Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-03-2015, 01:31   #19
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Sektor testów

Ryo

Kłopotliwy klient


Kiedy praca dziewczyny dobiegła końca, ta naprawdę czuła się wycieńczona. Krasnalek nie tolerował lenistwa i leserstwa. Gdy dziewczyna kończyła z jednym elementem, już czekał na nią kolejny. Przez jej dłonie tego dnia przewinęło się kilka ostrzy, jednego nie zdążyła dokończyć –wróci do niego jutro, była pewna że jej pracodawca tego dopilnuje, wyglądał na perfekcjonistę. Małego, bo małego ale perfekcjonistę. Nim dziewczyna opuściła prace, ten zatrzymał ją, wyskakując przed nią na swych rozmazanych od prędkości nóżkach.
- Dobrze pracujesz, w razie czego dzwoń. –podał jej karteczkę z napisanym swoim prywatnym numerem. – W razie choroby, czy innych problemów. Jutro przygotuje ci umowę, po czym po pracy pójdziemy opłacić twój test. – stwierdził malec i dopiero wtedy pozwolił jej opuścić warsztat. Stamtąd Ryo mogła od razu udac się do dzielnicy testów, by zaciągnąć języka.

~*~

Sektor poświęcony przechodzeniu wyżej, był mały, schludny i nowoczesny. Stanowił go praktycznie jeden olbrzymi plac, na środku którego stała wysoka na kilka metrów fontanna w kształcie smoka. W jego rozwartej paszczy lśniły zęby, wykonane z jakiegoś błyszczącego niczym tęcza minerału. Strugi wody tryskały z rozdwojonego języka, pod wpływem shinso rozwarstwiając się na trzy osobne strumienie, które wypełniały poszczególne misy ozdoby. W każdej pływały inne kolorowe kwiaty, które wydzielały słodki zapach.
Dookoła placu stało kilka budynków, największy z nich był zamknięty i przypominał olbrzymi ratusz- to tam odbywały się testy. Reszta była sklepami dla zapominalskich. Znajdował się tu podstawowy ekwipunek i przedmioty, których zdajający mogli potrzebować przed samym testem. Całość znajdowała się pod energetyczną kopuła, która oddzielała tą część miasta od reszty metropolii. W górze widać były stworzone niegdyś przez boga obłoki, które leniwie płynęły po sztucznym niebie. Trudno było uwierzyć, że gdzieś tam znajduje się strop, a to wszystko jedynie wieża stworzona przez wszechmocną istotę.
Przy ratuszu stała niewielka budka służąca do rejestracji i informacji. Aktualnie stała przy niej tylko jedna istota, więc Ryo nie musiała stać w długiej kolejce.
Podeszła, stanęła za plecami rosłego jaszczuroluda i czekała na swoją kolej, by porozmawiać z przyjaźnie wyglądająca białowłosą kobietą, której twarz pokrywały przypominające kamienie łuski.
Jednak okazało się, że i tym razem miała „szczęście”. Klient przed nią strasznie się awanturował, machając długim ogonem na wszystkie strony.
- Jak to potrzebuje co najmniej trzech kompanów!? Ja pracuje solo! Nie mam zamiaru z nikim współpracować! –ryknął głośno, a jego muskuły napięły się na odsłoniętych ramionach.
- Takie są zasady, nic nie da się zrobić… –tłumaczyła kobieta, jednak on jej nie słuchał. Ryknął wściekle rozglądając się dookoła, aż dostrzegł niziutką Ryo.


Odwrócił się w jej stronę, prezentując deseń morskich fal na swym bezrękawniku. Zmierzył ją swymi pionowymi źrenicami, poczym wskazał na nia pazurem. – To wpisz ją, i jego i jego! –ryknął wymachując dłonia na nielicznych regularnych szwędających się po placu. – Nie obchodzi mnie z kim podejdę do testu, ktoś ma z tym jakiś problem!? –dodał, już bardziej do zebranych, dalej wlepiając ślepia w Ryo, która była najbliżej.

Sektor 24

Hermes

Drugi pokój


Niebieskowłosa amatorka fotografii prowadziła Hermes w milczeniu przez miasto. Widać ochota na pogaduszki odeszła jej w momencie, gdy zobaczyła z kim tak naprawdę ma do czynienia. Z początku uważana za stalkerkę zamaskowanego dziewczynka w mundurze okazała się niewinnie wyglądającym fanem nielegalnych interesów. Niczym ostrze ukryte w księdze – niepozorne i niosące wiedze z wierzchu, by nieść śmierć tym którzy zaufają niepozornemu opakowaniu.
Ci którzy spodziewają się, iż czarny rynek i handel wszystkim co nielegalne płynie głównie w ciemnych zaułkach i paskudnych dzielnicach, nie mieli pojęcia o tym fachu. Miejsca takie jak slumsy, lub tak zwane niebezpieczne dzielnice, były zbyt oczywiste. Policja, straż czy dowolne służby porządkowe obecne w danym świecie szukałyby tam pierwszych śladów, gdyby działo się coś podejrzanego. Najlepsza kryjówką była zaś normalność. Niepozorność i niewyróżnianie się z tłumu to coś, co każdy dbający o zachowanie swych interesów w tajemnicy winien szanować.
Właśnie dlatego niebiesko włosa skręciła do cukierni na rogu. Drzwi otworzyły się przed nią automatycznie, a mały dron sprzątający od razu ruszył, by wytrzeć ślady które te wniosły na białe kafelki. Za lada stał przedstawiciel nieznanej Hermes rasy, był dość pulchny a z jego głowy wyrastały kable niczym włosy. Zamiast oczu miał dwie żarówki, które jednak świeciły się takim światłem, że przypominały niezwykle przenikliwe spojrzenie. Gdy uśmiechnął się na ich widok, zaprezentował rząd śrubek stanowiących jego uzębienie.
- Co Podać takim dwóm pysznym cukiereczkom? – zapytał głosem przypominającym proces mielenia kamieni.
- Nie zgrywaj się Złomek. – furknęła przewodniczka Hermes. – My do drugiego pokoju. –dodała kierując się w stronę wysokiej szklanej gabloty z różnorodnymi rodzajami pączków. Żarówki w oczach sprzedawcy na chwile zmieniły kolor, ale nie przeszkadzał dziewczynką. Hermes założyła cos niezwykle prostego, ale przez to zadziwiającego. Gablota nie wyróżniała się niczym, co laik mógłby zobaczyć, była całkowicie normalna – do bólu. Po za jednym ważnym szczegółem na który nikt normalny nie zwróciłby uwagi. Stała w martwym punkcie widoku przez okno. Nieważne jak by dziewczyna stanęła na zewnątrz przy szybie wystawnej, niebyła by wstanie dostrzec tej jednej konkretnej wystawki. Inne były poustawiane tak, by ta konkretna była zasłonięta – nawet wesoła figurka tortoludzika, który stał przy wejściu, brała udział w tym procesie. Niezwykle przemyślane i proste – widać, że była to fachowa robota.
Niebieskowłosa, uderzyła otwarta dłonią w bok szafeczki, a ta przesunęła się lekko w bok, na ukrytym pod kaflami mechanizmie. Odsłoniła tym samym schludne schody prowadzące w dół.
- Zapraszam. –rzuciła chłodno do Hermes, puszczając ją przodem po czym ruszyła z za nią, a przejście zamknęło się za nimi.
Dziewczyny musiały zejść spory kawałek – było to zrozumiałe, odpowiednie wytłumienie dźwięków wymagało pewnej odległości od głównej hali sklepu. Do małych nozdrzy Hermes powoli zaczął dochodzić specyficzny zapach dymu. Charakterystyczny, na pewno nie pochodzący z pożaru, ale tez nie z żadnego znanego jej tytoniu. Coś co każdy podświadomie kwalifikował na pograniczu legalności – inaczej nie ukrywano by tej woni pod cukiernią. Słyszała niewyraźne rozmowy, wymieszanych ze sobą głosów, rosnące na sile wraz ze zbliżaniem się do pomieszczenia.
Wkroczenie do Sali przyniosło więcej dymu i szumów. Hermes poczuła jak wszystkie oczy odwracając się w jej stronę. Początkowo miałyby to przelotne spojrzenia, jednak gdy bywalcy zrozumieli, że jej nie znają, te zawisły na niej dłużej. Dopiero niebiesko włosa dziewczyna, która wyłoniła się ze schodów chwilę potem, uspokoiła zebranych – ona była znana, wiec wszystko było w porządku. Mężczyźni i kobiety różnych ras, wrócili do swych spraw, przy stolikach i na wygodnych kanapach, na których z rąk do rak przechodziły różne substancje i spore ilości kredytów. Jedynie jedna osoba dalej wpatrywała się w Hermes, ta czuła jej spojrzenie na sobie.


Blondyn o zielonych oczach, którego usta przykrywał wysoki kołnierz białego płaszcza. Na grzbiecie jego szczupłej dłoni, tuz przy kostkach, znajdowała się górka jakiegoś białego proszku. Ten został przysunięty do nosa i po chwili jego część za sprawa ruchów powietrza zniknęła w środku. To co jeszcze wyróżniało tego, raczej wysokiego osobnika był fakt, że siedział na kanapie sam. Wszyscy inni prowadzili interesy, a jedynie on, siedział i obserwował w milczeniu. Jednak to nie z nim Hermes miała Zamienic pierwsze słowo w tym miejscu, oto bowiem od jednego z stołów przy wejściu powstał jegomość, który ukłonił się dziewczynką.


Wysokie kołnierze musiały Cieszyc się tutaj powodzeniem, bowiem czerwony miks tuniki i peleryny który miał na sobie również go posiadał. Wewnętrzną część stroju pokrywały żółte rąby, szczególnie widoczne na kiwającej się od ukłonu części stroju przy jego plecach. Od pasa w dół zasłaniały do białe grube rajstopy, również ozdobione tymi figurami geometrycznymi. Uszy miał długie i ostro zakończone, zaś białe włosy były zaczesane tak, że zasłaniały prawe oko. W połączeniu z wysokim kołnierzem sprawiało to, że Hermes widziała jedynie kawałek jego nosa i jedno omalowane fioletową kredką oko, o barwie błękitu. Co było też interesujące, dziewczyna dostrzegła, że jako jedyny w pomieszczeniu posiada broń – a przynajmniej taką trzymaną na wierzchu. Była to długa czarna katana z czerwonym klejnotem w lejcu, dopięta do tylnej części grubego złotego pasa, który otaczał jego ciało.
- Panienka Tif! –ucieszył się, miłym dla ucha ciepłym głosem. Spojrzał z góry na obie dziewczyny. – Jak poszło tym razem? Widzę że przyprowadziłaś ze sobą kogoś nowego! Mówią ci…? – to pytanie było skierowane bezpośrednio do byłej pani ambasador.

Sektor 13

Strife

Murzyn, Strife i staruszek wchodzą do baru i…


Strife był zadowolony. W monopolowym mieli akurat promocję na szampany – dwa plastikowe kubeczki i oranżada gratis. Grzech nieskorzy stać! Sprzedawca bez kilku zębów gorliwie zachęcał do zakupu i zapewniał, że to dobry alkohol a data ważności sprzed dwóch miesięcy to błąd druku. Trudno było mu nie uwierzyć, w końcu skoro nie miał kilku zębów, to znaczy, że parę razy po mordzie za łganie dostał, to przecież zamaskowanego pogromcy demonów by nie okłamał!
Chłopak ruszył ulica w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca do obalenia trunku, który miał zapewnić jego nowej bezużytecznej pracy pomyślność – czyli to by jego współlokatorka się nie dowiedziała, że gówno zarobi. Jednak w drodze do miejsca przeznaczenia coś przyciągnęło jego uwagę. Najpierw uderzyło w uszy – całkiem miła nuta muzyczna. Potem do dźwięków, dołączył zaś głos. Lekko ochrypły, ale naprawdę dobry w tym co robił, widać było że śpiewak nie pierwszy raz ma mikrofon w dłoniach. Mocnym brzmieniom badasowatości dodał zaś wygląd śpiewającego.


Był nim bowiem staruszek w białym lekko poplamionym podkoszulku bez rękawów, trzymającym się na jego ramionach. Jednak mimo sędziwego wieku (który można było wnioskować po łysinie, oraz imponującej gęstej siwej brodzie), jego ramiona były dobrze umięśnione. Na jednym widniał nawet tatuaż przedstawiający serce przebite kotwicą. Dziadek wyraźnie wczuwał się w to co robi, bowiem dawał z siebie wszystko, wyginając prywatny mikrofon , jak gdyby naprawdę był na scenie.
Obok niego unosiło się urządzono do zbierania kredytów. Tania zabawka, cos jak przenośne gniazdo usb, wystarczyło się podłączyć i niemal jak do przysłowiowego kapelusza sypnąć trochę grosza. Z racji ze staruszek radził sobie naprawdę dobrze, do muzyki lecącej z postawionego niedaleko radia, co chwilę ktoś przystawał i przelewał do maszynki trochę kredytów. Dzięki temu po powrocie do domu siwy śpiewak będzie mógł zrzucić pieniądze na swoje prywatne konto… albo i nie. Ta druga opcję otwierał, zbliżający się osobnik. Strife był pewien, że jego celem było zabranie uzbieranych w urządząnku kredytów dla siebie. I nie, nie chodziło tu o jego kolor skóry… chociaż, może trochę też.


Czarnoskóry mięśniak należał do grupy społecznej, która koszulki odrzuciła w niepamięć, by prezentować swe wyrzeźbione ciało rzeszy obserwatorów. Ciężkie dredy opadały mu na ramiona, a małe oczka błyszczały chciwością, gdy z uśmiechem zbliżał się po chodniku w stronę staruszka.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline