Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2015, 12:34   #117
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Scorpion był w pełni sprawny i gotowy do akcji, kiedy tylko Clark’e wskoczył do środka i zamknął osłonę. Systemy w pełni sprawne, łączność między lądownikiem i resztą załogi również.

Szybkie sprzężenie kokpitu z systemami detekcyjnymi i systemem lokalizacyjnym lądownika wyraźnie wskazywało kierunek ucieczki Rowens. Isaac odczuwał żal. Wiedział jak musi skończyć się to polowanie. Samotny człowiek nie miał szans z nowoczesną technologią, jaką posiadał SCORPION oraz zapewne ich zwiadowca.

Ruszyli.

Ciążenie na Perle nie było przeszkodą dla SCORPIONA. Serwomechanizmy kombinezonu wspomaganego bez trudu radziły sobie z tym utrudnieniem, a systemy wyrównywania ciśnienia w kabinie powodowały, że inżynier czuł się w środku niemal komfortowo. I tylko solna zmarzlina tnąca z nieba utrudniała działanie w terenie.

Obok SCORPIONA, najszybciej jak tylko dawali radę w tych warunkach poruszali się pozostali uczestnicy akcji. Ludzie jednak nie mieli tego komfortu, co Clark’e i brnęli do przodu zdecydowanie wolniej.

Wokół nich z trzaskiem rozpadał się solny świat. Skały poddane przyśpieszonym procesom terraformingu rozpadały się z hukiem na mniejsze, rozpuszczające się kawałki. Podłoże było wilgotne, śliskie i niestabilne, lecz żołnierze dawali radę przemieszczać się dość sprawnie.

Ross siedzący w lądowniku razem z Van Belzen podawał na SCORPIONA położenie lokalizatora Ineth, a Clark’e przekazywał je bezpośrednio na mapy wyświetlane przez hełmy reszty „myśliwych”.

Rowens kierowała się w stronę opuszczonej SALT-01.

* * *

Wiedziała, że ma znikome szanse uciec pościgowi, szczególnie, jeżeli załoga zdecyduje się użyć przeciwko niej SCORPIONA. Zdawała sobie sprawę, że w kombinezonie posiada zamontowany na stale lokalizator. Nie miała jednak szansy jak się go pozbyć. Nie w tych warunkach. Nie mogła też zdjąć ochronny, bo po kilku oddechach atmosfery Perły jej płuca zmieniłyby się w żel, a jej życie zakończyło w konwulsjach i mękach.

Ludzki instynkt przetrwania jest jednak zastanawiająco potężnym motywatorem i Ineth nie poddawała się. Nie mogła.

Chociaż, co było oczywiste, pościg szedł za nią, jak po sznurku.

* * *

Clarke bez zaskoczenie przyjął komunikat, który wyświetlił mu SCORPION. Ineth została namierzona przez zewnętrzne systemy mecha. Była w zasięgu ewentualnego wzroku.

Wykorzystując systemy smart wyczyścił zaśnieżony obraz na holowyświetlaczu i zobaczył ją. Poruszała się zwinnie, wykorzystując technologię antygrawitatorów. Sprytnie.

Gdzieś tam, za nią rozciągała się macierzysta skała planety, a na niej widoczne elementy konstrukcyjne opuszczonej bazy. Z odległości, w jakiej się znajdowali, widać było ostre, przebijające się nawet przez śnieżno-solną burzę światłą bazy.

Światłą oznaczały, że działa zasilanie. Mogły oznaczać, że wróg jest w bazie lub też działa jakieś zapomniane zasilanie.

Szybko wzmocnił sygnał na systemach detekcyjnych i zaklął szpetnie.

- Nie jesteśmy tutaj sami! - powiedział przyglądając się wykwitających na tak zwanej "mapie bojowej" czerwonym kropeczkom oznaczającym niezidentyfikowane obiekty.

* * *

Rowens ujrzała w końcu światła bazy SALT 01. Energię, która wabiła ją, niczym światło ćmę płaszczową z systemów Rdzenia. Na widok takiej ilości energii rozrastające się w niej istoty zaczęły świecić intensywniej, drżąc z pożądania, jak narkoman przy działce.

Wróg pojawił się przed nią zupełnie niespodziewanie.

Błysnęły światła ciężkich laserów. Zasyczała przecinana wiązkami spadająca z nieba w postaci płynnej zmarzliny sól.

Polarianie już tutaj byli! Ochraniali przejętą kopalnię!

Ineth sięgnęła po moce tarczy. Kilka wiązek laserowych przeleciało obok niej, niecelnie. Jedną udało jej się rozproszyć dzięki postawionej zasłonie EMP.

A potem Polarianie włączyli do walki coś większego i cięższego, dysponującego turbolaserem o mocy zdolnej kruszyć lżej opancerzone obiekty. Potężny ładunek z zadziwiającą precyzją uderzył w tarczę postawioną przez Ineth, przebił ją i w mgnieniu oka zmienił ciało ESPERki w poczerniałe, dymiące truchło.

Po chwili, w miejscu w którym upadała Ineth nastąpił potężny wybuch rozrzucający dookoła sól i błoto pośniegowe na kilkadziesiąt metrów.


* * *

- To mech! Lekki mech! – Clarke ujrzał pojawiającą się na ekranie obcą maszynę.

Maszyna przypominała stalowego węża , którego górna część wznosiła się na pięć metrów w górę – uzbrojona w laserowe i energetyczne działka. Groźne i niszczycielskie.

Maszyna wroga ostrzelała pozycję Ineth w niespełna trzy sekundy rozwalając ex-kapitan na kawałki.

A potem przeniosła ogień w kierunku SCORPIONA.

Maszyna wroga nie była sama!

SALT 01 broniła też piechota. Polarianie pozamykani w swoich dziwacznych, przypominających pająki kombinezonach. Rybie cielska ukryte w grubych pancerzach wyposażonych w coś, co przypominało pajęcze odnóża.

- Musieli namierzyć nasze lądowanie i sygnaturę SCORPIONA!

Pierwsze laserowe strzały zaczęły lecieć w stronę Clarke’a i reszty załogi.
Na razie niecelne – oddane na ślepo, ze względu na burzę solną ograniczającą pole widzenia, lecz wróg napierał do przodu prowadzony przez ich mecha, który radził sobie lepiej i tylko zdolności prowadzenia SCORPIONA ratowały Clarke’a od bezpośredniego trafienia.

- Jesteśmy pod ostrzałem! – zakomunikował inżynier do lądownika. – Polarianie mają przewagę liczebną!

To był fakt.

Poza tym wężowym mechem w ich stronę parło co najmniej dwunastu polarian w skafandrach. Uzbrojeniem darowywali wysłanym w pościg za Ineth ludziom, którzy teraz szukali sobie pośpiesznie kryjówek chroniących ich przed ogniem przeciwnika.
 
Armiel jest offline