Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-03-2015, 13:36   #711
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Światłość otoczyła tego kto przechodził przez bramę. Jasne, oślepiające światło, które sprawiło, że każdy musiał choć na chwilę zmrużyć oczy, spłynęło na wchodzących. Nie trwało to dłużej niż dwa uderzenia serca, i po chwili jasność znikła, a wchodzący znaleźli się w jakimś długim, mającym wiele stuleci tunelu. Wszyscy zostali jednak rozdzieleni. Ilu wchodzących, tyle tuneli. Jakby każdego miała czekać jakaś próba. Na końcu drogi widać było światło, które wpadało do środka. To dzięki niemu nie trzeba było zapalać pochodni, które nie każdy posiadał. Dzięki bystremu wzrokowi elfka, mogła dostrzec że na samym końcu ścieżki, leży sterta kryształów.
Ściany tunelu pokryte były pajęczynami, które rozprzestrzeniały się po całym suficie. Na ziemi można było dostrzec świeże ślady stóp. Droga powrotna nie istniała bowiem za plecami najemników była tylko ciemna pustka. Nieprzenikniona i nawet elfi wzrok nie mógł w niej nic dostrzec. Tylko niekończąca się ciemność.

Youviel uklękła aby przyjrzeć się śladom. Wyciągnęła łuk z kołczanu i nałożyła na niego cięciwę. Rozejrzała się po korytarzu zwracając głównie uwagę na pajęczyny. Podążyła przed siebie, jeśli nie zobaczyła żadnego niebezpieczeństwa.

Elfka szła powoli kierując się po śladach, które prowadziły do wyjścia. Jej wszystkie zmysły były wyostrzone, a ona maksymalnie skupiona. W dłoniach trzymała napiętą cięciwe, z gotową do strzału strzałą. Sam korytarz okazał się dłuższy niż początkowo na to wyglądało, bowiem nim doszła do jego skraju minęło parę minut.

Tam też zauważyła sporo malutkich i większych kryształów porozwalanych na ziemi, jakby ktoś je zniszczył, co spowodowało owo rozproszenie ich. Jaskrawe światło, które dostrzegła łowczyni na początku, pochodziło od zapalonych pochodni w komnacie. Blask płomieni odbijał się w kryształach tworząc złudzenie, jakby światło wpadało od góry.

Sama komnata była dość sporych rozmiarów, i miała kształt okręgu. Pomiędzy ścianami znajdowały się kryształowe lustra, od których również odbijał się ogień. Było ich osiem.Nie można było jednak dostrzec co się znajduje za nimi. Na ziemi porozpalane były koksowniki, a także pochodnie, które były przymocowane do ścian. Na samym środku pomieszczenia stał grobowiec, przed którym tak z trzy metry znajdowało się sześć,wysokich i kwadratowych kolumn. Każda z nich była na tyle wysoka, że docierała aż do sklepienia. Dziwne, krasnoludzkie zapewne, znaki zostały na nich wyrzeźbione lecz żaden z nich nie świecił się. Wszystkie za to wyglądały na przypalone.

Na grobowcu stały trzy dzbany, a przed nim klęczała postać odziana na czarno. Kaptur spływający na jej głowę, zasłaniał idealnie jej lico.
Elfka zastygła w miejscu. Nie ruszała się, tylko uważnie obserwując. Po chwili powoli zaczęła napinać łuk przyciągając lotkę strzały coraz bliżej policzka. Postać jednak nie zauważyła obecności kobiety w komnacie lub ją kompletnie zignorowała. Dlatego też szybkim ruchem oczy Youviel rozejrzała się i bez skrupułów wypuściła strzałę. Strzała poleciała w kierunku celu, ale chybiła go o kilka centrymetrów. Postać mimo iż musiała ją dostrzec nie zareagowała. Elfka zaczęła podążać w lewo wychodząc z korytarza. Szła powoli i ostrożnie. W tym samym czasie do jej uszu doszła słowa, którą klęcząca postać zaczęła intonować. Nie rozumiała ich znaczenia, bowiem brzmiały totalnie obco, ale miała wrażenie że je już gdzieś wcześniej słyszała.
Playing: rec0118-220324.mp3 - picosong

Youviel skrzywiła się. To samo co z Torikiem i Kazrikiem. W tym momencie nie wiedziała już czy bardziej kląć na khazady czy im współczuć, że padły ofiarą tego przed czym nie do końca udolnie starały się ochronić świat. Wyciągnęła od razu trzy strzały z kołczanu i trzymając je w dłoni strzelającej pierwszą nałożyła na cięciwę. Uważnie obserwując cel naciągnęła łuk do końca. Przytrzymała, na uderzenie serca i celując puściła ją w zakapturzoną postać. Pierwsza strzała doleciała do celu idealnie trafiając ją w plecy. Z nich wydobył się delikatny obłok ciemnego dymu.. Cel mimo trafienia nadal wypowiadał te same słowa wciąż. Stawały się coraz bardziej głośne.

Youviel skrzywiła się jeszcze bardziej. Czarne moce działały i ona nie mogła nic z tym zrobić. Odrzuciła strzały i w kilku susach rzuciła się do postaci. Może nie zabije jej, ale była szansa że przerwie inkantacje. Przerzuciła łuk, cięciwą od siebie, na głowę mężczyzny i szarpnęła tak, że powinna chociaż przydusić. Elfka wbiegła między kolumny zarzucając cięciwę na szyję postaci i pociągnęła ją do siebie. Nie było to trudne. Postać poleciała do tyłu, lecz nie przewróciła się bowiem..dłonie miała przykute łańcuchami do podłoża. Kaptur poleciał postaci do tyłu ukazując jej oblicze prawie martwego Mercuccia. Jego oczy zostały wydłubane, a krew która wylatywała z oczodołów spływała mu na szaty. Usta jego mimo tego poruszały się wydając ów dźwięk.

- Bloede Arse! - warknęła wściekle. Łukiem tego nie załatwi. Nie chciała rozkrwawiać za nadto przeciwnika, bo nigdy nie było wiadomo czy krew nie miała zadziałać jak jakiś katalizator. Teraz jednak zmieniła zdanie. Wyszarpnęła miecz z zamiarem odcięcia głowy trupa. Ostrze idealnie ścięło głowę, która potoczyła się za elfkę. Ta widząc że ze sarkofagu nic nie wychodzi odwróciła się i zamarła w pół. Przed nią zmaterializował się Eckhardt, którego dłoń wystrzeliła do przodu. Jego oczy były puste, bez wyrazu. A na szyi miał wisiorek na którym zamieszczono czerwony rubin. Ostrze idealnie trafiło elfkę w brzuch. Po chwili elfka padła na ziemię.
 
Asderuki jest offline