Wątek: Strefa Zimy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-03-2015, 20:17   #30
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację

Godzina 6:14 czasu lokalnego
Poniedziałek, 18 styczeń 2049
Około 4 kilometrów na południe od Norylska


Poruszała się ślamazarnie powoli, lecz lata doświadczenia podpowiadały jej, że tak trzeba. Cierpliwość od zawsze należała do najważniejszych cech każdego zwiadowcy, każdy niepotrzebny lub pospieszny ruch mógł oznaczać klęskę. Rzadko o tym się mówiło, ale w tej roli pomyłki były prawie tak samo kosztowne jak w zawodzie sapera ze specjalizacją rozbrajania bomb. Siatka poddała się łatwo nowoczesnym nożycom, nie musiała używać do tego wiele siły. Przekradła się i już była po drugiej stronie, na zboczu nachylającym się w dół. Widok ze strażnicy był doskonały, każda nowoczesna noktowizja dostrzegłaby natychmiast sylwetkę kobiety, gdyby ta postanowiła się unieść. Brak drzew, rozciągające się wszędzie wokół pustkowie, idealnie nadawało się do ochrony.
Nie bez powodu była jednak dobra w tym co robiła.

Nie mogła podchodzić do wieży po linii prostej, znacznie bezpieczniejsza wydawała się droga lekko naokoło. Fox i jego luneta śledzili dokładnie budynek, ale nie mogli założyć, że zamontowane tam szyby nie odbijają wszystkich technologicznych nowinek, skutecznie chroniąc stojącego tam człowieka. Milczał, a więc nie potrafił dostrzec wroga. Lub nie było go tam. Mimo to Shade wykorzystała skały i nachylenie terenu, jak najmocniej osłonięta podkradła się wreszcie w pobliże stróżówki, teraz znacznie bardziej od północy niż południa. Mogła też bliżej przyjrzeć się konstrukcji.

Budynek był solidny, murowany i mogący wytrzymać ostrzał z broni lekkiej, a może nawet niektórych rodzajów cięższych pocisków. Pierwsze piętro całkowicie pozbawiono okien, na parterze oraz na drugim piętrze to co było, bardziej przypominało szczeliny strzeleckie. Długie, acz wąskie. Niewiele dawały światła, ale bardzo łatwo było się tam dzięki temu ukryć, ostrzelać wroga, no i zapewniały wystarczającą widoczność. Płaski dach utrzymywał bez trudu leżącą tam grubą warstwę śniegu. Podchodząc od wewnętrznej strony zobaczyła także dwoje drzwi, jedne większe, podwójne, prowadzące najwyraźniej do osobnego pomieszczenia. Magazynku, garażu lub tego i tego. Drugie wejście było już typowe. Stalowe drzwi były szczelnie zamknięte i nie miały nawet dziurki na klucz. Pod jednymi i drugimi odśnieżono, ale ogólnie to śnieg leżał wysoko, jego zaspy sięgały aż do małych okienek umieszczonych przy suficie parteru. Okienek zasłoniętych częściowo, lecz przepuszczających słabe, sączące się od wewnątrz światło.

Valerie zbliżyła się do nich, pełznąc ostrożnie po śniegu. Grube ściany i biały, zmrożony puch skutecznie blokowały większość dźwięków, a zamarznięta szyba nie pozwalała przyjrzeć się dokładnie temu co w środku, ale tu z pomocą przychodziła termowizja. Dzięki niej zidentyfikowała dwie ludzkie sylwetki kulące się przy jednej kozie, sporym, wydzielającym mnóstwo ciepła piecyku. Grube ściany nie pozwalały jej w ten sam sposób odkryć, czy na górnych piętrach są następni.
Najpierw podpełzła ostrożnie pod większe wrota i spróbowała czy są otwarte sięgając za uchwyt i spróbowała je unieść do góry. W pierwszej chwili nie drgnęły, ale jak szarpnęła mocniej, rozległ się dźwięk towarzyszący pękaniu lodu, a solidne, otwierane do góry drzwi ruszyły się. Kobieta zastygła na kilka sekund sprawdzając czy jej działania nie wywołały poruszenia w środku. Nic się nie zmieniło, więc wsunęła ręce pod drzwi i zaczęła powoli podnosić jej w górę. Chciała unieść je jedynie na tyle w górę, by zdołać przetoczyć się do środka. Przygotowała jeden z noży. Miała zamiar podłożyć go pod spód by nie miały szansy zatrzasnąć się za nią do końca. Zamarznięty mechanizm nie zamierzał się sam zamykać, mimo to po wtoczeniu się zablokowała tę możliwość nożem. Z cichym trzaskiem wbiła go w lód i rozejrzała się.

Środek wyglądał jak garaż i składzik jednocześnie. Stały tu dwa duże skutery śnieżne starego typu o ile mogła to ocenić ze swojej wiedzy i słabo widoczne nawet w noktowizji. Przy ścianach stały skrzynki, dwie szafy i leżała spora sterta drewna i węgla w specjalnie zbitych do tego przegrodach. Z drugiej strony połowa długości ściany zajęta była przez brezent zakrywający coś o nieokreślonym kształcie leżącego na ziemi. Dalej znajdowały się drzwi do środka stróżówki, wydające się być prawie tak samo solidne jak te na zewnątrz.
Wstała i podeszła do brezentu podnosząc jeden z jego końców w górę. Pierwsze co rzuciło jej się w oczy to słaby kształt zamarzniętej na kość ludzkiej nogi. Odsłaniając dalej zobaczyła resztę ciała i kilka innych, tworzących razem tę stertę. Mieli na sobie wojskowe ubrania i buty, ale nic poza tym.
Widok trupów nie był dla niej niczym nowym, ale i tak odruchowo przełknęła ślinę uspokajając szybsze bicie serca. Zapaliła latarkę i odetchnęła głęboko już spokojniej przyglądając się czterem ciałom. Ponieważ przy okazji zbierania informacji o Norylsku miała okazje przyjrzeć się strojom rosyjskiej jednostki stacjonującej w tym mieście, rozpoznała mundury 34 jednostki norylskiej. Nie miała więc wątpliwości co do ich tożsamości. Zasłoniła z powrotem płachtą zamarznięte zwłoki i podeszła do drzwi. Za pomocą latarki sprawdziła dokładnie w jaki sposób mogą się otwierać. Wyglądały na standardowe, miały dziurkę na klucz, a od środka zapewne zasuwy lub inny rodzaj blokady. Miały też klamkę.

Nie chciała ryzykować bo postacie skulone przy jedynym w następnym pomieszczeniu źródle ciepła były tutaj widoczne. Z pewnością usłyszeliby jej działania, a nie miała pojęcia czy to jedyne osoby znajdujące się strażnicy. Rozejrzała się w koło szukając czego nadającego się do najprostszego podsłuchu. Niestety nie wyglądało na to, żeby to pomieszczenie coś podobnego zawierało. Znalazła narzędzia, gwoździe, puszki po farbie częściowo ciągle zapełnione, metalowo-drewniano-gumowe śmieci czy butelkę z denaturatem w jednej z szaf, trochę wódki w otwartej skrzynce, ale wszystko to było ciągle pełne i częściowo przymarznięte. Westchnęła zrezygnowana, w myśli uzupełniając swoje nowe wyposażenie. Niestety to zazwyczaj podczas kolejnych akcji przychodziły jej pewne pomysły do głowy.

Nie miała zamiaru ryzykować przymarznięcia do metalowych drzwi, gdyby po prostu przyłożyła do nich ucho. Wyjęła z kieszeni kurtki paczkę jednorazowych chusteczek i jedną z nich złożyła na pół i stosując jako izolator spróbowała usłyszeć cokolwiek co dzieje się w środku. Drzwi nie okazały się tak grube i nieprzepuszczalne jak ściana i okno na zewnątrz. Przez chwilę słyszała tylko szum, ale chwilę później jeden z mężczyzn w środku się odezwał. Słowa były ledwo wychwytywalne i przez moment musiała się mocno skupiać, aby zacząć wychwytywać pojedyncze z nich. Nie był to język rosyjski, to na pewno. Ani angielski. Przez chwilę wydawało się jej, że arabski, ale być może była to wyobraźnia. Wreszcie pojęła jakieś jedno z nielicznych znanych sobie słów. Ludzie w środku gadali po francusku.
To było zdecydowanie zaskakujące odkrycie. Pierwsza myśl jaka przyszła jej do głowy to oddział najemników, a to oznaczało, że pokonanie ich może nie być równie proste jak byłoby w stosunku do fanatycznych muzułmanów.
Na tę chwile nie miała szans zdobyć więcej informacji, więc postanowiła wrócić tą samą drogą z powrotem do towarzyszy.



Shade zniknęła w ciemnościach, a dwóch innych najemników rozeszło się na boki. Korzystając z zasłony wzgórza próbowali przeprowadzić własny zwiad, zdając sobie sprawę, że przemarsz przed oknami strażnicy to może nie być doskonały pomysł. To przypadło w udziale Ukraińcowi, zdaje się powinien wiedzieć z czym się mierzy i nadrobić drogi, aby szerszym łukiem ominąć potencjalnego wypatrywacza. Niewiele tym wszystkim zyskał. Nie było widać śladów na śniegu, brama była zamknięta, a siatka ciągnęła się tak daleko, jak był w stanie sięgnąć wzmocnionym noktowizorem wzrokiem. Wiatr wzmógł się, zapowiadając zbliżający się bardzo powoli i wciąż odległy świt, zmuszając Foxa do przeciwstawiania się jego sile. Miał łatwiejsze zadanie, chociaż jego luneta była tym, czego potrzebowała również Shade. Reszta najemników nie posiadała sprzętu mogącego wykryć najmniejszy przejaw ruchu na wieży. Nic tam nie dojrzał i ruszył na wschód, przez większość czasu widząc jedynie pustkowie i siatkę. Już miał się wracać, gdy dzięki drogiej zabawce domontowanej do karabinu wyborowego, ujrzał zarys kolejnej strażnicy, umiejscowionej na innym, podobnym wzgórzu, lekko na północny wschód względem pierwszego z budynków. Dalsze podążanie w tym kierunku nie miało sensu.

Wykopana na niewielkim zboczu jama okazywała się przyjaznym, lodowym schronieniem, umożliwiającym ukrycie się przed świszczącym na górze wiatrem. Gruba pokrywa śniegu pozwalała na wygodne siedzenie bez wystającej na zewnątrz głowy. Zmarznięty Roy szybko przedsięwziął kroki w celu polepszenia ich bytu, a wraz z pomocą dwóch pozostałych najemników szybko stworzyli tymczasową kryjówkę. Zakopali się już solidnie w trzeszczącym głośno śniegu, gdy do ich uszu ponownie dotarł dźwięk tnących powietrze wirników helikoptera. Tym razem leciał bliżej i wszyscy przypadli do ziemi, okrywając siatkami co się dało. Przeleciał, a zaraz za nim dźwięk przyniósł odgłos serii z karabinu maszynowego. Ktoś na wschodzie postanowił ostrzelać śmigłowiec w jego drodze powrotnej. Nie trafił, w każdym razie nie na tyle skutecznie, aby go zatrzymać.

Kiedy wrócili Fox i Vader, śnieg w rondlu zamienił się już w wodę. Jej wrzenie zgrało się z powrotem Shade, niosącej wieści o strażnicy na pustkowiu.


 

Ostatnio edytowane przez Sekal : 01-03-2015 o 21:51.
Sekal jest offline