Eik - To, za Wróbelka! - rzucił krótko, gdy jego miecz zanurzył się w ciele wroga. Żal mu się zrobiło chłopaka, który jak mu się zdało stracił dziś życie, na tym głupim patrolu. Eik włożył w ten cios całą swoją złość, a gdy przeciwnik uskakiwał przed ciosem dowódcy, Eik ponowił atak drugim mieczem, chwytając go w atak krzyżowy.
- Jeśli we dwójkę zasypiemy go gradem ciosów i zepchniemy do obrony, nie znajdzie chwili wytchnienia by przejść do ataku. - pomyślał
Na odskoku, kilkoma szybkimi ruchami głowy ocenił, co się dzieje dookoła: u Sirhilla, Ingrid, bandytów na daszku i łucznika na górze.
- Skoro on mógł nas dostrzec przez tą mgłę, to my też musimy dać radę go zobaczyć.
Brawo Ingrid - pomyślał widząc jak za sprawą wypowiedzianego właśnie przez nią zaklęcia, jeden z bandytów zaczął podskakiwać na dachu spowity rojem wirujących wokół niego małych ogników. Nie miał zielonego pojęcia o naturze magii, ale nie raz widział na rynku, jak wszelakiej maści magicy wymawiając dziwne, magiczne formuły wywoływali na oczach gapiów różne cudaczne obrazy i dźwięki. Nagły entuzjazm szybko jednak go opuścił i otworzyły mu się oczy, gdyż ta kobieta, którą właśnie przyjął pod swój dach, była jedną z nich. Nieprzewidywalnym czarodziejem, używającym swojej nieprzewidywalnej magii. Dzisiaj stoi po jego stronie, to dobrze, ale co będzie, jeżeli kiedyś zdecyduje inaczej… Krótka refleksja rozjaśniła mu w głowie i dostrzegł nową szansę.
Wiedział, że odskakując od przeciwnika ten nie podąży za nim, bo dowódca wiąże go walką i tak zrobił. Wykonał dwa szybkie kroki w tył jak przy zwykłym odskoku, następnie nagły półobrót i dwa jednoczesne cięcia z całej siły po nogach zagapionych na magiczne dzieło Ingrid, stojących na krawędzi daszku przeciwników.
- Pożegnajcie się z kulaskami podstępne mendy! – krzyknął do siebie w myślach. |