Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-03-2015, 15:37   #32
Guren
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Stanisław
Był wkurzony. I to poważnie. Głównie na Tego Cholernego Mieszańca znanego szerzej jako – Samuel Broken vel Zborowski. Ten idiota wcisnął go akurat na ten wieczór , żeby szukać doktora Marcoh. Jakby nie miał innych rzeczy do roboty?! Na czele z pójściem ze Stefanem na spotkanie z tym przedsiębiorcą z którym była umówiona Rockbell.
Jakby nie znał dzieciaka?! Albo chociaż mogli go zabrać na polowanie na Yomy. Samuel pewnie znowu przejdzie w jakiś morderczy szał. I wtedy co się stanie z panem Vilmudem?! Facet miał wystarczająco dużo problemów przez pracę dla Rezydencji. Naprawdę, przy tych priorytetach wątroba Staśka mogła poczekać. I tak miał atak tylko raz w tygodniu, to chyba można poczekać?!

I jeszcze Ten Cholerny Mieszaniec powiedział o tym May Chang. Jasne to było przykre widzieć zasmuconego dzieciaczka, gorzej, że na argument Staśka, że może przyjść jutro to nim rzuciła. Nie bardzo wiedział jak i kiedy przeszła z trzymania jego ręki do rzucenia Nowickim. Mniej bolało niż było szokujące. Przy okazji dostał długie kazanie, że jest przecież młody, tyle przed nim na czele z miłością, więc powinien pójść koniecznie do Marcoha już zaraz.
Poszedł, bo się bał, że mała Xingijka rzuci nim znowu. I to przy Stefanie lub Sao. Głównie dlatego. I że Stefek zapowiedział już Mustangowi przez telefon, że już jadą szukać medyka.

Przed wyjściem pozostała jeszcze jedna sprawa- załatwienie ciuchów dla Ileny. A że nadal się grupie nie przelewało trzeba na razie spróbować pożyczyć. Sao wydawały się najlepsze pod względem rozmiaru. Stanisław przykleił do twarzy jeden ze swoich czarujących uśmiechów:
- Zaiste Sao, twój widok to najlepszy moment w tym upiornym i długim dniu! A który na dodatek jeszcze się nie skończył. A Ilena stanowi jeden z wielu gorszych momentów. Ale niestety jeśli nie chcemy, żeby do jutra doszedł incydent z kolejnymi potworami trzeba będzie trochę jej pomóc. I żeby nie doszło do kolejnych skandali to potrzeba by było nam pożyczyć jej jakieś ubranie. I od razu pomyślałem o pani Sao jako o najrozsądniejszej znanej mi pani. Która na pewno będzie miała coś dobrego dla wojowniczki


Stefan

Stefan pomyślał, że wieczór zapowiada się naprawdę obiecująco. Nie dość, ze miał iść na spotkanie biznesowe Protetyka z prawdziwego zdarzenia, to będzie mógł iść bez idioty Staśka. Nie ważne, czy dlatego, że uznał, że trzeba załatwić dla Szkapy jak najszybciej tego medyka Marcoh, czy zwyczajniej dlatego, że May sie boi szemranej dzielnicy. Albo, że Stasiek boi się puszczać jakąkolwiek babkę bez opieki. Jakby Alphonse jej nie starczył. To już starszy się będzie zastanawiał.

Grunt, że on- Stefan Nowicki obejdzie się bez kretyna, który stale urabia go w role głupiego dziecka. W końcu jakieś szanse by być potraktowanym jak poważna osoba, a nie smarkacz.
Mistrzyni Rockbell była na tyle miła, że pozwoliła mu skorzystać z budki telefonicznej w dzielnicy Ishvarskiej. Mniejsza o to czemu w Xingijskiej ich nie mają. Przy wyczekiwaniu jak Szkapa odbierze, Stefanowi humor mu poprawiały darmowe żetony od Samuela. Ten przynajmniej myśli o tak istotnych drobiazgach.

Rozmowa Stefana jako "Stelli"
Mniejsza o istotności drobiazgu, że przyjdzie mu znowu użyć swojego telefonicznego alter ego – „Stelli Kozłowskiej” od restauracji Kozłowskich z Piastiańskim Jadłem. Co za tym idzie gadać falsetem i ogólnie babsko:

- Halo? Panie Mustang, z tej strony Stella z Piastiańskiego Jadła.
-Stella? Dawno nie rozmawialiśmy –
– za ten śmiech Szkapy najchętniej by go kopnął. - Czy coś się stało?
-Był Pan ostatnio naszym wiernym klientem. Nawet nas poleciliście par osobom, a my teraz jesteśmy w trakcie otwierania następnej filii, więc nie chcielibyśmy zostawiać Pana na lodzie, Sir.
-Następna filia? Aż tak dobrze się powodzi?
-Trzeba próbować, czyż nie Sir? Znaczy się, że Piotr do Pana nie dzwonił?
-Coś tam wspominał…
-Znów wszystko na mojej głowie. A potrzeba stałych klientów powiadomić, że w najbliższym czasie nie jesteśmy w stanie przyjmować nowych zamówień, zwłaszcza do domu.
-Chwalić wam takiego podejścia do klientów.
-Dziękuje. Chociaż… Czy to znaczy, że nadal macie ciche dni z małżonką?
–po prostu musiał zdjąć Szkapie z gęby ten świergot.
- W jej stanie humory to rzecz normalna… Czyli na razie nie mogę nic od was zamówić?- świergot zdjęty. Nawet z pewną irytacją.
-Tak Sir! Przykro mi… To z różnych przyczyn. Firma, ale też przyjeżdża do nas rodzina. W tym ojciec ze wsi.
-Ojciec?
- chwila zaskoczenia i milczenia ze strony Szkapy - A on nie był przeciwny waszemu wyjazdowi do miasta?
-Był i to bardzo. A skoro zarzekał się, że nigdy nie ruszy się z wioski, to pan rozumie, że ten nagły przyjazd brzmi niepokojąco.
-Hmm… Faktycznie… Z pewnością w waszej sytuacji to będzie… kłopotliwe. A co tam u waszego kuzyna?
-Kuzyna? Którego?
-Ten co starał się o wizytę w sanatorium. A może to był wuj?


Stefan milczał dając Mustangowi gadać. O kogo lub o co chodzi? Szpital, więc może o Samuela tak naokoło? Nie mógł bardziej na wprost?
Tylko… Czemu wyczuwa w tonie rozmówcy coś jakby- współczucie? Troskę? U Szkapy?! To było niepokojące.

- Dostał w końcu skierowanie na leczenie? –w głosie generała dało się słyszeć ponaglenie.
Chodzi o znalezienie Marcoha? Dla siebie? Świnia!
- No starał się o jak najszybszą. Że też pan pamiętał! – zapewniała „Stella”
- Żeby w jego stanie jeszcze palił papierosy… Taki młody, a już takie problemy z trzustką. Piotr się żalił. Stella? … Jest gorzej?
Piotr? Palacz?! Mówi o Staśku!? Czemu ponagla? Staśkowi coś jest?
-Trzyma fason – wymamrotał nie wypadając z głosu „Stelli”. – Przekazać pozdrowienia od Pana?
-Jeśli chcecie…
-Przekażę... A! Jest jeszcze taka sprawa! Może, że dlatego, że właśnie Sir się zainteresował naszym Polskim Jadłem, ale zatrudnił nas Radziwiłł…
– rozmowa przed chwilą zabrała mu radość z tej informacji. Ale po prostu trzeba powiadomić co się kroi zanim trafi do gazet.
-Radziwiłł?
-Ten Stanisław Radziwiłł! Zatrudnił nas do zorganizowania mu bufetu na wesele!

Chwila milczenia
-On się żeni? Słyszałem, że lubi towarzystwo kobiet, więc to nie spodziewane…
-O panu też tak mówili, a teraz jest pan żonaty...
–„Stella” zachichotała
-Ja mam czas szaleństw za sobą. [/i]- ton wskazywał, że Mustang się rozparł zadowolony z siebie przy biurku. – Ale to dopiero przyjechał do Amertis i już? Ech, ta Piastiańska krew…. Kim jest ta szczęściara?
-Angelique Raven.


Chwila milczenia
- No proszę, proszę… -skwitował Szkapa.
- Też pan uważa, że nie jest szczególnie ładna? Przepraszam… A wie pan, że jedna koleżanka mojej koleżanki Vinnie ma znajomą co tam pracuje, wie pan? Opowiadała mi, że Radziwiłł odwiedził raz Ravena.
-Czyżby miłość od pierwszego wejrzenia się zdarzała?
-No nie wiem… To tempo trochę mi trąci… skandalem. Ślub już za tydzień. Dziwne, nie? No wie pan....
–ton Stefana nabrał znaku „plotkarkskiego”. –Ale ta znajoma koleżanki opowiadała, że Ravenówna miała już wcześniej jakąś sympatię. Instruktor miecza, więc pan rozumie, że raz się zjawił Radziwiłł, a tu wcześniej…
-Nie ładnie tak plotkować, Stello
-Ja tylko mówię co słyszałam, Sir. A tak między nami, to powiedziałabym, że ten Radziwiłł to typ, który za bardzo stara się być dla wszystkich miły.
-Doprawdy? –
znów śmiech dziwkarza
-A! Czy Raven nie jest przyjacielem pana teścia? Może będzie pan na weselu?
-Jeszcze nic od niego nie słyszałem… -
trzeba przyznać, że Płomienny dzielnie się trzymał utrzymania „pogodnych ploteczek”.- No zobaczymy
-Czeka mnie ciężki tydzień. Zwłaszcza jak pan młody taki… rozeemecjonowany. Ojej… Przepraszam, że zajęłam panu tyle czasu.
-Nie ma problemu. Zwłaszcza, że już dajecie mi gratisy do zamówień.
-No wie pan co?-
Stella przed rozłączeniem zachichotała.

Stefan zaś po tym przybrał wyraz twarzy jakby miał zaraz zwymiotować. Za długie było to robienie za „Stelle”. Niemalże czuł się spowity zapachem wody kolońskiej jakiej używał Szkapa. Nawet próbował strzepać z ubrania to wrażenie
Przynajmniej od tej mdlącej uprzejmości, ta myśl „Co ze Staśkiem?!” przyszła stopniowo. Miała ostry posmak doprawiony narastającym wkurzeniem.

- Ed ma identyczny wyraz twarzy jak rozmawia z generałem.-zauważyła mistrzyni Rockbell.
- Przepraszam…. Słyszałem o ludziach uznających „Kobietę głaszcz, a faceta”… Bij? Lej? Coś takiego. W każdym razie to zaskakujące jak bardzo różni się podejście generała do kobiet, a do mężczyzn. 180 stopni normalnie! O żonie, a reszcie świata nie mówiąc… Miałem kiedyś nauczycielkę przemówienia…
-Przemówienia?
-No w każdym razie nauczyła mnie czym jest sarkazm. To jak dać Plaskacza słowami. A generał pod tym względem opanował te sztukę śpiewająco. Moja nauczycielka była kelnerką to się na tym zna…
-Bardzo krzyczał?
-Nie… W tym tkwi sarkazm. Ale nie, nie było źle. Tylko później będę musiał się rozmówić ze Stanisławem. Bardzo rozmówić. Ale spokojnie, to może poczekać…

Skinęła głową.

- Może i robię za wsparcie techniczne, ale mógłby wykazać się większym zaufaniem. W końcu mieliśmy się wspierać… Mieliśmy być… Głupi nie jestem… No zapomnijcie! wysilił się na uśmiech – Gdzie mi tam do was jako technik, ale wiem, że nas nie zauważają dopóki wykonuje się dobrze swoją pracę. Ale jak wsparcie nawali to się wszystko sypie. Nie mogę sobie pozwolić na nawalenie! Jedziemy?
A w ogóle to od tej rozmowy telefonicznej to wpadłem na pomysł na biznes. Muszę to jeszcze przemyśleć, ale pomysł mi zaświtał.


Bo i ciężko było powiedzieć, że Stefana zastanawiało czy wielu kolesi będzie chętnych zapłacić za takie pogaduszki z „uroczą dziewczyną” nie wychodząc z domu. I że za „uroczą dziewczynę” może się podawać każdy. Stefan jako „Stella” to udowodnił.
 

Ostatnio edytowane przez Guren : 02-03-2015 o 11:27.
Guren jest offline