Wątek: Narrenturm
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2015, 13:10   #22
Manji
 
Manji's Avatar
 
Reputacja: 1 Manji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnie
3 Marktag, czas Jahrdrung, rok 2522 KI
Gdzieś na Północnym Ostlandzie, karczma

- Panowie, musicie się tak wydzierać? – zaczął - Nie wiem czy panowie zauważyliście ale na sali są dzieci i kobity, toteż by języka warto powściągnąć. – mówił wymachując ogryzionym już szkieletem - Poza tym kultura nakazuje nie wydzierać japy przy innych, szczególnie jak ci inni są zmęczeni i chcą się najeść, a moja polewka żebyście wiedzieli właśnie tam stygnie na stole podczas gdy ja wciskam wam do łbów podstawy wychowania. – Jego głos zaostrzył się -Prosiłbym zatem aby panowie przestali wymachiwać swoimi kikutami, a uwierzcie mi, głupio byście z kikutami wyglądali – wtrącił - i albo zasiedli do swojego koryta jak na chamskie świnie przystało, albo poszli se w pisdu i dali innym, między innymi temu gołowąsowi nacieszyć się ciepłym jedzeniem i zimnym piwem.

Uwagę czwórki przykuli khazadzi, a tą okazję wykorzystał Reinmar, który zwinnie wymknął się siepaczom, wyminął ich i umknął. Szczupakiem rzucił się ku drzwiom na gumno. Tam czekał na niego podstawiony i osiodłany koń. Młodzik poderwał go do galopu, na wprost, na przełaj przez ogrody, przez grządki kapusty, przez agrestowe żywopłoty.

Na zaczepkę khazadów każdy jeden z rębajłów Aulocka z chęcią by został by się zabawić. Jednak Kunz Aulock spiorunował ich wzrokiem i rzucił krótki rozkaz
- Za nim! –
Tamci nie czekali, ruszyli za młodzieńcem, choć po minach wynikało, że chętniej by zostali by sprawić się z khazadami.
Kunz zwrócil swe lico w stronę khazadów i rzekł
[i] - Teraz mam pilne obowiązki, jednak klnę się na honor, odszukam was i dokończymy tą rozmowę. – [i/]
Po czym ostrożnie się wycofał by dołączyć do pogoni za gaszkiem.

Najwidoczniej samotny rycerz stał się w oczach khazadów łatwą zdobyczą, Wolfgrimm postanowił nauczyć obyczajów rycerzyka przy pomocy pięści. Za Wolfgrimmem ruszył niczym cień, Helvgrim. Obaj zaatakowali niemal jednocześnie, obaj nie trafili zwinnego jak kot rycerza. Który uwagę swą skoncentrował na prowodyrze calego zamieszania, wyprowadził serię ciosów na Wolfgrimma. Pierwszy i drugi cios khazad sparował, a były to ciosy silne i bardzo precyzyjne. Dopiero niespodziewane kopnięcie tuż pod kolanem, szarpnęło Wolfgrimmem, a ten upadł twarzą na deski. Wolfgrimm miał wrażenie, jakby miał połamaną nogę w kolanie. Widząc co się stało Helvgrim doskoczył i choć tym razem wyczekał i dobrze wymierzył cios, Aulock w tanecznym uniku znalazł się poza zasięgiem pięści Helvgrima. Kunz nie czekał, błyskawicznie doskoczył i wyprowadził serię trzech ciosów. Helvgrim pomyślnie zasłonił się przed jednym z nich, dwa kolejne doszły celu. Kopnięcie w udo zachwiało khazadem, mocarny cios w bark wytrącił go z równowagi, a ten ciężko siadł na podłodze.

W tym samym czasie weterani, czując co się święci ruszyli na khazadów by ich powstrzymać. Dwójkami ich obskoczyli. Kunz w tym czasie dokładnie przyjżał się nie tylko khazadom, ale także kozakowi i elfowi. Po czym ruszył w pościg za gaszkiem.

Gdy już rycerz opuścił karczmę, tyradę rozpoczął Jurgen, uciszając pozostałych weteranów, przekrzykujących się wzajemnie. – Czy wam rozum odjęło?! Czyście poszaleli! Na rycerza łapy podnosić! I to jeszcze na takiego rzeźnika jakim jest sam Kunz Aulock! On by sam jeden nas wszystkich pozabijał, a gdyby nie to, że gonili tego chłopca to by nas on i jego banda na mieczach rozniosła! Głupcy! Ruszajcie w swoją drogę! I badźcie pewni, oni po was wrócą. -

Weterani wyraźnie się obawiali Aulocka i jego bandy. W pośpiechu dokończyli posiłek i zebrali kobiety z dziećmi. Gdy byli juz gotowi do drogi, podeszli do Klary.
– Klaus, ruszamy do Middenheim, tam także odprowadzimy uchodźców. Teraz na drogach bezpieczniej, powinny być patrole strażników dróg. Jeśli masz ochotę to będziesz mile widzianym w naszych szeregach. Jednak zapewne tak biegły medyk ma własne plany. Raz jeszcze wielkie dzięki za to coś uczynił, w Middenheim pomodlimy się do Urlyka i na mszę damy w intencji by ci się wiodło. My musimy ruszać zanim tamci wrócą. Ty tu pewnie będziesz miał ręce pełne roboty gdy banda Aulocka tu wróci by wyrównać rachunki z krasnoludami. –

Z pozostałymi weterani pożegnali się po żołniersku.

Grupa uchodźców wraz z weteranami ruszyli ku Middenheim, przed ruszeniem w drogę uregulowali należność za posiłek oraz za prowiant na drogę. W karczmie zrobiło się pusto.

Pozostali jedynie Elastir, Jaromir, Klaus, Helvgrim oraz Wolfgrimm. Karczmarz i jego pomocnica zajęci byli w kuchni. Pokoje były wolne do wynajęcia, jeśli by znaleźli się chętni. Intensywnie pachniało świeżo wyjmowanym z pieca chlebem. Na ganku Słonko przyświecało, aż miło. Była piękna pogoda. Grupa mogła spokojnie porozmawiać o swoich dalszych losach. Wolfgrimm oglądał bolące kolano, na całe szczęście był tam tylko solidny siniak, lecz kość była cała.
Helvgrim zagaił do zebranych – Ja wraz z Wolfgrimmem ruszaliśmy zdobyć skarb. Teraz nie musimy martwić się o życie uchodźców, a tam gdzie ruszamy przydałby nam się medyk i dodatkowe ręce zdolne do walki. Proponuję podzielić się skarbem po połowie, my, czyli ja i Wolfgrimm bierzemy połowę, a dla was druga. Co wy na to? –
 
__________________
Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym.
Manji jest offline