Dym powoli zapełniał pomieszczenie, Felix był najmniejszym ze znajdujący się wewnątrz budynku więc wdrapał się na jego dach. Musiał przejść przez warstwę solidnych belek, oraz grubej warstwy strzechy, lodu i śniegu znajdującego się na dachu.
Gdy już wydostał się z otworu widział kłęby dymu, ogień prawdopodobnie został podłożony przed wejściem do chaty. Napewno tylko z jednej strony. Widoczność była słaba, lecz delikatny wiatr chwilami rozwiewał spaliny i widać było ludzi uzbrojonych we wszelkiego rodzaju widły, włócznie jak i najzwyczajniejsze drągi. Nie było możliwe dokładne policzenie ich liczby, mogło być zarówno kilku jak i kilkunastu. Stali nieopodal domostwa i obserwowali efekty swoich poczynań. Feliks nie został zauważony. W oddali widać było inne ludzkie postacie zmierzające do chaty Ingwara, od strony wsi. Dym unosił się wysoko, więc bardzo prawdopodobne że zaalarmował innych mieszkańców.
Ojciec Lothar został wyrwany z amoku przez Konrada i zaczął pomagać grupie w wydostaniu się z pułapki. Powtarzał tylko ciągle pod nosem na czym to świat stoi żeby ludzi żywcem palić. I że jak tylko stąd wyjdzie to już się z nimi rozprawi. |