"NGGH ARRGH...OPUŚĆ TO CIAŁO DEMONIE!
- Strife po odwiedzinach w nie tej budce z kebsami co trzeba
“Trzecie oko? Takie w dupie chyba.” Pomyślał Strife siadając na krześle.
-
To samo chciałem powiedzieć. Szukam roboty, tej z ogłoszenia w gazecie. Było najbardziej pokurwione dlatego mnie zaciekawiło. - Poprawił maskę, po czym splótł palce za głową kiwajac się na meblu. Dobrze że nie mógł dojrzeć jego wyrazu twarzy, obdarowywał gościa czymś w rodzaju obrzydzenia zmieszanego z szokiem, gdy tylko wyraźniej mu się przyglądał. Miał nieodparte wrażenie by nie odwracać się do niego plecami. Nie wytrzymał jednak i zapytał w prost.
-
Na pewno nie jesteś ciepły? Dziwnie dobrane kolory. - Przekrzywił głowę. Dopiero gdy jedna z niewielu zębatek w jego łbie przeskoczyła, zdał sobie sprawę że obraża być możę przyszłego pracodawcę. -
Przepraszam najmocniej. Mam tak. Zwłaszcza po kwasie. To może właśnie był nawrót po kwasie? Zapomnij. Mówią na mnie Strife. Jeśli da się to zastrzelić to na pewno sobie z tym poradzę. Dostane możę taką Fedorę i płaszcz jak to mieli… noir? Jeden ch*j albo taką kretyńską czapeczkę co miał ten inny detektyw…. ch*j w niego nie pamiętam jak się zwał. O! A i taką jebitną lupę jeszcze by se pod nogi patrzeć. Byłoby w pipę… - Przytaknął sobie przestając się kiwać.
-
Dziś czułem się różowo i serduszkowo. -stwierdził wzruszając ramionami. -
Ale nie łudź się nie przepadam za męskimi tyłkami, nie ważne jak zgrabnymi. - odparł, przesuwając papierosa w kącik ust. -
Dobra brzmi, wyglądasz i zachowujesz się jak kretyn - to przydatne w pracy gdzie masz do czynienia z kretynami. - stwierdził, drapiąc lekko brodę. -
Ale pytanie czy kiedykolwiek pracowałeś w jakiejś sprawie, no i czy mim o wszystko umiesz być dyskretny? - pracodawca pytania o lupę i czapeczkę pominął.
Udał że nie słyszy jak nazwał go kretynem, a jego palce od spustów jakoś samoistnie się zacisnęły. -
W ch*j sprawach. Niektóre skurwielstwa dobrze się chowały. Jeden to nawet dzieci no… wiesz co. A potem je zjadał! Nakarmiłem sku*wiela jego własnymi jajami. A czy dyskretny…. hmm. Męczyłem droida wiele razy, w tym samym pokoju co współlokatorka a ona dalej o tym nie wie. Liczy się? - Przekrzywił głowę, opierając łokcie na biurku.
-
Chyba…? - mruknął wyraźnie załamany poziomem intelektualnym Strife. -
Powiedz czego oczekujesz po tej pracy i czemu ją wybrałeś? -zagadnął, opierając łokieć na stole, i ustawiając policzek na dłoni.
-
Pieniędzy i wybrałem ją bo nie mam pieniędzy. - Wypalił od razu bez chwili wahania.
Mężczyzna zacmokał cicho ustami. -
Z tym może być problem… mam mało zleceń. Aktualnie to w sumie zero. Póki nie dostanę czegoś większego o szybkim zarobku raczej można zapomnieć. -westchnął.
-
To na psi chuj to ogłoszenie? - Ręce i głowa Strife’a opadły. -
Lina mnie zajebie jak wrócę bez roboty…. UUUUGHG - Zaczął czochrać palcami po swej tępej głowie, w jawnym objawie paniki.
-
Liczyłem ze zgłosi się jakaś ładna kobietka… -przyznał detektyw rozkładając bezradnie ręce. Słuchając słów Strifego zainteresował się wyraźnie. -
Żona, dziewczyna czy kochanka?
-
Zachowuje się jak każde z tych ale wyruchać jej nie mogę. Współlokatorka. - Strife powoli podniósł się z krzesła wyraźnie zrezygnowany. -
Zajebiście to była strata czasu, a mogłem pójść z tymi gówniarzami na domówkę. - Młodzian pochmurniał drastycznie, nawet zdjął maskę i wciśnał ja za płaszcz. Kaptur też zniknął z łba. Objawiła się niedoszłemu pracodawcy młodzieńcza facjata, z delikatnym zarostem wzdłuż szczęki. Cera była niezwykle blada, ale kontrastowała ze świecącymi na złoto zwierciadłami duszy. Fryzura była ścięta na “żołnierza” koloru czerni, z siwym paskiem, idącym od zakola aż do tyłu głowy. -
Następnym razem dorzuć do tej jebanej gazety takie coś “MAM ROBOTE ALE NIE MAM BĄDŹ LASKĄ BLA BLA.” - Ostatnie słowa niemal wypiszczał, kierując się do wyjścia.
-
Jak chcesz mogę Cię zatrudnić. -wzruszył ramionami. -
W sensie nie będziesz musiał nic robić, kasy też nie dostaniesz, ale wspólokatorka sie odczepi. - zasugerował nim Strife wylazł z pomieszczenia.
-
Toooooo…. jest całkiem zajebisty pomysł. Mhm… to się może udać. - Podrapał się po podbródku mrużąc oczy.-
Zrobimy tak może… albo nie twoje jest znacznie lepsze. - Uderzył pięścią w otwartą dłoń. -
Mam podpisać jakiś cyrograf czy cuś? - Oparł ręce na biodrach.
-
Umowę, bo jak dostaniemy jakieś zlecenie to się do Ciebie odezwę. -stwierdził, podając mu jakiś poplamiony kawą papier. -
Przeczytaj, strzel parafki gdzie trzeba i już. -zasugerował, wyciągając spod biurka piwo które ukrył przed przyjściem potencjalnej wspólniczki.
Strife uważnie przeczytał warunki umowy. Odkad zrobili go delikatnie mówiąc w “chuja” z motocyklem zawsze tak robił…. zawsze znaczy od teraz. Tam gdzie trzeba było trzasnął swój bajerancki podpis i rzucił kartke na stół. Kartka poleciała gdzieś w bok na podłogę, ale Strife jakby nigdy nic podszedł do niej podniósł ją i delikatnie położył na biurku.
-
No to teraz idę to opić. Dzięki szefu dzwon jak bede potrzebny. - Położył na blacie wizytówkę (tak nosił wizytówki), na której widniał on w bohaterskiej pozie otoczony przez piękne niewiasty. Możnabyło tam też przeczytać “Strife badas załatwiacz problemów za hajsy” oraz numer kontaktowy.