Specter nie był pewien, czy Harry żartował z możliwością eksplozji jego robionych broni. Ten gość był prawdziwym maniakiem, rusznikarzem z powołania wyświęconym przez Świętą Pannę od Amunicji. Kupowali u niego uliczni bangerzy i płatni mordercy, a teraz właśnie robił do ekskomunikowany gliniarz, któremu komenda nie mogła wydać prawdziwej potęgi potrzebnej w jego szlachetnej misji walki z duchami w maszynie. Ted skrzywił się biorąc łyk czarnej kawy i schylił się na terminalem.
-Nie jestem pewien czy będę zainteresowany, ale zawsze możesz pokazać jakie cudy skrywasz w tej skrzyni- zgadując wskazał na duży pojemnik pełen pamiątkowych naklejek z różnych stron świata, gdzie US Army przynosiła pokój i demokrację. Tam bez wątpienia musiały skrywać się największe cuda. Ted pomacał delikatnie torbę z banknotami. Nie mógł zaszaleć, ale powinno starczyć na coś porządnego. Szczególnie, że Harry miał dla niego niepisany rabat, jako dla byłego żołnierza a nie zasmarkanego dzieciaka chcącego napadać stacje benzynowe.