Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-03-2015, 18:04   #16
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Spotkanie z szefem Valv

Pango siedział spokojnie, bezczelnie gapiąc się na Lu. Tak sobie myślał, jak się czuć względem tego typu istoty. Nie współczuł, było tutaj pokrak od diabła. Sam kiedyś nosił się z czaszką zamiast głowy, nawet było to skutecznie. Chciałoby się założyć, że wszystko co okropnie wygląda musi być okropnie potężne, ale Pango starał się nie popełnić tego błędu. On, z uwagi na zasady tego miejsca, wyglądał jak pluszak. A słaby przecież nie był. Z założenia, nieznajomy mógł nawet być wizualnie pokrzywdzonym producentem waty cukrowej. No, gdyby nie praca. Nie zapisywali się do playboya, tylko do ochrony. Mało kto się na to decyduje, gdy tylko strasznie wygląda.
Mieszając w gębie listek Pango przesunął wzrok na młodziaka, który to tak był rozbawiony jego wyglądem. - Ty pało myślisz, że Pandy się z Wilków rodzą? – spytał, udając, że wziął jego żart w stu procentach poważnie, a przede wszystkim dosłownie.
Osobliwa istota, jaką niewątpliwe był Lu, natarczywie odwzajemniała spojrzenie „Misia” (jakiż to tytuł nadał mu w swojej głowie), nawet gdy ten przestał już zwracać na niego uwagę i rozpoczął konwersację z (jego zdaniem) najnudniejszą osobą w pomieszczeniu. Przedziwne białe oczy, otoczone zielonkawą obwódką, nawet na moment nie zmieniały obiektu zainteresowań. Określenie „przedziwne” pasowało do nich – jak i w zasadzie do całego Lu – z wielu powodów. Pierwszym był oczywiście ich wygląd, wystawały bowiem delikatnie poza obręb jego łysej głowy oraz stanowiły symetryczne koła. Drugim, dość oczywistym ze względu na brak powiek, był fakt, że Lu nigdy nie mrugał, co u większości osób w jego otoczeniu wywoływało przerażające wrażenie. Jednak najistotniejszą z przyczyn odmienności jego oczu stanowił jeden szczegół… tak naprawdę zrobione były z dwóch, płaskich i dobrze wypolerowanych kamyczków. Mimo wszystko wydawały się prawidłowo spełniać swoją funkcję, gdyż Lu był najwyraźniej świadom wyglądu otoczenia i istot, się w nim znajdujących.
Jednakże ten jeden detal z pewnością nie był najdziwniejszą cechą wyglądu Lu. Na szczycie rankingu osobliwości, znalazłby się również jego ciągle rozwarte w lekkim uśmiechu usta, dumnie prezentując szereg białych zębów, zapewne zrobionych z tego samego rodzaju skały co oczy. A biorąc pod uwagę fakt, że jego wargi ani na chwilę się nie spotykały, wydawały się idealnie komponować się z receptorami wzroku.
Nie mogło zabraknąć również nosa, który przypominał bardziej efekt zabawy nożem jakiegoś dziecka niż istotny element twarzy, odpowiedzialny za pobieranie powietrza. Stanowił bowiem jedynie dwa niewielkie otwory w jego głowie… która w żaden sposób nie przypominała normalnej, organicznej formy jak w przypadku zdecydowanej większości istot w wieży. Istotą ów oryginalności mogła być jej prawie doskonała symetria, dziwne plamy i miejscowe poszarzenia… albo lniana tkanina, która stanowiła w całości jej wierzchnią warstwę. Przez wszystkie te elementy, Lu przypominał raczej jakąś bardzo kiepską, starą i tanią dziecięcą zabawkę niż organizm żywy. A wrażenie to nie do końca mijało się nawet z prawdą.
– A z czego? – Lu zwrócił się do „Misia”, nim „Pała” zdążyła cokolwiek odpowiedzieć. Jego głos zapewne zadziwił większość osób w pomieszczeniu, gdyż w ogóle nie pasował do istoty o takim obliczu. Nie był przerażający, ani nawet nieprzyjemny. Przypominał łagodny głos młodego chłopca, który rozpoczynał dopiero swą przygodę zwaną życiem. Natomiast pytanie, które zadał mimo swojej niedorzeczności, nie wydawało się być żartem czy kpiną.
- Oh...też się chętnie dowiem… -odpowiedział blondyn uśmiechając się bezczelnie, gdy usłyszał pytanie które wypłynęło z ust Lu.
-Z innych pand! - Odparł, z szczerym zdziwieniem i wyraźnie biorąc niewiedzę pozostałych na poważnie. - Z jakich w światów jesteście? Co, u was jeden gatunek rodzi dzieci innemu? - zapytał, zadziwiony. - Przecież to bez sensu!
-Mhm - Lu pokiwał energicznie głową. -Mnie stworzył Twórca! A w moim świecie też są pandy. Wiedziałem je kiedyś z Eliotem w zoo! Tylko że tamte były większe i nie potrafiły mówić… ale też jadły takie listki.
-Pff...też jestem duży. - w sumie wszystko mu jedno co inni mówią, ale zrobiło mu się smutno za pandy w zoo. Lubił te zwierzęta. Inaczej by tak nie wyglądał. Rozejrzał się po zgromadzonych. - W ogóle wiadomo ile tu płacą? I kiedy zacznie się nabór?
-Ja nie wiem. Przyszedłem tu dla zabawek - odparł poważnie Lu, kręcąc głową. Po chwili utkwił spojrzeniem w błękitnookim. -Może ty wiesz Pało?
- Ta łysolku, wiem że zaraz ma po nas ktoś podejść, ponoć ma jakiś ważny telefon. -stwierdził wskazując na jedne z drzwi, za którymi ktoś się poruszał. - A co do ciebie mały to wiesz… kto wie co by tam wyszło z mieszanki Wilczka i Pandy. - wzruszył ramionami, zaś towarzysz Pango przewrócił oczyma widocznie zniesmaczony taką ilościa indywiduów w tym miejscu.
- Płaca jest nieznana. -odezwał się milczący do tej pory dziwny stwór z rupieci. Jego głos przypominał trochę rozdrabniarkę do metalu włączoną na pełnych obrotach.
No to trzeba będzie czekać na pracodawcę albo wyczytać z kontraktu. Przecież nikt nie pracuje za “co jest w pudełku?”. Czekanie nie było specjalną przeszkodą dla Pango. Lubił czekać, w spokoju. Nie lubił za to siedzieć z masą ludzi w jednym miejscu...więc ostatecznie miał mieszane uczucia. Nie miał już ze sobą gazety, nie mógł sprawdzić godziny, czy w inny sposób dowiedzieć się, za ile powinien mieć miejsce planowany nabór...Ale to też nie miało znaczenia. Dla biznesmenów telefon był ważniejszy od wszystkiego innego. Każdy jeden z nich musiał lizać komuś tyłek.
Panda westchnęła, czekając.
W przeciwieństwie do Pandy Lu o wiele gorzej znosił czekanie, natomiast nie przeszkadzało mu towarzystwo tak różnorodnych istot. Machając swoimi krótkimi kościanymi nogami, które nie dostawały nawet do podłogi, przyglądał się z zaciekawieniem obecnym. Pale poświęcił jedynie kilka sekund, gdyż ten wyglądał nazbyt zwyczajnie, by mógł być ciekawy. Z uwagą lustrował za to resztę potencjalnych ochroniarzy. Wilczek wydawał się nieco groźny, Misiu uroczy, a Robocik… Lu jakby się starał nie mógł znaleźć nań dobrego określenia. Przechylając głowę na boki, niczym nic nierozumiejący psiak, w końcu postanowił przerwać chwilę ciszy.
- A ciebie kto stworzył, Robociku? – zapytał blaszanego jegomościa.
- Stworzył? - istota podrapała wnętrze dziury która stanowiła ucho widelcem. - Sam się zrobiłem, tak jakby. -stwierdził, a z wypustków na ramieniu wyleciała kolejna porcja śmierdzącego dymu.
Odpowiedź Robocika zdumiała Lu, do tego stopnia, że nagle przestał wywijać nóżkami i zamilkł na dłuższą chwilę. Usilnie starał się wyobrazić w jaki sposób ktoś mógł sam siebie zbudować. Niestety jego skromny umysł, mimo bardzo wybujałej, dziecięcej fantazji, nie był w stanie ogarnąć tego obrazu. Widząc brak jakiegokolwiek efektu na tym polu, postanowił skorzystać z nieco łatwiejszej drogi.
-A… Ale jak? - dociekał ze znaną wielu rodzicom, dziecięcą ciekawością. Od pierwszej chwili przybycia do wieży, napotykał różnorakie kreatury, konstrukcję, urządzenia czy inne nieznane mu wcześniej rzeczy, które jego niezbyt szczodrze obdarowany inteligencją umysł nie był w stanie ogarnąć, jednak ciekawość nie pozwalała ignorować. Z tego powodu przyjął taktykę, ciągłego wypytywania o te dziwa każdego kogo napotkał.
- Normalnie. -odparł stwór. - Leżałem w wielu miejscach, więc postanowiłem się zbudować by być w jednym. -stwierdził, jak gdyby była to oczywista oczywistość. W tym czasie tez Wilczur odezwał się do Pango.
- Właściwie nigdy mi nie mówiłeś...wszystkie Pandy w twoim świecie mówią?
-Nie. - przyznał, zeskakując z miejsca. Swoimi małymi nóżkami podreptał do okna za którym znajdował się zagadany biznesmen, aby zapukać w nie. Teoretycznie zmniejsza to jego szanse na znalezienie zatrudnienia, w praktyce jednak mógł wykorzystać ten czas na szukanie innej roboty.
Zapukanie w drzwi wyraźnie zaskoczyła biznesmena, bowiem przez szkło dymne było widać jak przestaje krążyć po pokoju. Po chwili zbliżył się do drzwi i powoli otworzył je, zaś zebrani usłyszeli ostatnie słowa które wypowiedział do telefonu komórkowego.
-...life 3...może w przyszłym roku. - mówiąc to rozłączył się,chowając telefon do kieszeni spodni. Był to człowiek pokaźnej postury, z okrągłymi okularami na nosie. Czerwona koszula zapinana rzędem guzików opinała dość ciasno jego ciało, a nie pasujące do pozycji jeansy dodawały mu bardziej przyjaznego wyglądu. Jednak tym co wyróżniało go z tłumu była siwa, krótko przystrzyżona broda, która świeciła niczym posypana brokatem. Złote rozbłyski niczym gwiazdy skakały po pucołowatych policzek szeroko uśmiechniętego właściciela firmy.


- Och wybaczcie zapomniałem o was...wszyscy na rozmowę o pracę? - upewnił się, zerkając po zebranych.
- Tak. - odparła panda, niewzruszonym głosem. - A przynajmniej ja i tamten wilk. To się liczy. - dodał, równie obojętnie. “Zapomniał” o nich. Cóż, przynajmniej mieli niesłychanie szczerego pracodawcę. Pango nie mogło to mniej interesować. Wyglądał jednak na poczciwego człowieka, więc może nie będzie to najgorsze miejsce pracy.
-Ja też! – zawołał entuzjastycznie Lu, który w chwili wyłonienia się zza drzwi połyskującego mężczyzny, zeskoczył z krzesła. Jego kościste nogi delikatnie opadły na podłogę, a koronkowe, potargane ponczo lekko zatrzepotało przy tym. Natomiast drugi, a zarazem ostatni element ubioru Lu jakim był szalik, przekrzywił się nieznacznie na lewą stronę.
Podszedł do Misia i dopiero w tej chwili zebrani mogli wyraźnie dostrzec, że oboje byli podobnego wzrostu. Jednakże Lu nie zwrócił na to najmniejszej uwagi, gdyż całą jego uwagę absorbowała mieniąca się broda mężczyzny, który (być może) miał zostać jego przyszłym pracodawcą.
- My też. - stwierdził blondyn podnosząc rękę i wskazując rupiecioosobnika. Uśmiechał sie przy tym dość pewnie, raczej nie widział konkurencji na stanowisko ochroniarza w małej lalce i misiu. Mężczyzna o świecącej brodzie, podrapał się po niej palcem, po czym zaczął wskazywać kolejno palcami.
- Ty, i ty. - wskazał Wilczura i blondyna. - Dostaniecie dzienną zmianę w ogólnej części sklepu, zasady wyjaśni wam moja sekretarka w pokoju 111. -stwierdził bez ogródek. - Ty...praca przy wejściu towaru raczej będzie ci pasować. -stwierdził wskazując na rupiecia. - A wasza dwójka… -dodał zerkając w dół na Lu i Pango. - Jesteście pewni, że poradzicie sobie jako ochroniarze? Nie wątpię, że możecie być silni, ale główną cechą ochrony ma być odpowiedni wygląd. Trzeba budzić respekt, by nie było trzeba pokazywać siły. -stwierdził krzyżując ramiona na piersi. - Może znacie się na czymś innym, co mogłoby się mi przydać? -zasugerował, a ze chyba nie lubił tracić czasu, dodał jeszcze do wszystkich. - Kto ma zamiar zdawać najbliższy test?
Ręka Lu uniosła się w górę na dźwięk ostatniego pytania –Ja! - Wprawdzie jeszcze nie wiedział, kiedy ów test ma mieć miejsce i czy istnieją jakiekolwiek wymagania przy rejestracji, jednak nie uważał tego za jakiś większy problem.
Gdy w końcu nieco ochłonął, podrapał się po szmacianej główce. Krótką chwilkę rozmyślał nad odpowiedzą na wcześniejsze pytanie mężczyzny, po czym znów zwrócił się do niego, również i tym razem nie kryjąc entuzjazmu.
Ja potrafię zabawiać dzieci. Marionetkami, kukiełkami i innymi zabawkami.
Pango przeżuł coś w gębie. Raczej nie przekleństwo, prędzej wyraz zmęczenia samą ideą powinności dowiedzenia czegokolwiek.
Na swoich małych nóżkach od człapał od zebranych kilka kroków, odwracając się do nich plecami, po czym w diabelnie szybkim tempie zaczął rosnąć i rosnąć, aż w końcu odwrócił się z potężnym, zwierzęcym rykiem, obnażając ostre zębiska.


Jego czarne futro zaczęło rozchodzić się na wszystkie strony w nieuporządkowany sposób a twarz nabrała dość agresywnego wyrazu. Nawet gdy przerwał ryk i wyprostował się, wyglądał nieco groźnie. Choć poza wzrostem prawie pięciu metrów, wyglądał na typowego gbura, z dużym, grubym piwnym brzuchem.
- Mam licencję na zmianę wzrostu. – odparł, krzyrzując ręce na piersi. - Żebym się mieścił gdzie chodzę. Jestem też dobrym mechanikiem. W miarę. – dodał po chwili. - Chcę dwieście tysięcy na wpisowe do egzaminu, wszystko mi jedno co mam robić. Byle legalnie i z umową o pracę. – wyjaśnił się.
Świetlistobrody zaklaskał na widok pokazu Pandy, która musiała stać niezwykle zgrabiona, by zmieścić się w pomieszczeniu. - Wspaniale! Ale już możesz wrócić do bardziej praktycznych rozmiarów. -zasugerował, po czym uśmiechnął się promiennie. W tym czasie wszyscy zebrani po za blondynem unieśli dłonie, oznajmiając swa chęc uczestnictwa w teście.
- Świetnie,świetnie...moja sekretarka spisze wam umowy. Zgadzacie się na układ, praca przez najbliższy tydzień za opłacenie testu? -zagadnął, oczekując reakcji zebranych. - Dla ciebie też coś znajdę. -dodał w stronę osobnika lubiącego zabawę z dziećmi.
-Stoi. - kiwnął głową, malejąc równie szybko co rósł.
Lu z pewnością zaznaczyłby swe zadowolenie szerokim uśmiechem, gdyby nie był on już przyszyty do niego na stałe. Z tego powodu nie pozostało mu nic innego jak wzorem Misia pokiwać głową. Był bardzo ciekaw, cóż to za pracę znajdzie dla niego lśniący brodacz.
 
Hazard jest offline