Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2015, 15:33   #717
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Przez Dhratlach, Jaracz i Asderuki

Wolf ryknął ze wściekłości. Nie lubił uczucia bezsilności. Bragthorne zaś uciekł jakby wszyscy tu zebrani nie byli niczym więcej jak pchłami. W pierwszym odruchu chciał pobiec korytarzem, ale po pierwszym kroku powstrzymał się. Odwrócił się i ruszył szybko w stronę elfki. Uklęknął przy niej i Karlu i spojrzał na ranę. Na pierwszy rzut oka była paskudna. To czy była śmiertelna zależało od tego jak głęboko wbiło się ostrze.

- I jak? - pytanie skierował do Karla, który już zajmował się kobietą. - Mówże cyruliku.
W jego głosie słychać było zdenerwowanie a słowa niemal wywarczał.
- Nie ma, nie ma… nie ma, nie maaahaha ha.. ha…. - elfka powtarzała jak mantrę płacząc i łkając. Nie śmiała się lecz dławiła łzami.

Karl oceniał chłodnym okiem stan kobiety. Rany może nie były najgorsze i dało się je całkiem sprawnie załatać, ot odkazić, oczyścić, wyciąć zmartwiałą tkankę i połatać. Niemniej okres rekonwalescencji… no i dziecko. Z dzieckiem może być problem, ale informowanie o tym może odbić się na morale. Lepiej przemilczeć, aż stan elfki ulegnie poprawie. Chociaż… czyżby już o tym wiedziała?

Rana była paskudna, pchnięta, szarpana w sposób jawnie uszkadzający narządy wewnętrzne. Heinhopf nie chciał bawić się w złowróża, ale zajście ponownie w ciążę może być problematyczne…

- Nie mamy ognia, ale będzie dobrze, nie umrze dzisiaj. - odpowiedział wyciągając swoje przyżądy cyruliczne i pełen zestaw medykamentów. - Uciskaj jej ranę do momentu, aż wszystko przygotuję.

Wolf wiedział jak zajmować się rannymi, więc asystował przy pracy cyrulika. Elfka bełkotała, ale wiedział że to efekt szoku. Słowa Karla go nie uspokoiły i wpatrywał się w Youviel, jakby wzrokiem mógł przywrócić jej życie.

Chwilę potem cyrulik był gotowy, ręce umyte wodą i mydłem, oraz odkażone gorzałą do łokci. Podobny los w alkoholowej kąpieli zaliczyły jego narzędzia. Zgrabnym ruchem ściągnął bryczesy pacjentki do połowy uda, podwinął wierzchnie warstwy ubrania do góry i poinstruował Wolfa o tym by unieruchomić kobietę, oraz uciskać we wskazanym miejscu by przyhamować upływ krwi. Nie chciał by ta w szoku zrobiła jakieś głupstwo. Usiadł jej na udach unieruchamiając ją i pochylając się nad nią przystąpił do operacji. Niestety nie miał odpowiednich narzędzi by zoperować narządy wewnętrzne bez ponownego otwierania jej ran.

Na pierwszy rzut, oczyścił brzegi rany, potem alkoholem odkaził całą okolicę i samą ranę. Maścią z korzenia Mysiej Łapki i soku z ziela Łaski Shallyi wysmarował wnętrze i samą ranę licząc na działanie odkażające i pobudzające krzepliwość. Następnie ostrożnie usunął martwą tkankę i zaczął zszywać ranę na bieżąco oczyszczając ją z już wolniej sączącej się krwi. Kiedy mocne nici splotły ranę, wyjął niewielki słoik miodu i wysmarował nim zszyte uszkodzenie ciała. Potem przyłożył złożony kilkakrotnie materiał do rany i obandażował jej ciało by opatrunek się nie przemieścił. Kiedy upewnił się że rana została odpowiednio złożona z powrotem przemieścił jej ubranie tak jak było w pozycji wyjściowej.

Elfka krzyczała i o mało nie odgryzła sobie języka podczas całej tej operacji. W chwilach gdy Karl nie ciął, odkażał albo zwyczajnie grzebał przy ranie, mówiła. A to co mówiła nie mogło uspokoić żadnego z delikwentów.

- Zabrał… zabrał. Nie ma go. Zabrał… Nie ma… nie ma. Dusza. Nie ma duszy. Zabrał - łkała, bełkotała, szeptała.

- Zabije… zabije… będzie cierpiał. Zabije. Nie ma… nie ma, zabrał.... Zabije - złorzeczyła pomiędzy kolejnymi wrzaskami.

Gdy już było po wszystkim dyszała ciężko. Splunęła krwią, która zebrała się w jej ustach z nadgryzionego języka. Wycieńczonym wzrokiem odnalazła Wolfa.
- On zabrał nasze dziecko… - wymamrotała. - Nie będzie… więcej - chciała chyba dotknąć twarzy mężczyzny, ale ręka zatrzymała się w połowie drogi i opadła, kiedy to Youviel zemdlała.

Wolf złapał jej dłoń i ścisnął w swojej. Chciał wierzyć, że to co mówiła, było tylko nic nie znaczącym bełkotem. Jednak wiedział jak mogą się takie rany kończyć, a w jej oczach dostrzegł pewność. Niepewnym gestem chciał położyć drugą dłoń na jej brzuchu, ale zaraz ją cofnął. Zgarbił się i opuścił głowę opierając się brodą o napierśnik. Spod zaciśniętej powieki popłynęła łza, która kapnęła na ziemię. Po chwili rycerz podniósł wzrok pełen nienawiści zmieszanej z bólem. Spojrzał gdzieś przed siebie.

- Zabijemy - powtórzył cicho za elfką grobowym głosem.
 
Asderuki jest offline