Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2015, 10:58   #11
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację

Kilka słów, kilka gestów i dotyk. Tyle wystarczało, aby złe dni zamieniły się w dobre, a serce ponownie zaczęło bić w piersi wielkiego Beroninga. Ennaldy uczył się powoli, ale sprawnie. Żaden z niego był mówca, sam się sobie dziwił czasami, że na ludziach się znał w miarę dobrze i pomyłki nie zdarzały się bardzo często. Nie zmieniało to niemożebnie denerwującego go faktu nieswojego samopoczucia przy Beornie. To musiał być, który wysłał go znowu w drogę. Niedługą i nieskomplikowaną. Obiecał, że przed Księżycowym Festiwalem wróci i zabierze nań swoją wybrankę.

Barald śmiał się z niego, kiedy znowu się spotkali.
- Patrz go, ledwie przyobiecał, a już ucieka - zwykł mawiać przy trunku lub treningach, których nie odpuszczał Rathar ani jesienią, ani zimą, ani nie zamierzał wiosną czy latem. Pół żartem, ale i prawdy trochę w słowach przyjaciela było, bo czy to tylko od przybranego ojca swojej kobiety uciekał, czy może także od niej jeszcze wolał pobyć wolnym, przez ten krótki czas, gdy jeszcze mógł?

Co by tu jednakże o nim nie mówić, człowiekiem słownym był i stawił się w terminie, aby razem z Ennaldą udać się na Festiwal. Jak zawsze, gdy na nim bywał, pojawiały się głównie znajome twarze, z którymi można się było pośmiać, powymieniać wieści i rywalizować na wszelkie sposoby. I ten jeden raz Rathar wcale a wcale od tego nie stronił, dumny z tego, że imię jego kojarzy coraz więcej osób lub z tego, że przy jego ramieniu szła piękna, silna kobieta. Może obu tych rzeczy po trosze. Raz jedynie jeden wspomniała, że wygranie jakiejś konkurencji byłoby dobrym prognostykiem. Nie dodała czego, ale przecież wiadomym to było.
Humoru to olbrzymowi nie popsuło. Czym byłoby życie bez wyzwań?
Czas to był niezwykłości, jak rzekł po niespodziewanym spotkaniu Mikkela.
I tylko Eddy unikał jak ognia.


Wyszli na klepisko jak już zamknięto Ludo, dając mu czas na przygotowanie się do zawodów. Ubrani w skórzane, luźno zapięte skórzane kaftany narzucone na koszule i proste spodnie nie nadawali się na bitwę. Zawody to jednak zupełnie co innego. Owijając groty swych włóczni już przyciągnęli kilka ciekawych spojrzeń. Nie trwało długo jak stanęli naprzeciw siebie, w prawicach dzierżąc zabezpieczoną przed zrobieniem poważnej krzywdy broń, a na lewych ramionach mając wsunięte okrągłe, drewniane tarcze. Obaj przyjęli podobne postawy, już od samego początku jakby sugerując, że umiejętności obu mężczyzn stoją na podobnym poziomie.

- Powinienem dostać jedno wolne trafienie, jako, że mi będzie trudniej z tak małym celem jak ty! - Rathar się zaśmiał i odrobinę zniżył środek ciężkości.
Po tym jak Mikkel wyszczerzył się radośnie i zaatakował jako pierwszy, nikt już nie mógł mieć wątpliwości, że obaj nie będą się bawili w podchody. Włócznia ześlizgnęła się po tarczy olbrzyma, ale zanim ten zdążył wyprowadzić kontrę, Dalijczyk sprytnie obrócił drzewce i obił swojego przeciwnika po żebrach. Beorning aż sapnął. Miał okazję do skontrowania, ale cofnęli się obaj. Gra do trzech trafień wymagała za każdym razem osobnego początku.

Tym razem zaszarżował Wszędobylski. Trzy szybkie uderzenia poszły w tarczę i trochę odrzucony w tył syn Thoralda nie zdołał się już zasłonić przed czwartym, które zahaczyło lekko o jego bok, wywołując uśmiech u zdobywającego punkt. Dookoła areny zebrała się mała grupka gapiów i ktoś nawet wydał okrzyk zachęcający do dalszego wysiłku.
- Zawsze żałowałem, że to nie jest jedna z konkurencji - zażartował Rathar i ponownie przystąpił do szturmu.

Nie poszło jak sobie zaplanował. Jeden i drugi cios obiły tarczę, trzeci jednak przeszedł obok, dzięki sprytnemu ruchowi Mikkela, który nachylił się i skręcił tułów w bok razem z włócznią. Wykorzystując impet olbrzyma podciął go drzewcami i pchnął barkiem, wywracając na ziemię i przystawiając broń do piersi. Dwa do jednego zostało okraszone gromkim śmiechem zebranych widzów. Beorning uniósł się szybko i ciągle uśmiechał, ale oczach zapłonęła mu ambicja. Przegrać przed swoimi, z Dalijczykiem?! Nie mógł sobie na to pozwolić.

Uderzył ponownie, niczym nic nie uczący się głąb, w tarczę swojego oponenta. Pierwszy cios był silny, drugi zaś jedynie zamarkował co zmyliło Mikkela. Jego unik był zwinny, ale Rathar miał teraz odsłonięty cel i potężny cios w pierś powalił na ziemię złapanego w pół kroku rycerza. Wiwaty potwierdziły remis.
- Zraniona duma?
- Bolące żebra?

Z zaciętym uśmiechem na ustach ruszyli do ostatniego boju. Zatańczyli po arenie, wyprowadzając ostrożniejsze ciosy. Mniejszy Mikkel zdobył w tym jakąś niewidoczną dla postronnego oka przewagę i zaatakował pierwszy, wzbijając kurz na klepisku Ludo. Wszędobylski uskoczył i odbił tarczą to uderzenie, a jego własna włócznia przeszła pod osłoną przeciwnika i zaliczył trzecie trafienie. Odstąpili obaj, dysząc z wysiłku.
- Ja wam dam, na przygotowanym klepisku! - rozległ się niezbyt zadowolony głos. Niczym mali chłopcy, ze śmiechem uciekli z areny, pozostawiając ją dla Ludo.


Rathar dochodził do wniosku, że nigdy wcześniej nie brał na poważnie udziału w Festiwalu. Owszem, zawsze chciał wygrać, bo nie widział inaczej sensu rywalizowania, lecz dopiero teraz pierwszy raz coś podpowiadało mu, że jest to ważne. Nie tyle nawet zdobycie samego Sierpu, co pokazanie się z dobrej strony, wygranie czegoś, zostanie zapamiętanym. Wiele rzeczy się składało na takie przekonania. Z drugiej strony nie do końca chciał wygrać. Nie było bowiem tak, że zwycięzca niejako zmuszony zostaje do siedzenia na tyłku i uprawiania ziemi? Tak to w każdym razie kojarzyło się Wszędobylskiemu, który jednakże za dogadywaniem nie biorącej samodzielnie udziału Ennaldy, odpuszczać nie zamierzał.
- Pamiętasz, że to przyjacielska rywalizacja? - spytała krótko przed rozpoczęciem pierwszej konkurencji, odrobinę zaniepokojona gorliwością zapewnień olbrzyma.
- Oczywiście. Łamanie kości dozwolone, pod warunkiem, że tych mniej ważnych - wyszczerzył się do niej i otrzymał karcące spojrzenie, za którym głęboko czaił się błysk rozbawienia.
- Za dużo tej zimy przebywałeś z Baraldem, mój miły. Jak przesadzisz, to zmuszę cię do występu w ostatniej konkurencji, gdzie zaśpiewasz pieśń o swoim nazbyt Mrukliwym przyjacielu.
- Nie wybaczyłby mi tego do końca życia - roześmiał się Rathar, który co prawda miał minimalne umiejętności śpiewania, za to żadnych jeśli chodziło o komponowanie.

Szlachetne Deski oraz Starożytną Grę obserwował jedynie jako widz, zastawiając się przy tych okazjach co córa Beorna miała na myśli mówiąc "jak przesadzisz". Wyrażanie myśli przez kobiety było bardzo mylące i trudne w ocenie. Mimo, iż dorastał z siostrą i matką, to nigdy nie potrafił w pełni pojąć różnicy jaka panowała w tym zakresie między mężczyznami a kobietami. Jednym tylko uchem słuchał konkurencji, w których predyspozycje miał mniej niż żadne, ale szczerze pogratulował Mikkelowi jego zwycięstwa, klepiąc go serdecznie po plecach.
- Widać, żeś obyty z gładkimi słówkami. Niby rycerz, a język z jedwabiu! Musicie całe dzieciństwo spędzać na słuchaniu i uczeniu się takich rzeczy, zamiast nabierać porządnej krzepy.

Słowa okazały się niemal prorocze, bo po zapadnięciu zmroku Bardyjczyk odpadł szybko, czego nawet Rathar w pierwszej chwili nie zauważył, pędząc na przedzie Wyścigu. Szybkość, siła i bieganie po ostępach górskich dawały mu przewagę nad tymi, co byli doskonali tylko w jednym z tych aspektów. Instynktownie przeskakiwał wszelkie przeszkody i utrzymywał tempo, świadomy, że ciągle tuż za nim biegnie Słomiana, dzielnie dotrzymując mu tempa. Ostatecznie to z nią przyszło mu się ścigać aż do końca i wygrał o przysłowiowy włos, co wzbudziło jego uznanie dla Irgun. Pogratulował jej serdecznie, sugerując że następnego dnia na pewno jej się w czymś powiedzie z takim zaangażowaniem, jakie wykazywała.
Będąc w doskonałym humorze zaprosił wszystkich na świętowanie…

...w czym jak się okazało następnego dnia mocno przesadził.
Pogonił go Ludo, znalazł same buble, a w Trzech Muszlach poszło mu tak źle, że zastanawiał się, czy zasad zupełnie nie pomylił przystępując do rozgrywki. Po drodze jednak wcale nastrój mu się nie pogorszył, ze śmiechem nawet Słomianej gratulował, przypominając własne słowa z dnia poprzedniego.
Wszystko to i tak zostało zapomniane, gdy słuchał pieśni Eddy. Tej samej, która go zwyzywała i mało do rękoczynów nie doprowadziła, piekląc się niemiłosiernie jeszcze całkiem niedawno. Spojrzał najpierw pytająco na Ennaldę, a nie znajdując odpowiedzi na jej obliczu, wziął gąsiorek i wraz z gratulacjami, prosto i z tak zwanego mostu, poszedł dowiedzieć się przesłanek, stojących za wychwalaniem jego czynów w tak umiejętny sposób.


 
Sekal jest offline