Wątek: Narrenturm
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2015, 23:58   #17
Dziadek Zielarz
 
Dziadek Zielarz's Avatar
 
Reputacja: 1 Dziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemu
Ach, karczma i jej przysmaki... Wąsacz przystanął na moment na progu dając się wyprzedzić wygłodniałej czeredzie by samemu jeszcze odrobinę dłużej rozkoszować się mnogością wspaniałych aromatów. Cieszył się tą chwilą nim zapachy z rozkosznych staną się znośne, a potem zupełnie przestanie zwracać na nie uwagę.

Kiedy człowiek zbyt długo przebywa w podróży zaczyna za jedyny luksus poczytywać sobie moment, gdy może skryć się pod szczęśliwie znalezionym poszyciem, albo przespać się odrobinę bez strachu czy wilcy zaraz go nie oblezą. Chłód i głód bardzo szybko wybijają z głowy rzeczy w głuszy zupełnie nieużyteczne, jak tęsknota za ciepłym paleniskiem, miską kaszy, czy kobiecą kibicią grzejącą łoże. Z drugiej jednak strony kiedy człek powraca na łono cywilizacji tym bardziej cieszą go owe utracone rozkosze im większym są one dla niego zaskoczeniem, dlatego kislevita z uśmiechem zasiadł przy wygrzanej ławie i z cielęcymi oczyma wpatrywał się w oka tłuszczu pływające po powierzchni rybnej zupy. Smakowała wybornie.

Zaraz za zupą na stół trafił bochen, który w mig został rozdzielony między chętne dłonie, tak jak słój smalcu i smażona cebula, w której jakaś dobra dusza umieściła skwarki. Jaromir przyrządził sobie zaraz wielką pajdę obłożoną suto smakołykami, ale nim wziął pierwszy kęs rozmarzył się, czy aby nie mają tu krztyny octu do polania cebulki, by szczęściu jego stało się zadość i prawdziwie domową przekąskę sobie urządzić. Nie znalazłszy przyprawy wzruszył ledwo ramionami ganiąc się za niewdzięczność wobec nadmiaru dobrobytu i poświęcił całą swoją uwagę jedzeniu. Zamówił sobie jeszcze na to nieco piwa i już był zupełnie kontent.

Ani skory był do rozmów, ani skupiał się na obserwowaniu, czy dbaniu o cokolwiek poza przeżuwaniem gorącego chleba. Co go mogły w takiej chwili obchodzić zmartwienia? Jeśli Jelena gdzieś tam była, to właśnie zbierał siły by dalej móc ją szukać, a reszta? Nadąsane towarzystwo, które więcej sobie przytyczków w nos wymierzało słowami niż miało ochotę na gawędę, bandy zwierzoludzi, baby i dziatwa, teraz skupione jak on na wymiernym szczęściu, wreszcie jakaś przypadkowa banda najemnych mieczy, które uprzykrzały posiłek jakiemuś chłopaczkowi, który pozwalał stygnąć kluseczkom w słoninie, wszystko to obchodziło go w tej chwili mniej niż możliwość upolowania dla siebie ostatniej cebulki zadzianej przypadkiem na półmisku.

Taaak... Człek w podróży uczył się wielu rzeczy, ale tą którą Jaromir przyswoił sobie najlepiej i w życiu niezawodnie stosował była prosta maksyma: "Nie wiadomo, gdy znowu stół sam się nakryje."
 

Ostatnio edytowane przez Dziadek Zielarz : 03-03-2015 o 10:58.
Dziadek Zielarz jest offline