrzebujemy ów nowych ludzi.
Musieliśmy użyć bardzo okrężnych dróg bo skontaktować się z ludźmi takimi jak pan, ludźmi zaradnymi, znającymi się na rzeczy, innymi słowy - z profesjonalistami.
Pana zadanie jest proste. Dostanie pan pod wskazany adres (do skrzynki pocztowej) małą kopertę z towarem, mianowicie będą to plastry, spakowane po pięć do malutkich, plastikowych folijek. Będzie pięć takich folii i każdą będzie pan musiał dostarczyć komuś innemu pod wskazany adres. Dostarczenia musi pan dokonać do rąk własnych. Zapłatę otrzyma pan od ludzi, którzy wręczyli panu już dwa tysiące i jak obiecaliśmy będzie ona wynosić siedem tysięcy. Kolejne wypłąty będą większe, jeśli zechce pan kontynuować współpracę.
Oto kontakty:
Joanna Drawska
Adam Huk
Wojciech Starzyński
Piotr Nawotczyński
Anna Piotrowska

Niektóre z tych osób mogą nie spodziewać się przesyłki, mogą jej nie chcieć, chcemy jedynie by ją pan przekazał. określenie do rąk własnych jest przenośnią. Niech te osoby dostaną przesyłki w taki sposób, by je znalazły, prędzej niż później. Portfel czy kieszeń. Część z nich jednak paczki może się spodziewać.
Które to są osoby, nawet my nie wiemy.
Powodzenia i owocnej pracy.”


Niżej znajdowały się jeszcze dopisane adresy wraz z kodem pocztowym i przepiękny podpis inicjałów I.P.K.
Odnalezienie tych osób nie powinno stanowić problemy, to co powinno być najtrudniejsze, zostało za niego zrobione. Chyba.
- Naprawdę? Skrytka pocztowa na monitorowanej poczcie? Nie wróżę waszym pracodawcom sukcesu. Jakiś klucz do skrzynki? Czy może mam się włamać na pocztę? - Tomek na początku myślał, że to żart. Tyle, że cały list był pisany raczej poważnie. Chłopak włożył kartkę do koperty, a tę z kolei włożył do kieszeni dżinsów.
- Myślę, że chodzi o normalną skrytkę pocztową i nie użyją do dostarczenia poczty polskiej, ale gońca - odpowiedziała dziewczyna wzdychając. - Wydaje nam się, że gdzieś mieszkasz i masz tam dostęp do listów, by jakoś odbierać, rachunki i tym podobne. Ktoś to tam wrzuci, a ty sobie otworzysz i weźmiesz. Nie jest to takie strasznie trudne i niebezpieczne. Będzie zadresowane do ciebie więc chyba nikt ci nie zabierze zwykłego listu. Chyba, że mieszkasz z wścibskimi ludźmi, ale w takim wypadku… nie wróżę ci sukcesu - powiedziała przekrzywiając nieco głowę. Brat poklepał ją po kolanie.
- No, no, no, nie takim tonem. Jestem pewien, że Tomek po prostu źle zrozumiał wiadomość. Zapewniam cię, że nasi pracodawcy siedzą w tym biznesie dość długu i nie wysługują się niezaufanymi, niesprawdzonymi źródłami przekazu informacji. Adres pod, który dostanie pan list wskażemy my i domyślnie jest to twoje obecne miejsce zamieszkania, chyba, że wolisz dostać przesyłkę gdzie indziej. Będzie to taka koperta jak ta - rzucił dodając przyjacielski uśmiech na koniec.
Do Tomka dotarło, że w czasie czytania listu omyłkowo przeczytał "skrytka pocztowa" zamiast "skrzynka pocztowa". ale to i tak nie załatwiało problemu.
Jego rozmówcy nie mogli wiedzieć, że przejął mieszkanie Darka. A może mogli?
- Mieszkam w akademiku. Próbowaliście kiedyś odebrać pocztę w akademiku? Macie jakiś długopis? Zapisze wam numer mojej komórki. - Tomek wyjął plastik z którego niecałą godzinę temu wyłamał kartę sim. Jeszcze nie pamiętał swojego numeru.
- Wierzyć mi się nie chce, że sprawdziliście gdzie pracuje mój stary, a nie wiecie, że mieszkam w akademcu. Jeśli przychodzi list z poczty, to awizo ląduje u portiera. A później odbieram to od grubego, niedowidzącego, łysiejącego pana. Nie nazwał bym go sprawdzonym i zaufanym źródłem przekazu informacji. Proponuję zadzwonić i powiedzieć skąd mam odebrać paczkę. Może na przykład od was? - chłopak uśmiechnął się szczerze do siostry Gabriela.
- Ugh nie chcieliśmy aż tyle w tym pośredniczyć, ale skoro aż tak nie odpowiada ci akademik to niech będzie - Gabriel przepisał numer do swojej starej komórki z klapką.
- W takim razie damy ci znać, gdy będziesz mógł to odebrać od nas. Kwestia dwóch godzin maksymalnie, ale nie musisz być dokładnie wtedy, możesz przyjść później - dziewczyna pokiwała głową idąc mu rękę.
- Tak, z tym, że w nocy pracujemy i… trochę się wtedy wyłączamy. Ciężko się do nas dodzwonić. Popołudnia mamy wolne, a te dzisiejsze jeszcze trochę potrwa - powiedział Gabryś spoglądając za nieustannie pokrywane nowymi falami deszczy okno.
- Chcesz coś wiedzieć? Nie żebyśmy mogli wiele ci powiedzieć, ale możesz próbować - zaproponowała dziewczyna, najwyraźniej chcąc choć trochę zdobyć zaufanie współpracownika.
- Kim są klienci? W sensie te pięć osób? Biznesmeni? Posłowie? Aktorzy? Gwiazdy porno? Nie ukrywam, że stawka jest wysoka. Stąd wniosek, że wasi pracodawcy zarabiają więcej. Dużo więcej, bo nie znam nikogo, kto kurierowi oddawałby połowę zysków. Dlatego klienci muszą być z innych sfer niż zwykły Kowalski. Nie pytam z ciekawości. Pytam, bo nie chcę się natknąć na korporacyjną ochronę, albo BOR.
- Akurat tego nie wiemy, ale nie są to straszni ważniacy. Przynajmniej według tego co sprawdziliśmy. Ludzie raczej niepowiązani z przestęczpością, nie licząc ostatniej dwójki, małe wykroczenia. Zakładamy, że to jakieś nieco prywatne sprawy - dziewczyna, która wciąż pozostawała bez imienia wzruszyła ramionami. - Wszyscy młodzi.
Tomek w głowie miał mętlik. Nic mu się nie zgadzało.
- Cóż. Nie mam pojęcia o co jeszcze zapytać. Może zrodzą mi się pytania gdy przyjdę po towar. Mam jeszcze kilka spraw do załatwienia.
Tomek pożegnał się z rodzeństwem i ruszył dalej drogą do mieszkania Darka. To znaczy do swojego mieszkania, bo w końcu teraz on był tam jedynym lokatorem. Odnosił wrażenie, że w ciągu ostatniej doby w jego życiu zdarzyło się więcej niż przez poprzednie dwa lata. W mieszkaniu rzucił się na łóżko i z nowego numeru zaczął dzwonić do dilerów z listy. Rozmowy były krótkie. W zasadzie ograniczały się do kilku zdań.
- Darek wypadł z interesu. Zająłem jego miejsce. Wkrótce odezwę się w sprawie nowych warunków handlowych.
I rozłączenie. Żadnych odpowiedzi na pytania, żadnych rozmów. Żadnego spoufalania. Nie był pewien, czy Ci których znał rozpoznali go po głosie, w końcu dzwonił z innego numeru, a to myli wiele osób. Tym bardziej, że z nikim z nich nie łączyła go bliska znajomość.
Tomek odhaczył kolejny punkt z rzeczy do zrobienia. Deszcz walący o parapet nie nastrajał pozytywnie.

No i został jeszcze Śliwa i tlenek wanadu. Tomek zadzwonił pod numer który jako pierwszy wpisał do "nowego" telefonu.
- Cześć, tutaj Tomek. To jest mój nowy numer, możesz go zapisać. Mam coś dla szefa. Jak podejdziesz do mieszkania to Ci to przekażę. Ja dziś będę na miejscu do 22:00.

Tomek spakował katalizator do worka strunowego, żeby nie zamókł. W prawdzie by się od tego nie zepsuł, ale synteza mogłaby być mniej wydajna. Na kartce papieru napisał:
Zastosować ZAMIAST rtęci, potem roztwór produktu zdekantować zlać znad osadu. Osad użyć ponownie w następnej syntezie, zlewki przepuścić przez sączek i prowadzić dalszą syntezę normalnie.

Notatka posłużyła do owinięcia woreczka z katalizatorem. Tak przygotowana przesyłka czekała na Śliwę.

Tomek opróżnił kieszenie spodni. Dwie wymięte koperty wylądowały na stoliku z Ikei. W jednej były pieniądze, które tym razem Tomek dokładnie przeliczył, zwinął w rulon po czym spiął gumką recepturką i schował w szufladzie w kuchni, obok wielkiego noża.
Po powrocie z kuchni Tomek jeszcze raz przeczytał list. Gabriel i jego siostra mówili, że ostatnia dwójka miała już jakiś konflikt z prawem.
Piotr Nawotczyński i Anna Piotrowska. To pewnie od nich zacznie dystrybucję. Dystrybucję czego? Właśnie to był kolejny problem. Tomek miał świadomość, że największą wartością jest wiedza. Niedługo w jego ręce wpadnie nowy produkt. A tu jak na złość wakacje. Nie zrobi na nim ani rentgenografii, ani spektroskopii w podczerwieni. Niby miał dojście do chłopaków z kółka chemicznego, ale sama fotometria płomieniowa po pierwsze nie da informacji o pełnym składzie produktu, a po drugie, co gorsze zaowocuje spaleniem próbki. Może była jeszcze szansa na chromatografię gazową. Tam można już uzyskać pełen skład, ale próbka też jest niszczona. Trudno, problem który trzeba będzie później rozwiązać.
Póki co nie miał też zamiaru informować aktualnych pracodawców o nowym drugim zajęciu.

Schował list do plecaka. Wyjął zeszyt z kotem z kreskówek i zaczął sporządzać notatki. Liczby w słupkach. Iloczyny. Zapisy handlowe. Zależności ceny od ilości zakupionego towaru. Tabele sprzedaży, gdzie wpisał liczby od 1 do 12 zamiast imion czy nazwisk. W słupkach nie pojawiały się żadne słowa. Nie było nawet skrótów jak zł po kwocie, czy g po ilości. Teraz właśnie zaczęła się praca na cały etat.

Gdy skończył wyjął z plecaka zeszyt w twardej szarej okładce, który miał flamastrem napisane "Chemia Organiczna Semestr II".
W środku zeszytu były prywatne notatki Tomka, które dla zwykłego człowieka nie różniły się niczym od notatek z wykładów.

Tomek rozkminiał, czy Krzychu, a konkretnie jego brat kupują gotowy fenylo-2-propanon, czy samemu go syntezują. Było to dość istotne ze względu nie tylko na cenę gotowego towaru ale i ze względu na czystość gotowego produktu.

I tak czas zlatywał w oczekiwaniu na Śliwę. Tomek nie chciał oficjalnie się jeszcze przeprowadzać, więc planował na noc znowu wrócić do akademika. Jednak wszystkie rzeczy, które przyniósł zostawiał już w mieszkaniu. Planował powrót z pustym plecakiem.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 01-03-2015 o 13:20.
Mi Raaz jest offline