Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2015, 11:07   #50
Seachmall
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację
Khalas postanowił zignorować obecność drowa w Enklawie. Być może jego pani wysłała go, aby załatwił jakąś sprawę na korzyść domu. Tak czy inaczej nie była to jego sprawa. Teraz czekało go o jakże miłe doświadczenie targowania się z Główną Kapłanką Loviatar. Madas-Thul podejrzewał, że nie skończy się to zbyt przyjemnie dla niego, chociaż kapłanka może sądzić inaczej. Nie ociągając się Czerwony Mag wkroczył do świątyni Pani Bólu. Miał tylko nadzieję, że nie przerwie kapłance żadnej prywatnej sesji.
Kapłanka Loviatar już na niego czekała w służbowym uniformie. Choć nie był to raczej strój jaki powinna nosić kapłanka nawet tak wyuzdanej i perwersyjnej bogini jak Loviatar. Cóż… przynajmniej nie oficjalnie. Bardziej nadawał się na prywatne rozmowy i to takie opłacane spory kieskami ze złotem.
- Ufam, drogi Khalasie, że już przywykłeś do naszej małej enklawy. Kler nie sprawiał ci za dużo… kłopotów?- zapytała na wstępie siadając przy niewielkim stoliczku i nalewając sobie i jemu wina z karafki.-Jak oceniasz naszą małą społeczność?
- Zabiegana? To chyba dobre słowo. - Czerwony Mag usiadł naprzeciwko kapłanki i uraczył się odrobiną wina - Wszyscy starają się ugrać tyle ile mogą zanim chaos ustalania się pozycji ucichnie. - zastanawiał się ile faktycznie gości miewa kapłanka i jaki z tego ma przychód… zaraz o czym on myśli!? - Co do kleru… no mniejsze kłopoty niż się obawiałem, ale większe niż miałem nadzieję.
- Niewątpliwie… więc jakaż to sprawa sprowadza cię do przybytku Loviatar. Nie widziałam cię wśród wyznawców, więc to nie kwestia religijna. Być może porada, albo jakieś pragnienia w kwestii zakupów? Mamy całkiem niezły wybór… pejczy.- kpiący uśmieszek na obliczu kapłanki świadczył o tym, że udaje gorzej poinformowaną niż jest. Była to wszak ostatnia ze świątyń którą odwiedził, więc Elizabeth Sinal na pewno wiedziała z jakiego powodu się tu zjawił.
- W kwestii religii jest mi dobrze pod patronatem Bane’a. Co do zakupów… w sumie nigdy nie próbowałem pejczy ze swymi kochankami… jeżeli masz coś do zaoferowania dla nowicjuszy w tym temacie chętnie skorzystam. - Czerwony mag odwzajemnił uśmiech - A na poważnie. Enklawa wymaga, aby organizacje religijne, które goszczą w tych murach dokonywały opłat w złocie, towarach i/lub usługach. Więc przyszła kolej na ustalenie tych spraw z owieczkami Loviatar.
- Nigdy specjalnie nie interesowały mnie pergaminy. - Sinal nachyliła się ku magowi, dając mu świetny widok swego dekoltu.- Więc mógłbyś sam przygotować umowy i dać je mi potem do przejrzenia. Możemy się wtedy dogadać co do małej zniżki na akcesoria.
- Hm, brzmi rozsądnie.- Czerwony Mag star się patrzeć w oczy kapłance, niestety zawodził - A czy kościół Loviatar chce czegoś więcej od Enklawy? - zważając jak traktowano go do tej pory, była to miła odmiana. Miał tylko nadzieję, że nie wpada w sidła Loviataranki.
- Zawsze czegoś chce… ale o tym możemy porozmawiać, przy milszej okazji.. prawda?- upiła nieco trunku i kciukiem starła kilka czerwonych kropelek z dekoltu.- Na razie jednak nie widzę powodu, by teraz wymagać czegoś więcej. Niech inni zachodzą khazarkowi za paznokcie.
Paznokcie? Ah, tak. Loviataranka.” Czerwony mag przełknął ślinę i delikatnie poluźnił zapięcie szaty przy szyji.
- Dobrze więc, niedługo przybędę z umową, ustalimy jeszcze dokładnie wartości, ale wydaję mi się, że moja oferta będzie odpowiednia. No i najwyraźej poinformuje khazarka, że główna kapłanka Loviatar bedzie chciała go… zobaczyć i omówić kilka spraw później.
- Po co ten pośpiech? Tak miło zobaczyć nowe twarze w świątyni.- odparła z rozmarzonym uśmieszkiem Sinal.- Czyżby jakieś inne zdarzenia przykuwały twą… uwagę drogi czarodzieju, albo widoki?
- Na razie… tu jest dość ładnie. - “A co mi tam.” Jeżeli dobrze pamiętał mógł liczyć na zniżki w innych kościołach. A następne chwile mogłyby okazać się ciekawe - Więc pani, muszę przyznać, że nie często mam kontakt z Kościołem Loviatar. Zadziwiająco, jesteś jedną z przyjemniejszych reprezentatów religijnych z jakimi przyszło mi się spotkać w tym mieście.
- Można powiedzieć, że długie przebywanie w tym miejscu… zadziwiająco poszerza horyzonty. Przekonasz się jak przyjdzie ci negocjować z drowami.- zaśmiała się perliście Elizabeth.- Trzeba być wtedy wyjątkowo elastycznym i wygimnastykowanym. A propo gimnastyki i pejczów, jakież to obszary łóżka dotyczą twoje zainteresowania?
- Poduszka i materac? Przyznam nigdy nie sięgałem po nic.... elastyczniejszego niż świece zapachowe i przyprawiane wino. Więc w tej gestii jestem prawiczkiem.
- Za niewielką opłatą… świątynia Loviatar udziela porad. Za niewielką opłatą i wysłuchaniem kazania oczywiście. Wolisz dominować, czy poddać się dominacji. Obie sytuacje mają swój własny dreszczyk ekscytacji.- wymruczała zmysłowo kapłanka upijając znowu odrobinę wina.
- Dzisiaj czy ogólnie? Ponieważ moje preferencje w tej sprawie zależą od mojego humoru, ale dziś… wolałbym być kierowany. - Czerwony mag uśmiechnął się delikatnie i również upił trochę wina, ale pozwolił żeby niewielka ilość została wilgotna na jego ustach.
- Jestem pewna że tak…- palce kapłanki starły wino z warg czarodzieja, po czym Sinal oblizała palce wstając.- Niestety wkrótce czeka mnie bardzo ważne spotkanie już zakontraktowane. A tutaj nie warto wystawiać do wiatru wpływowych klientów i klientki. Rozumiesz to mój drogi, prawda? Więc mogę co najwyżej zabawić cię dziś rozmową i może pokazać kolekcję pejczy i deseczek i lin do wiązania.
Khalas nie starał się ukryć zawodu. Kiwnął jedynie głową.
- Z miłą chęcią. Mam tylko nadzieję, że nie przerazi to zbytnio moich partnerów.
- Więc chodźmy za mną. -kapłanka wstała i ruszyła przodem, wysokie obcasy sprawiały, że rozkoszne krągłości jej pośladków obleczone skórzanym kołysały się hipnotycznie. Podeszła do dużej szafy, której otwarcie pozwoliło Khalasowi obejrzeć dużą kolekcję biczy, skórzanych pejczy, batogów, lin w różnych kolorach, kajdan, deseczek i… różnych przedmiotów o falicznych kształtach i nie tylko. Ale ich zastosowania Khalas mógł się tylko domyślać.
Czerwony mag delikatnie gwizdnął na widok kolekcji i pozwolił swemu umysłowi delikatnie odpłynąć myślami w kierunku Elizabeth korzystającej z tych narzędzi, chwała wszystkim bogom, że szaty magów są dość obszerne. Po chwili Khalas zaczął dokładnie przyglądać się przedmiotom decydując się na kilka co do “bezpieczniejszych”.
- Więc.. ile mnie będzie to kosztowało?
Elizabeth dość szybko zaczęła wskazywać kolejne przedmioty służące do miłosnych tortur wymieniając zalety i wady… oraz ceny. Dość przystępne dla wysoko postawionego maga w strukturach enklawy jakim był Khalas.
Zdecydował się na kilka, które nie przeraziły go w opisie zastosowania i obiecał, że zda “sprawozdanie” kiedy już wypróbuje.
- Dziękuję, że poświęciłaś mi swój czas pani.
- To była przyjemność… wierz mi.- odparła swym zmysłowym głosem kapłanka.- Twój poprzednik był zgorzkniałą zasuszoną starą mumią, którą ktoś przez przypadek zaliczył do świata żywych.
- Dosłownie? No cóż, proszę wierzyć jestem dość żywotny, znaczy żywy. - niezręczny uśmiech pojawił się na twarzy maga - Więc, to wszystko czy jeszcze zostało nam coś do ustalenia?
- Był stary i zgorzkniały i bardziej pomarszczony niż niejeden zombi… równie dobrze mógł być ożywieńcem.- uśmiechnęła się ironicznie kapłanka i pokręciła głową.- Nie… to chyba wszystko na chwilę obecną.
- Więc, jeszcze raz dziękuję i życzę udanego spotkania. - delikatnie ucałował kapłankę w dłoń, skłonił się i ruszył do wyjścia.
 
__________________
Mother always said: Don't lose!
Seachmall jest offline