Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-03-2015, 00:33   #52
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Życie rządziło się pewnymi prawami... nieżycie również. Xullmur'ss wiedział, że przyjdzie taki moment, że przemiana będzie jedyną drogą do dalszej egzystencji.

W młodości zażywał życia... W początkowym okresie bowiem każdy czarodziej, mniej się uczy a bardziej jest popychadłem swego Mistrza. Cóż w dalszym okresie niewiele się to zmienia. Ma się jednak własnych uczniów i na nich można zrzucać co bardziej nużące zajęcia... Czarodziej przesuwa się powoli w tą czy w tamtą w hierarchii podobnych sobie. Wiedząc, że nigdy nie zazna oficjalnej władzy, ta pozostawała w rękach kapłanek. Osobiste umiejętności, talenty i moc mogą takiego samca zanieść tam gdzie nie dojdzie żaden wojownik. Zdobywa się prestiż, znajomości swego rodzaju ograniczoną władzę. Opływa się w luksusy niedostępne innym. Można rozwijać swoje zainteresowania i studia magiczne....

Czasami jednak życie bywa przewrotne, w Podmroku zapewne częściej niż na powierzchni. Wcześniej czy później znajdujesz się w dziwnej sytuacji dokonujesz ciężkich wyborów i.... uda ci się raz, drugi, trzeci. Staniesz jednak w końcu przed próbą gdzie popełnisz błędy. Źle ocenisz sojuszników i wrogów. Pycha i pewność siebie zawsze były złymi doradcami.

Stojąc na cmentarzu doszedł do wniosku, że zatoczył koło. No może nie do końca, było jednak sporo analogii. Znów był plebejuszem bez Domu. Z talentem magicznym i pomysłami... Chciał dla siebie tym razem jednak czegoś innego. Mógł pójść do dawnych sojuszników. Zapewne niektórzy z nich przyjęliby go pod swoje skrzydła. Wolał jednak działać na własny rachunek. Być niezależny na tyle na ile można w świecie gdzie za wszystkim co ważne stały Domy.

Być kimś nowym, innym anonimowym. Jednocześnie czerpać z wiedzy i doświadczenia starego życia. Bo w końcu nie zmienił tylko imienia. Zmienił swą formę. Wiele zyskał i wiele stracił. Gdyby był znacznie młodszy może bardziej by tęsknił za przyjemnościami które niepowrotnie utracił. Jedzenie i doświadczenia związane ze smakiem, słodkie powierzchniowe wino na języku. Kobiety, kochanki i niewolnice... Życie do póki trwa ma wiele zalet. Które doceniamy mniej lub bardziej. Gdy przekraczasz barierę jest inaczej.... Jako czarodziej nieraz ulegał przemianom. Transmutacje inne istoty były ciekawym doświadczeniem. Zawsze jednak wracał do pierwotnej formy. Tym razem było to ostateczne. Nie było odwrotu, dalsza egzystencja miała swoją cenę.

Na co mu te wszystkie rozmyślania? No tak miał sporo czasu.... Czas był tym co zyskał. Nie spał, nie jadł, nie bywał zmęczony czy przemęczony. Stan pozornie idealnej równowagi. Szybko brakowało mu jednak odskoczni. Nie miał rozrywek które oczyszczały umysł po ciężkim dniu. Jego myśli nie wędrowały torami potrzeb czy zachcianek jego ciała. Zapewne każdy myśli, że wtedy można się z łatwością się skupić na jakimś wzniosłym celu. Badaniu, zyskaniu czegoś, odkryciu... Cokolwiek wybierzesz jesteś tylko ty i twój cel... i nic więcej niestety.

Może dlatego wielu nieumarłych wcześniej czy później wariuje? Oddaje się dziwnym i chorym pasjom które mają zastąpić odskocznie dostępne za życia. Odrealnia się źle ocenia sytuacje wśród żywych... w końcu żywymi już nie są. Być może i jego to czeka? Zauważył, że jako nieumarły był jednak znacznie spokojniejszy. Nie kierowały nim emocje które objawiały się w nim za życia. Choćby gniew zawsze miał z nim problemy. Nie on jeden to fakt, miał jednak przez niego wiele przykrości.

Nietypowa ścieżka którą wybrał była swego rodzaju ekstrawagancją. Mógł sobie jednak na nią pozwolić. Miał dużo czasu... kres mógł znaleźć jedynie w walce. Nie miał też nic do stracenia w końcu był na dole drabiny społecznej miasta. Gdyby traktować ją jako istotny wyznacznik rzecz jasna. Jeśli kiedykolwiek zapragnie wrócić do gry w Domach ich luksusów i wszystkich wygód jakie zapewniały... Będzie mógł to zrobić. Wystarczy nie obnosić się z pewnymi rzeczami jak Cień. Mocy miał wystarczająco by być istotnym nabytkiem...

Na razie jednak wygód nie potrzebował i zażywał nowych doświadczeń. Musiał z wielu rzeczy zrezygnować. Jednak na szczęście nowa forma ułatwiała mu wiele. Życie czarodzieja na ulicach miasta zapewne byłoby nieznośne... i krótkie bowiem pierwszy sztylet pod żebro zaliczył już po kilku dniach. Mina jego oprawcy gdy z kata zmieniał się w ofiarę była jednak bezcenna.

Jego obecne życia miało swoje rytuały. Jednym z nich była wizyta w karczmie gdzie odbierał wiadomości od różnych drowów. Niewygodne ale był ciągle w ruchu, zawsze wzmacniał swoją ostrożność gdy je odbierał. To był punkt w którym jako jedynym bywał regularnie. Mogło to grozić zasadzką. Chyba będzie musiał pomyśleć o jakiejś stałej siedzibie. Z pewnymi zabezpieczeniami rzecz jasna... Tym razem był kolejny list od Żmijki. Tak interesy, krótkie i zwięzłe zazwyczaj.

Karczma do której dotarł Xullmur’ss jakiś czas później, była stara i nieco zaniedbana. Ot, typowy przybytek dla biedniejszych plebejuszy. Żmijka siedziała przy stoliku w karczmie wyraźnie znudzona i niezbyt zainteresowana tym co się działo w karczmie. A działo się wiele, bo jakiś bard przyciągał swym talentem uwagę zgromadzonych samic, jak i niektórych samców. Ona nie wydawała się zwracać uwagi na to miejscowe odkrycie.

Xullmur’ss bacznie lustrował otoczenie w poszukiwaniu potencjalnych zagrożeń. Po czym dosiadł się do drowki.

-Witaj. Z racji, że znam twoje pragmatyczne podejście do sprawy… Przejdźmy od razu do sedna spotkania.- zaproponował czarodziej by odciążyć ich oboje.
Drowka skinęła głową i rzekła wprost.
- Krążą plotki o tym, że widywałeś się z czerwonymi magami. I załatwiałeś jakieś interesy.- zasugerowała.
-Robię interesy z każdym.- nieumarły wzruszył ramionami-Unikam tylko sprzecznych interesów w różnych kontraktach.
- A jakie to były interesy?- zapytała Żmijka.
-Moje i mojego klienta- odpowiedział, nie widzący powodu czemu miałby powiedzieć coś więcej.- Dlaczego pytasz akurat o ten kontrakt?
- Z ciekawości.- stwierdziła wymijająco Żmijka i wzruszyła ramionami.- Oczywiście możesz nie mówić, jeśli owe interesy były owocne. Jeśli nie były, to nie widzę sensu w tej dyskrecji.
Oczywiście to nie ona była ciekawa, tylko ktoś kogo ona reprezentowała.
-Ja zawsze widzę sens w dyskrecji. Jestem czarodziejem do wynajęcia, dyskrecja i siła to jedyne co mam. Kto by zatrudnił moją osobę gdybym miał za długi język? Tajemnice mojego klienta są u mnie bezpieczne. Jeśli natomiast twoi zwierzchnicy coś wiedzą mają jakieś propozycję... Mogę je przekazać dalej- miał na myśli swojego klienta- lub ich bliżej- miał na myśli siebie.
- To zależy od tego czy to co zaoferowałeś czerwonemu nekromancie jest warte ich uwagi.- stwierdziła krótko Żmijka.
- Sprawa jest dość problematyczna, mój klient chce dbać o swoje bezpieczeństwo. Czerwoni gwarantowali mu dyskrecję. Twoi pracodawcy są anonimowi, zatem ryzyko jest zbyt wielkie. -rozłożył bezradnie ręce. -Chyba, że chcą zmienić ten stan rzeczy.
- Więc… - Żmijka wstała dodając.- Więc nie masz nic do zaoferowania. Rozmowę uznaj za niebyłą.
-Skoro tego sobie życzysz.- skinął głową- Miałbym jednak kilka pytań.

Dalsza rozmowa dotyczyła jego propozycji. Chciał kontynuować biznes z Ghulami na nowych zasadach. Dorzucał ochronę jakiegoś miejsca w zamian za własny kont o którym zaczął myśleć niewiele przed tym spotkaniem. Sytuacja na cmentarzu w końcu stanie się nie do zniesienia. Nie znalazł jednak uznania w oczach Żmijki ze swoją propozycją.

Postanowił odświeżyć swoją propozycję dla Thay. Myślał, że sami zmienią stanowisko po kilku cyklach. Jednak nie zrobili tego, jego ofertę musi zacząć lobbować ktoś jeszcze. W końcu udana transakcja podniesie również prestiż Czerwonego Czarodzieja który ją sfinalizuje. Jeszcze jeden kandydat dyskretny... spróbuje z tym nooo Khalasem.

Ruszył rozwiązać problem intruza lub intruzów na cmentarzu. Ktokolwiek zabił jego quasita był groźny. Należy wybadać sprawę. Oczywiście mógł go zabić przypadkowy patrol. Nauczył już się jednak, nie wierzyć w przypadki.
 
Icarius jest offline