Konrad nie zamierzał czekać aż uwędzą ich żywcem w tym domu, podbiegł do swoich sani rozłożył koc po czym wrzucił wszystko na niego a rogi związał porządnie liną. Podbiegł do miejsca gdzie przebito się na dach i zaczęto nawet dziurę trochę powiększać aby zmieściły się dwie osoby, teraz to szło już łatwiej. - Bierzcie sprzęt i rzucajcie go koło domu - Krzyknął łowca podając pakunek z liną i sanie. - Będzie nam to wszystko potrzebne jak mamy wyruszyć, a kto się wydostanie niech już idzie ze sprzętem w stronę lasu żeby się grupa nie zrobiła przy domu
Rozejrzał się po domu dostrzegając Ingwara wiedział, że starszy człowiek będzie miał duży kłopot z wydostaniem się z domu. - Panowie będzie trzeba podciągnąć Ingwara bo raczej będzie miał kłopot z wydostaniem się, do tego może ułożymy jakieś pseudo schody ze stołu, ławy i komody - będzie szybciej i lżej wychodzić.
__________________ „Dlaczego ocaleni pozostają bezimienni – jakby ciążyła na nich klątwa – a poległych otacza się czcią? Dlaczego czepiamy się tego, co utraciliśmy, ignorując to, co udało nam się zachować?”
Steven Erikson, „Bramy Domu Umarłych”, s. 427 |